Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

NIC SIĘ TU NIE DZIEJE. Kino lepsze niż antydepresanty

Lubimy oglądać filmy ze szczęśliwym zakończeniem. Szczególnie, jeśli kryje się w nich szczypta prawdy. 

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Kilkanaście lat temu cała Wielka Brytania żyła historią Harry'ego Hallowesa. Starszy mężczyzna, po latach koczowania w prowizorycznej chatce w cichym, zielonym zakątku londyńskiego parku Hampstead Heath, wywalczył sobie do niego prawo. Tym samym z dnia na dzień stał się posiadaczem wartej kilka milionów działki. Hallowes jednak niedługo później zmarł. Do dziś nie wiadomo, co stało się z jego majątkiem.

Historia ta zainspirowała filmowców. Oparta na faktach z życia Hallowesa produkcja "Zawsze jest czas na miłość" to najnowszy film nagrodzonego BAFTA reżysera Joela Hopkinsa, twórcy "Po prostu miłość". Autorem scenariusza jest Robert Festinger, nominowany do Oscara za obraz "Za drzwiami sypialni". Panowie, mając nieco ułatwione zadanie (bo scenariusz w jakieś mierze napisało przecież samo życie), postawili na elementy gwarantujące sukces, czyli spełnioną miłość i sporą dawkę humoru. Do współpracy zaprosili też aktorów światowej sławy: w rolę romantycznego koczownika wcielił się, zwany "irlandzkim Depardieu", uhonorowany Emmy Brendan Gleeson. Jego partnerką została nagrodzona Oscarem Diane Keaton, która gra Emily, wdowę z Ameryki. To znudzona swoim pozornie uporządkowanym światkiem kobieta, której dopiero problemy "dzikiego" sąsiada pozwalają naprawdę żyć. I kochać.

W przeciwieństwie do wielu leków na depresję, film zadziała od razu po obejrzeniu. Malownicze zdjęcia poprawią ogólne samopoczucie, a scenariusz wzmocni psychicznie, zwiększy odporność na stres i przyniesie nadzieję. W końcu, jak przekonują twórcy filmu, zawsze jest czas na miłość.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Nic Się Tu Nie Dzieje: "Zawsze jest czas na miłość"
  • reż. Joel Hopkins
  • Kino Rialto
  • 8.08