Lot... był ósmym spektaklem wystawionym przez AKT na strychu Ewy i Marka Nowaków w Śremie. Historia Amatorskiej Kompanii jest zabawna. Członkowie zespołu, od lat grupa przyjaciół reprezentujących różne zawody i profesje, uczestniczyli kiedyś w spektaklu wystawionym w śremskim kinie Słonko. Było to jedno z tych przedstawień, w których warszawscy aktorzy chałturzyli, jeżdżąc po całej Polsce. Nazwiska były znakomite, ale spektakl mierny. Śremianie spotkali się potem w przyrynkowej Cafe Ole i butnie stwierdzili, że nawet oni zagraliby to lepiej. I tak powstał amatorski teatr, który z powodzeniem funkcjonuje od 11 lat, stając się powoli - wbrew amatorskiej nazwie - jedną z najprężniej działających śremskich instytucji.
Zaczęli od Igraszek z diabłem Drdy w reżyserii Małgorzaty Twardowskiej. Pierwowzór teatralny ze znakomitą rolą Marka Kondrata mógł przytłaczać, ale dali radę - spektakl miał świeżość i polot, diabły były znakomite, a aktorzy świetnie się bawili, podobnie jak publiczność złożona głównie ze znajomych i przyjaciół, którzy z trudem dostrzegali granicę między postaciami sztuki a osobami im bliskimi. Reakcje obu stron były więcej niż spontaniczne.
W kolejnych latach AKT poszedł za ciosem i zrealizował pięć spektakli: Dom otwarty Bałuckiego (reż. Małgorzata Bukowy), Morderstwo na plebani Agaty Chrisie (reż. Jola Andrzejewska), Żołnierz królowej Madagaskaru (reż. Bernadeta Kasztelan-Świetlik), Sen nocy letniej (reż. Małgorzata Bukowy) i Podwieczorek przy mikrofonie z tekstami kabaretów Dudek i Starszych panów (reż. Tomasz Buchwald). Skład grupy w zasadzie nie ulegał zmianie - dobierano takie sztuki, które zapewniały obsadę wszystkim aktorom, reżyserowali członkowie zespołu, a scenografia była dziełem zbiorowym.
W 2012 roku Tomasz Buchwald postanowił przełamać dotychczasową konwencję lekkiego, komediowego, barwnego teatru i zaproponował wystawienie Lotu... Zadanie zdawało się początkowo niewykonalne - członkowie zespołu przyjęli tę propozycję z dużą rezerwą, a sam reżyser nie był pewien czy udźwigną emocje, które ta sztuka z sobą niesie. Pracował pod ogromną presją czasu (spektakl powstawał rok z przerwą wakacyjną) i nie mógł zabić spontaniczności, bo wtedy cała idea tego przedsięwzięcia ległaby w gruzach.
Dzisiaj można powiedzieć, że się udało. Śremianie stworzyli świetny, dojrzały spektakl, który z pewnością daleko wyrastał poza ramy teatru amatorskiego. Recenzje po spektaklu (wystawiano go trzykrotnie - 5, 6 i 7 kwietnia) były entuzjastyczne. Bardzo dobra w roli siostry Ratched była Bernadeta Kasztelan-Świetlik, Andrzej Bukowy, grający McMurphy"ego, dojrzewał z każdą kolejną kwestią, a epizodyczna, drugoplanowa rola Eli Piaseckiej (Ellis Scanlon) zasługuje na Oskara (Piasecka dzień przed premierą została magistrem pielęgniarstwa). W znakomitej scenografii Tomasza Buchwalda z każdą minutą rosły emocje, wyzwalając u aktorów niespotykane pokłady energii. Na oczach widzów wrastali w sztukę, stawali się odtwarzanymi postaciami, toczyli walkę o życie, w wolność, o siebie. Spektakl kończy filmowy kadr nakręcony... na początku, zanim jeszcze AKT ruszył z próbami. Aktorzy stoją, idą po wielkiej, zielonej łące ubrani w białe, luźne stroje. "Trochę w tym próżności, bo chciałem dodać coś od siebie - mówi Buchwald. - Ale chciałem jednocześnie, by puenta była wyraźniejsza, niż w filmie. Chciałem przesunąć środek ciężkości z upodlenia jednostki w stronę wolności".
Konfrontacji ze słynnym, znakomitym filmem Milosa Formana z 1975 roku nie było. Ani reżyser, ani aktorzy świadomie nie obejrzeli filmu w czasie pracy nad spektaklem, a ten ostatni był dziełem tak dalece odrębnym, że chyba nikomu z widzów nie przyszło do głowy porównywać go do czegokolwiek.
Aktorzy byli wyczerpani fizycznie i emocjonalnie przygotowaniami do spektaklu i samym spektaklem. Postanowiono pokazać go tylko trzy razy, co było odstępstwem od dotychczasowej praktyki, która zakładała grę w dwa kolejne weekendy. Zainteresowanie spektaklem i znakomite recenzje spowodowały jednak, że podjęto decyzję o powtórzeniu Lotu... we wrześniu.
AKT deklaruje, że pozostaje amatorski. Może nie bawi się już tak, jak kiedyś, może zagęszczenie znaczeń i doznań jest większe, ale pozwala się zatrzymać i aktorom, i widzom na rzeczach istotnych. Jedną z nich jest fakt bycia częścią miejsca, w którym się żyje i wyzwalanie inicjatyw, które to miejsce czynią przyjaznym.
Danuta Książkiewicz-Bartkowiak
- Lot nad kukułczym gniazdem
- Adaptacja teatralna: Dale Wasserman
- Przekład: Bronisław Zieliński
- Reżyseria i opracowanie tekstu: Tomasz Buchwald
- Scenografia: Tomasz Buchwald
- Scena Na Strychu u Ewy i Marka Nowaków, Śrem, ul. Dąbrowskiego 4