Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

DANCING POZNAŃ - dzień 4. Warsztaty od kuchni

Warsztatowicz też człowiek: musi jeść, pić, spać - ogólnie rzecz biorąc - dobrze traktować swoje ciało, bo to ono jest jego podstawowym narzędziem.

ISUM Dance Company, "Tykwa", fot. Hyun Jun Lee - grafika artykułu
ISUM Dance Company, "Tykwa", fot. Hyun Jun Lee

Na spanie nie ma zbyt wiele czasu, ale pożywienia zaniedbywać nie należy. Co i gdzie jada się na warsztatach? W moim przypadku głównie się pija: kawę... No może nie jest tak źle, mimo napiętego rozkładu dnia znajduje chwilę na coś bardziej konkretnego.

Warsztatowicze mają zniżki w Republice Róż na Placu Kolegiackim (polecam pyszne desery oraz obfite śniadania), w Ptasim Radiu przy ul. Kościuszki, w Chilli Cafe przy Starym Rynku (brawo za koktajle mleczno-owocowe) oraz w Hotelu Kolegiackim (pl. Kolegiacki 5). Chcę jednak polecić jeszcze jeden obiekt, który nie ma oficjalnego powiązania z warsztatami, ale nieoficjalnie święci triumfy: bar Przysmak przy ul. Podgórnej. Tanio, smacznie i nie trują - brzmi banalnie, ale proste słowa w zupełności oddają (pozytywną) prostotę tego miejsca. Na parterze serwują sałatki i przekąski, ale nie to nas interesuje po całym dniu ćwiczeń. Należy udać się na pierwsze piętro. Odradzam jedynie szpinak i kotlet schabowy, cała reszta - palce lizać. Mój zdecydowany faworyt to kotlet serowy z ziemniakami i np. buraczkami albo fasolką. Godna polecenia jest też zupa pomidorowa oraz kalafiorowa. Ceny barowe czynią "Przysmak" miejscem atrakcyjnym i cieszącym się dużym zainteresowaniem. Podobne menu w tych samych cenach oferuje także bar "Apetyt" na ul. Szkolnej. Jest on jednak znacznie bardziej zatłoczony. Jeśli chodzi o bary mleczne, to słyszałam także ciepłe słowa na temat "Tylko u nas" na Wrocławskiej, potocznie zwanego "U Dziadka". Entuzjazm budzi rozmiar dań. większość klientów stanowczo zaznacza, że należy brać małą porcję i połówkę zupy, gdyż inaczej z baru można się jedynie wyturlać.

Mam nadzieję, że nie zanudziłam Państwa tą spożywczą afirmacją miasta, ale zaręczam: kiedy kilka godzin dziennie spędza się wylewając pot w sali tanecznej, kiedy się godzinami skacze, kręci, pada na podłogę, dźwiga, rozciąga, przetacza - odpowiednio kaloryczny posiłek zjedzony o odpowiedniej porze jest - a w każdym razie powinien być - jednym z ważniejszych punktów w grafiku dnia. Przy okazji pozwolę sobie przypomnieć popularne twierdzenie, że piwo jest dobre na zakwasy. Jest ono owszem prawdziwe, ale warto pamiętać, że chodzi o jedno piwo. Każdego następnego już ta zasada nie dotyczy. A co do teorii o pozytywnym wpływie bursztynowego trunku na spadek odporności pojawiający się bezpośrednio po intensywnym treningu - to identyczne skutki ma sok winogronowy.

Dość tej gastronomii, wracamy do tańca. Wtorkowy spektakl Isum Dance Company z Korei Południowej skłonił mnie do refleksji nad twierdzeniem, że komunikacja za pomocą ruchomego ciała przekracza bariery, których nie potrafi przekroczyć język werbalny. Są jednak granice, które nawet tak efektywnemu medium porozumienia jakim jest taniec, nastręczają pewne trudności, a są to granice przebiegające między kulturami.

Tradycyjna koreańska opowieść "Heung Bu Ga", będąca inspiracją spektaklu "Tykwa", nie jest w Polsce znana poza uniwersyteckimi wydziałami filologii koreańskich. Spektakl w dużej mierze posługuje się swoistą pantomimą, zapewne całkowicie zrozumiałą dla użytkowników południowokoreańskiej kultury, momentami jednak mogącą wywoływać zagubienie wśród europejskich, amerykańskich i afrykańskich widzów (na marginesie: halo, Dancing Poznań, czemu nie ma nikogo z Australii?). Nie zagłębiając się w szczegóły dotyczące treści powiem tylko, że spektakl jest inspirujący i z powodu częściowego braku wspólnej płaszczyzny porozumienia wyzwala ogromną liczbę interpretacji, na temat których można spierać się godzinami.

A co dziś proponuje festiwal? Powtórkę Koreańczyków w hali nr 2 MTP oraz dwuspektaklowy polski wieczór w Ósemkach: Kino Variatino i Krakowski Teatr Tańca. No i zaczynają się schody! Kto mi uwierzy, że mój entuzjazm dla spektakli Krakowskiego Teatru Tańca jest autentyczny, skoro byłam menadżerką tego zespołu, skoro choreograf jest moim kolegą ze studenckiej ławy, skoro najzwyczajniej po ludzku bardzo lubię tych ludzi? A jednak... Nie udaję! Gorąco namawiam do zobaczenia spektaklu "Cicindela". A kogo nie interesują ani rodzime teatry, ani daleka Azja, zapraszam na 21 do Polskiego Teatru Tańca na spotkanie z cyklu "Rozmowy o tańcu". Tym razem tematem będzie modal underground, a gościem charyzmatyczny choreograf i twórca tej techniki (dawniej pod nazwą modern jazz underground) Thierry Verger. 

Hanna Raszewska

  • 22.08, g. 21, Hala nr 2 MTP, Isum Dance Company "Gourd (Tykwa)"
  • 22.08, g. 21, Teatr Ósmego Dnia, Kino Variatino "Kobieta, która zamiata las", Krakowski Teatr Tańca "Cicindela"