Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Nowe szczyty Orkiestry

Elsner-Chopin-Strauss - tych trzech kompozytorów łączy wiele: od relacji mistrz-uczeń (Elsner-Chopin), poprzez rozwinięcie języka harmonicznego (Chopin i Strauss), po tworzenie muzyki, która odbiega daleko poza czystą sztukę dźwiękową, która kieruje myśli słuchacza w rejony pozamuzyczne.

. - grafika artykułu
fot. A. Hoffmann

Piątkowy koncert w Filharmonii Poznańskiej rozpoczął się Uwerturą do opery Leszek Biały czyli Czarownica z Łysej Góry. Elsner był klasykiem i jego twórczość nie wychodziła poza ramy swojej epoki, nie zrewolucjonizowała świata muzyki. To nie znaczy, że jego muzyka dla dzisiejszego słuchacza nie może być atrakcyjna, zwłaszcza w interpretacji takiego klasyka dyrygentury, jakim jest Antoni Wit. Pod jego batutą orkiestra Filharmonii Poznańskiej pokazała się jako zespół zgrany, zmierzający w jednym kierunku, mający wspólną wizję tego, co w partyturze i tego, co chce przekazać poza nią. Znacznie odmłodzony zespół Filharmonii Poznańskiej (to bardzo dobra tendencja!) zagrał z werwą, niezwykle muzykalnie i śpiewnie, z dużą lekkością i oddechem. Ustęp przerywający dość gwałtownie radosnego poloneza (główna część Uwertury) zaznaczył to, co w pełni oddała Symfonia Alpejska Straussa. Tego wieczoru Orkiestra przeprowadziła słuchaczy przez całą paletę emocji.

Zanim jednak wysłuchaliśmy monumentalnego dzieła Straussa, na scenę wkroczył Krzysztof Książek. O pianiście zrobiło się głośno w 2018 roku, kiedy zdobył III nagrodę oraz nagrodę specjalną za wykonanie mazurków podczas I Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych. Tego wieczoru mogliśmy choć przez chwilę przekonać się o wspaniałości jego chopinowskich interpretacji. Wariacje B-dur na temat La ci darem la mano Chopin napisał, będąc uczniem Elsnera. Jakże zupełnie różnić musieli się od siebie Ci dwaj kompozytorzy! W tym młodzieńczym utworze Chopin zawarł esencję wczesnoromantycznego stylu brillant - a więc wirtuozerię połączoną z sentymentalizmem. I chociaż w nadmiarze utwory w tym stylu są dla mnie niestrawne, to chopinowskie Wariacje w wykonaniu Książka mogły wzbudzić tylko zachwyt. Niezwykła wrażliwość, delikatność gry, wzruszające piano w połączeniu z techniką (karkołomne pasaże, figuracje, repetycje, szybkie tempo zdawały się sprawiać tyle trudności, co zagranie gamy) złożyły się na utwór, który był jednak czymś więcej niż błyskotką i popisem. Stanowił intrygujący łącznik między dawnym (Mozartem, ale też szkołą Elsnera) a nowym. Wspominając autora Wariacji B-dur (w październiku przypada 170. rocznica jego śmierci) można powtórzyć entuzjastyczne słowa Roberta Schumanna po lipskim debiucie Chopina i skierować je w stronę Książka: "Kapelusze z głów, panowie, oto geniusz!". Gra pianisty wzbudziła ogromny entuzjazm publiczności. Na bis wykonał Etiudę op. 111 nr 4 Camille Saint-Saënsa. Pokazało to, jak świetnie czuje się w repertuarze romantycznym i jak różne jego oblicza potrafi wyrazić.

Po przerwie miałam okazję posłuchać Orkiestry z innej części sali, dzięki czemu usłyszałam, jak pięknie brzmienie zespołu wypełniło Aulę UAM. Symfonia Alpejska Straussa obrazuje doświadczenia wspinacza podczas zdobywania alpejskiego szczytu. Utwór stanowi ogromne wyzwanie dla orkiestry (o znacznie powiększonym składzie) - musi bowiem muzyką oddać nie tylko "Wejście do Lasu" czy "Wschód Słońca", ale też "Niebezpieczne momenty" oraz "Ciszę przed Burzą". Orkiestra Filharmonii Poznańskiej powróciła z tej wspinaczki nie tylko cała i zdrowa, ale też pełna dobrych, nowych doświadczeń.

Aleksandra Kujawiak

  • Koncert Symfonia Alpejska
  • Filharmonia Poznańska, Aula UAM
  • 11.10

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019