Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Co jeszcze się nie wydarzyło?

Co może mieć wspólnego Antygona z Harlemem i tańcem współczesnym? Nic albo wiele, zależy w jaki sposób spojrzycie.

. - grafika artykułu
Fot. materiały organizatorów

Już tytuł zapowiada kontekstowe wyzwanie, które rzuca Trajal Harrell. Rozszyfrowujemy: Antygona - wiadomo, Jr - Junior, gdyż, jak wyjaśnia twórca w krótkim wstępie, spektakl należy do cyklu "Twenty Looks or Paris is Burning at The Judson Church", którego poszczególne części można uszeregować od najmniejszej do najbardziej obszernej, junior pozwala usytuować go w skali. Tytuł serii natomiast odsyła do kluczowego miejsca związanego z rozwojem tańca postmodernistycznego, a także odwołuje się do dokumentu z lat 90. "Paris is Burning", portretującego kulturę voguingu. Tego tropu nie podaje artysta, ale Stary Browar Nowy Taniec, który kilka dni przed poznańską premierą na swoim facebookowym fanpagu opublikował link do filmu. Kto obejrzał, ten zna źródła inspiracji, jednak Harrell obiecuje również, że nie musimy należeć do znawców Harlemu i historii tańca, by zasiadać na widowni. Zapowiada również, że spektakl nie stanowi próby historycznej rekonstrukcji, a jedynie wariację na temat "Co by było, gdyby voguerzy zjawili się w Judson Church by wystąpić wraz z krzewicielami postmodernizmu?"

"Antigone Jr" rozpoczyna się od sceny inspirowanej wybiegiem mody. Podczas gdy jeden z tancerzy przemierza scenę, prezentując kolejną wersję swojego ubioru, drugi w pierwszym rzędzie widowni przebiera się. Podpatrujemy to, co zwykle dzieje się w kontuarach, chwilami z uśmiechem śledząc zmagania z elementami stroju. Celowa nieporadność jest niczym porozumiewawcze spojrzenie w stronę odbiorców - bawimy się i wy też się bawcie, moda traktowana poważnie byłaby okropnie nudna! Postawa ta osiąga kulminację w kolejnej sekwencji, gdy przerysowane zachowania na wybiegu - gestykulacja, mimika - stają się bazą choreografii. Częściowo rację miał Harrell - możemy podziwiać popisy bez świadomości, że to styl tańca stworzony w latach 60. przez mieszkańców Harlemu. Na poziomie ruchu nawiązania do klisz świata mody pozostają w pełni czytelne. Umknąć może napięcie związane z rozdanymi rolami - na przekór stereotypom to nie ciemnoskóry Harrell wykonuje bardziej wyraziste ruchy voguingowe, ale jego sceniczny towarzysz. Bardziej wymagające okazują się również dialogi. Wulgaryzmy i hasła o transseksualności mogą dezorientować, gdy nie posiadamy odrobiny wiedzy o kulturze Nowego Jorku sprzed kilku dekad. Zapytamy wówczas dlaczego księżniczka jest mężczyzną. To pierwszy punkt potencjalnego zagubienia.

Następnie wydarza się, moim zdaniem, najciekawsze - na scenie pojawia się "Antygona". Tak jak w starożytnej Grecji córki Edypa zostają zagrane przez mężczyzn. Księżniczka jest nim, role płciowe nie są jasne, niespodziewanie rysuje się pomost łączący obie części spektaklu. Fragmenty I aktu dramatu odczytuje niestarannie owinięty szlafrokiem tancerz, a następnie wygłasza monolog, wcielając się w rolę Ismeny zmagającej się ze świadomością nieuchronnej przyszłej straty siostry. Przez chwilę gotowa byłam uwierzyć, że przeskakujemy do poważnych tematów - buntu, przeznaczenia - tym bardziej, że w kolejnej sekwencji scena pogrąża się w ciemności, z której tylko jeden reflektor ostro wycina koło w miejscu, gdzie znajduje się mikrofon. W ten blask wkracza ponownie Ismena, by zaśpiewać nieco patetyczną piosenkę o relacjach ojca z córką. Chwilami pojawia się również drugi tancerz, Antygona, ubrany na czarno, którego sylwetka i ruchy gubią się w mroku. Gdy już wydaje się, że rozgryźliśmy zamysł choreografa, z żalem niemal przyjmujemy dramatyczne zakończenie, Antygona podchodzi do siostry i przybijają piątkę. Po tym stylistycznym salcie, oddycham z ulgą. Tak, teraz mogą rozlec się brawa.

W tej karkołomnej zabawie konwencjami nieustannie wytrącani jesteśmy ze stanu pewności. Co by było, gdyby voguerzy pojawili się w Judson Church? Gdyby wystawili "Antygonę", być może wyglądałaby tak, jak ta przygotowana przez Harrella. Choć prawdopodobnie by do tego nie doszło, gdyż grecka tragedia nie pasowałaby do programu wczesnych postmodernistów. Jednak fuzja nie nastąpiła, chociaż taniec postmodern i vogue narodziły się w tym samym czasie.

Możesz w ogóle zapomnieć o tych historycznych pytaniach i docenić spektakl, rozbity wówczas na dwie części. Niewykluczone, że znajdziesz dziesiątki innych tropów i złożysz alternatywną interpretację. Równie niepewną. Jeśli jednak potrzebujesz ukojenia odpowiedziami, nie wybieraj "Antigone Jr". W każdym innym wypadku bardzo polecam.

Agnieszka Dul

  • cyklu Stary Browar Nowy Taniec: "Antigone Jr" - Trajal Harrell  (spektakl towarzyszący wystawie "Let's Dance")
  • 10.10
  • Stary Browar