Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Mroczny książę triphopu

Adrian Thaws, szerzej znany jako Tricky powrócił z nowym albumem. Wyczekiwany tym bardziej, że Poznań stał się jednym z trzech miast - obok Wrocławia i Warszawy - na trasie koncertowej oryginalnego Bristolczyka. Tym razem grającego w towarzystwie grupy Skilled Mechanics.

. - grafika artykułu
fot. Tomasz Nowak

"Panie Boże pobłogosław napój dźwiękowy stanowiący mieszankę hip-hop'u z acid-jazzem, domieszką downtempo, szczyptą house'u, garstką elektroniki oraz rocka. Pobłogosław wielką pochodną wyżej wymienionych stylów w muzyce, która zwie się trip-hopem" - pisał w jednym ze swoich artykułów Bartosz Prokopyk, poznański socjolog kultury, prywatnie wielki fan gatunku.

Najnowszy album Brytyjczyka, przez wielu nazywanego "mrocznym księciem triphopu", nosi tytuł "Tricky presents Skilled Mechanics" i chyba najbardziej w jego karierze odwołuje się do korzeni gatunku, za którego twórcę jest zresztą uznawany, wspólnie zresztą z zespołem Massive Attack. Oficjalną premierę miał pod koniec stycznia, więc poznański występ był jednym z pierwszych na jego mapie koncertowej. Bez zmian pozostaje posępny klimat kreowany w tekstach i charakterystyczny, szepczący śpiew Tricky'ego. Tym, czym najświeższy materiał różni się od poprzednich jest za to zauważalna zmiana proporcji i przeniesienie środka ciężkości z dotychczas bardziej rockowych brzmień, na więcej soulu, hip-hopu i hipnotyzującej elektroniki. Plus fakt, że po dwudziestu latach solowej kariery, Tricky zdecydował się na współpracę z zespołem.

Członkowie Skilled Mechanics odpowiadali za instrumenty perkusyjne i bas, wielokrotnie dośpiewując tło do poszczególnych kawałków. Cała reszta, w tym damskie chórki, tak typowe dla poprzednich dokonań Tricky'ego, wybrzmiały tylko z playbacku. Najwierniejszym fanom rzeczywiście mogło brakować  głosów kobiecych na żywo. Zwłaszcza, że na "Tricky presents..." znalazły się wokale Franceski Bellmonte, Milo, Oh Land czy raperki Ivy. Mimo to usłyszeliśmy m.in. "Boy", "Here My Dear" czy "Beijing To Berlin" i garść starszych numerów z "False Idols" (2013) czy "Maxinquaye" (1995) - legendarnej, pierwszej płyty artysty.

Pierwsza część koncertu była zaskakująco krótka. Około 40 minut na scenie to zdecydowanie za mało, żeby nasycić spragnioną publiczność. Artyści długo dawali się prosić o bis, który ostatecznie zagrali, dopełniając godzinny występ. Mimo to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że zostałam nieco oszukana. Tricky, mówiąc wprost, do końca nie pokazał na co go stać, mimo że w rozmowach często powtarza, że "tworzenie muzyki jest łatwe, trzeba tylko pozostawać uczciwym wobec samego siebie". Wobec siebie i wobec słuchaczy, dodałabym.

W Eskulapie większość numerów wybrzmiała instrumentalnie i samplowo, w dużej mierze opierając się na wstawkach śpiewanych przez towarzyszących muzyków. Momenty, w których Tricky śpiewał sam, oddając się temu bez reszty, uzupełnione zresztą niesamowitą, pulsującą grą świateł, tylko potęgowały uczucie, że tak właśnie powinien wyglądać ten wieczór. Rzadko zdarza się, by wrażenia płynące z odsłuchiwania płyty w warunkach domowych były pełniejsze niż te czerpane z występu na żywo. Tym razem, niestety, tak się stało. To, czym Tricky zachwycał i zachwyca miłośników gatunku na wszystkich swoich krążkach zdecydowanie przyćmiewa sposób, w jaki zagrał swój poznański koncert. Szkoda.

Anna Solak

  • Tricky i Skilled Mechanics
  • klub Eskulap
  • 2.02