Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Filmowo i minimalistycznie

Pierwszy w tym roku koncert zorganizowany przez Towarzystwo im. H. Wieniawskiego niewątpliwie należał do udanych. Piotr Pławner oraz Piotr Sałajczyk to osobowości sceniczne, które w dodatku wspaniale ze sobą współgrają. Nie zaskoczyło mnie to, jak różna może być muzyka amerykańska, zaskoczyły mnie natomiast same interpretacje znanych dzieł klasyków XX wieku.

. - grafika artykułu
fot. materiały organizatorów

Pierwsze trzy utwory pochodziły z soundtracku "Listy Schindlera". Skrzypce i fortepian w zupełności wystarczają, by przekazać ogrom emocji muzyki filmowej. W przypadku tego dzieła większe zespoły jedynie tracą dźwiękową intymność, tak potrzebną do zrozumienia obrazu.

Chociaż nie jestem miłośniczką muzyki filmowej słuchanej w oderwaniu od jej pierwotnej funkcji, to jednak wykonanie Pławnera bardzo mnie poruszyło. Artysta zagrał znane tematy muzyczne dźwiękiem niezwykle pewnym, donośnym, tak jakby były to utwory, które wcale nie miały stanowić podkładu dla czegoś większego.

Główny temat filmu duet zagrał szybciej od interpretacji, które dotąd słyszałam. Utwór zyskał na tym - zamiast typowej dla muzyki filmowej przesadnej emocjonalności, której nierzadko towarzyszą bardzo wolne tempa, usłyszeliśmy utwór liryczny, ale o dynamicznej ekspresji i z zachowaniem pięknej, klarownej formy. Przed przerwą usłyszeliśmy jeszcze "Sonatę nr 4" Charlesa Ivesa. Najbardziej podobała mi się pierwsza część utworu, w której artystom udało się stworzyć nastrój pełen dziecięcej, nieco infantylnej beztroski. Gdyby nie trudności techniczne, tę część pod względem wyrazu można by spokojnie zaliczyć do muzycznej literatury dziecięcej. W kontrastującej części drugiej szczególnie pięknie wypadł pianista, grając cudownie miękkim, spokojnym, wręcz marzycielskim dźwiękiem.

W drugiej części koncertu usłyszeliśmy prawdziwą perłę - "Sonata" Glassa była najmocniejszym punktem programu. Z jakim uporem, z jaką zapalczywością muzycy powtarzali po kilkanaście razy te same lub lekko zmodyfikowane frazy! Minimalizm tej kompozycji charakteryzował się przede wszystkim właśnie repetytywnością, która wywołała we mnie, szczególnie w części pierwszej, niepokój. Pewny, mocny dźwięk skrzypiec Pławnera już od początku zaskoczył intensywnością brzmienia, jednak z tak mocnego dźwięku udało mu się doprowadzić do wspaniałej kulminacji. Druga część - transowo-liryczna - wprowadziła mnie w słodki letarg. Konsonansowe brzmienia, melancholijna melodia skrzypiec, proste dla przeciętnego słuchacza środki muzyczne przywodziły na myśl twórczość filmową lub też, jak powiedział Pławner, klasyczny pop. W każdej z trzech części, chociaż miały zupełnie inny charakter, zwróciła moją uwagę dbałość, a wręcz pietyzm w kreowaniu różnorodnych, spójnych dla obu muzyków, barw. 

Po muzyce filmowej oraz po twórczości dwóch klasyków wieku XX przyszedł czas na zdecydowanie lżejszą twórczość amerykańską. Kompozycja Williama Krolla "Banjo i skrzypki" to popisowa, dowcipna błyskotka, której raczej spodziewałabym się na bis. Ilustracyjne cechy odzwierciedlające technikę gry na tytułowych instrumentach, popisowy charakter, zawrotne tempo - wszystko to doprowadziło do prawdziwego wybuchu oklasków oraz nieukrywanego zainteresowania najmłodszych uczestników koncertu. Na koniec zabrzmiały trzy fragmenty z opery "Porgy nad Bess" Georga Gershwina. Kto nie wyszedł z koncertu nucąc "Summertime", ten chyba nie obudził się z transu po utworze Glassa.

Aleksandra Bliźniuk

  • "Amerykańskie brzmienia"
  • Piotr Pławner - skrzypce, Piotr Sałajczyk - fortepian
  • Organizator: Towarzystwo Muzyczne im. H. Wieniawskiego w Poznaniu
  • 5.03