Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Mokre, krwawe miejsce

28 dni to wstrząsająca, kosmiczna podróż w głąb człowieka, prowadząca widza po meandrach nie tylko i nie tyle miesiączki, co odsłaniająca toksyczne aspekty relacji damsko-męskich. Mianowicie przemoc stosowaną przez mężczyzn na kobietach: od słownej i psychicznej, przez wykluczenie i nierówne traktowanie, aż po fizyczną.

, - grafika artykułu
fot. Maciej Zakrzewski

Być może tę recenzję powinna napisać kobieta, nie mężczyzna. Osobliwe, a może symptomatyczne: gdy zobaczyłem tytuł spektaklu 28 dni i przeczytałem, że dramat jest "tragedią cyklu miesiączkowego", pomyślałem: "o, czyli żeński wariant 28 dni później...". Miałem na myśli popularny horror Danny'ego Boyle'a o apokalipsie zombie, w którym główny bohater budzi się tytułowe 28 dni później - po narkozie i operacji, po końcu cywilizacji, co się w międzyczasie rozpadła, zwinęła, wygasła. W drugiej połowie filmu panowie piorą się po pyskach walcząc o ostatnie kobiety - i nie powiem, jest to nawet satysfakcjonujące dla osób szukających w kinie efektownych bijatyk. Dziś ten film - z powodu bierności i bezsilności kobiet - pewnie by się nie obronił przed publicznością.

"Cieknie ze mnie krew"

Olga Szylajewa w dramacie 28 dni przedstawia konstatację, że ta krew mordobiciowa i przemoc są jak najbardziej akceptowalne w naszej kulturze (dziś filmy o zombie są wręcz morderczo popularne), a krew menstruacyjna wywołuje w nas wstrząs, oburzenie, protest - choć, tak na rozum, przecież powinno być odwrotnie. Jej tekst zwraca się więc przeciw nienormalności ułożenia świata, toczącej go chorobie pomieszania porządków: negacji "nieestetycznych" czynności żeńskiego ciała, aprobaty prezentowania śmierci w obrazach. Szylajewa mistrzowsko odsłania absurdy tej naszej zwariowanej codzienności, w której zwykło się akceptować ukazywanie okrucieństwa racjonalizując przemoc, a kobieca fizjologia budzi już obrzydzenie, przenosząc się w sferę niepożądanego. W dramacie Męski Głos wypowiada się z bezbrzeżną pogardą i nienawiścią, oto próbka: "Ja rozumiem, można się nie wstydzić, że ci krew ze zgniłym mięsem cieknie z cipy. Okej, to naturalny proces fizjologiczny. Jak sranie. Ale to nie powód do dumy. Po co się afiszować? Przecież ja nie krzyczę: zobacz, jak fajnie się wysrałem! Ale szanuję wybór każdego. Pewnie, kurwa, weź tampon, wymaż się cała i mów, że jesteś królową krwi, wszystko mi jedno, nie będę cię osądzać"*. Ten Męski Głos racjonalizuje też przemoc wobec Niej, jej domniemaną nieracjonalnością. W dramacie ma on charakter jakby boski - jest głosem bezcielesnym, co akcentuje nierówność relacji, szowinistyczną wizję logicznego mężczyzny i kobiety emocjonalnie labilnej, histerycznej, na której osąd bezbrzeżny wpływ ma mieć właśnie menstruacja.

Powstanie dzieła Szylajewej uznać trzeba za oddanie w literaturze ducha czasów - artystyczne odniesienie się do tych wszystkich "nowych" zjawisk na świecie związanych z działaniami aktywistek walczących ze stygmatyzacją miesiączki, o których trzy lata temu pisała Anna Dahlqvist w To tylko krew. Rozbijając tabu menstruacji. Czytamy u niej: "To doświadczenie wspólne dla ponad dwóch miliardów ludzi na świecie. Każdego dnia 800 milionów menstruuje. Wstyd jest powszechny, a milczenie stało się globalną zasadą. Wpływa to w znaczący sposób na te z nas, które menstruują. Musimy walczyć, by to ukryć, martwić się, że zostanie to odkryte i czuć wstyd, gdy tak się dzieje. Powstrzymuje to nas przed domaganiem się o większą wiedzę, lepszą opiekę medyczną, bardziej efektywne produkty higieniczne, niższe ceny, prowadzenie nowych badań. Milczenie odbiera nam naszą władzę". Pora na zmiany - a rozmowa o miesiączce w teatrze nie jest sprawą kobiet, lecz sprawą ludzką.

"Moi czerwoni przyjaciele, nienawidzę was".

Kamila Siwińska potraktowała 28 dni jako wariację na klasyczną tragedię z chórem. Chór, który określiła Grupą Mądrych Kobiet, jest w ramowej konstrukcji przedstawienia jednolitą zbiorowością, mechanicznym ruchem odliczającą zegar biologiczny dla Niej, wyznaczającą dramatyczny "przyjazd ciotki". To nieuchronne nadejście miesiączkowych bóli. W spektaklu jawi się ono niczym tragiczna sytuacja Prometeusza z cyklicznie wydziobywaną przez sępa wątrobą: kara jest niezasłużona, acz wymierzana z okrutną regularnością.

W trakcie właściwego spektaklu chór zostaje rozbity na osobne głosy. Pojedyncza Ona prowadzi z grupą kobiet rodzaj osobliwego dialogu, w którym obie strony zdają się nie słyszeć. Bo ta Grupa Mądrych Kobiet z jednej strony reprezentuje poprzednie pokolenia, a z drugiej staje się wielogłosem kobiet o miesiączce. Przy czym głosy te przynależą do różnych postaw i środowisk. Ona dostaje więc szereg, nierzadko sprzecznych, porad - od ukrywania miesiączki i bólu, chowania podpasek, przez wskazówki religijne (zdaniem jednej z chóru, praktyki religijne mają miećłagodzący wpływ na bóle menstruacyjne), po akceptację tego stanu: "Ból to skutek tego, że odrzucasz swoją kobiecą naturę. Masz poczucie winy, boisz się. Wierzysz w to, że narządy płciowe są grzeszne albo brudne. Zaakceptuj siebie jako kobietę, zaakceptuj całą swoją siłę, wszystkie procesy, które zachodzą w twoim ciele jako normalne i naturalne. Pokochaj siebie!". Członkinie chóru zakładają też w pewnym momencie na głowy czapki przypominające kształtem katolickie mitry, a posiadające nadrukowany obraz sromu. To, co wstydliwe i "brudne", przestaje w 28 dniach takie być, a będąc w kulturze "wstrętne", podlega na scenie wtórnej naturalizacji.

"Rzuca, jak szmatę"

A jednak to tylko jedno z zadań chóru. Jego członkinie prezentują teżświadectwa przemocy ze strony mężczyzn: bicia, gwałtów, także i tych zbiorowych. Szylajewa przemoc mężczyzn oddziela od schematu "okrutnych nieznajomych" - w sztuce okrutnych czynów dokonują najbliżsi: mąż, partner, były chłopak. Mamy do czynienia ze złem, które nie jest abstrakcyjne i nieokreślone, a codzienne, powszechne, szare. Jedno ze świadectw wygłasza aktorka w skafandrze kosmonautki (zagłębienie się w temat menstruacji ma w spektaklu wymiar space opery, kosmicznej podróży, poszerzającej naszą wiedzę): "Przeżyłam gwałt zbiorowy, inicjatorem był mój były - za to, że go rzuciłam". Jedna z chóru kobiet mówi o szokującej codzienności przemocy "Mąż często mnie bije, nawet z niemowlakiem na rękach. Rzuca, jak szmatę".

Siwińska nadała Męskiemu Głosowi bardziej realny wymiar aktora, prężącego muskuły na projekcjach wideo. Wiadomo - szykuje się na domowe rozrywki. Poza tym, jego zdaniem, to Ona jest wszystkiemu zawsze winna, to jej kobiecość prowadzi do tego całego zła: "Nie chodzi o to, że jestem agresywny, tylko o to, że masz talent do wyprowadzania mnie z równowagi, nie robiąc w tym celu nic specjalnego. Te blizny sama sobie zrobiłaś moimi rękami". W finale aktor wkracza na scenę i wygłasza obrzydliwe, szowinistyczne pomysły.

"Problem naszej relacji tkwi nie w tym, że robiłem straszne rzeczy, tylko w tym, że ty o tym pamiętasz!"

Najciekawsza jest myśl Szylajewej, wygłoszony przez Nią, iż zespół napięcia przedmiesiączkowego być może ma ułatwiać kobiecie dostrzeżenie w mężczyznach tego zła, które na co dzień ignoruje, stara się racjonalizować: "A może to wszystko jest po coś potrzebne? Dlaczego chcemy pozbyć się PMS? Żebyśmy były wygodne? A może to nie PMS, i naprawdę lepiej będzie, jak rzucisz chłopaka, rozwiedziesz się z mężem? (...) Może PMS jest po to, żeby to zobaczyć?".

Męski Głos też ma do wypowiedzenia ciekawą myśl: "Serio, chłopaki, wyobraźcie sobie, budzicie się wcześnie rano, a jaja macie całe we krwi. I bolą strasznie. Łykacie garść przeciwbólowych,  okładacie jaja watą i idziecie do szkoły, do pracy czy na studia. I cały dzień udajecie, że nic się nie dzieje, piszecie klasówkę, bronicie pracę, występujecie na naradzie, przy tym cały czas martwiąc się, żeby wata nie przeciekła, nie wypaćkała wam spodni i krzesła, żeby się nie ośmieszyć". Choć na widowni w Teatrze Polskim dominowały kobiety, to spektakl 28 dni powinno zobaczyć jak najwięcej mężczyzn. Bardzo jestem ciekaw czy byliby w stanie wyobrazić sobie sytuację męskiego ekwiwalentu miesiączki zaproponowany przez Szylajewę.

Marek S. Bochniarz

*cytaty na podstawie przekładów:
Anna Dahlqvist It's Only Blood: Shattering the Taboo of Menstruation, tłum. Ale E. Olsson, London 2018

Olga Szylajewa, 28 dni, tłum. Agnieszka Lubomira Piotrowska

  • 28 dni
  • reż. Kamila Siwińska
  • Teatr Polski, Malarnia
  • premiera: 8.11, recenzja ze spektaklu 10.11

 © Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019