Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Barwniej niż w studiu

Recenzja koncertu Marii Taylor w Fabrice. Pisze Joanna Gryzińska.

Maria Taylor - grafika artykułu
Maria Taylor

Wokalistka z Alabamy zaczarowała nowy poznański klub. Jest coś takiego w muzyce Marii Taylor, co wprowadza intymną i ciepłą atmosferę.
Muzyka łagodzi... miejsca?
Być może to właśnie za jej sprawą przestrzeń Klubu Fabrika, znana mi dotychczas jako pomieszczenia Galerii Abnormals, wydała się podczas tego koncertu o wiele przyjemniejsza i mniej surowa niż dotąd. Boczna sala, którą klub przeznaczył na wydarzenia muzyczne, spisuje się dużo lepiej w tej roli, aniżeli jako przestrzeń wystawiennicza. Pod względem aranżacji to strzał w dziesiątkę, co potwierdzili sami artyści występujący tam w środowy wieczór - bardzo pozytywnie odebrali i komentowali to miejsce.
Zadziwia, cieszy, kołysze...
Maria Taylor kojarzona jest raczej z łagodnym i balladowym stylem, ale kiedy jest na scenie, nie można jej (na szczęście!) zaszufladkować. Zaskoczyła mnie swoją energią i elektryzującym, mocnym gitarowym brzmieniem w utworach takich jak "Time Laps Lifeline" czy "Matador", na który notabene czekałam z niecierpliwością i który wybrzmiał z jeszcze większą mocą niż na płycie artystki. Z kolei ballady - "My Favotite...Love" i "Orchids" - otuliły salę aurą intymności i pozwoliły usłyszeć w jej głosie specyficzną delikatność barwy, której nie oddają nagrania studyjne. Sprawiło to, że z przyjemnością dopisałam tę artystkę do grona moich ulubionych muzyków - tych, którzy na scenie wykazują jeszcze większy potencjał muzyczny niż w nagraniach.
Większość utworów na setliście pochodziła z najnowszej płyty "Overlook", jednak oczywiście nie zabrakło piosenek z poprzednich wydań. W "Cartoons and forever plans" Taylor przekazała słuchaczom pozytywną, folkową energię. W ostatnim kawałku - "Bad Idea", spotęgowała to jeszcze, wykonując go wraz ze swoimi przyjaciółmi, których zabrała ze sobą w trasę koncertową jako support. Porwała mnie atmosfera przyjaźni i więzi pomiędzy muzykami, a w szczególności ich radość podczas wspólnej "zabawy" instrumentami muzycznymi.
Co z publicznością?
Wspomniany support stanowiły dwie grupy muzyczne: "Unbunny" oraz "Flare Acoustic Arts League", które wypełniły półtorej godziny oczekiwania na główny występ wieczoru. Bardzo entuzjastycznie odebrałam - nieznaną mi wcześniej - formację "Unbunny", grającą w stylu, który można zaliczyć do indie rock. Silną stroną ich występu były wciągające gitarowe partie i wybór żywego repertuaru. Trochę zawiodła nieśmiałość nielicznej publiczności, jako że zespół zasłużył na zdecydowanie więcej niż krótkie, grzecznościowe brawa.
Klub Fabrika powstał stosunkowo niedawno - oficjalne otwarcie miało miejsce 29 września minionego roku. Stąd też wynika zapewne ciągle zbyt małe zainteresowanie odbywającymi się tam koncertami. A szkoda, bo artystka rangi Marii Taylor warta jest o wiele szerszego odbioru, tym bardziej, że był to jej pierwszy koncert w Polsce. Mam jednak nadzieję, że magia występu Taylor oraz przyjazność miejsca odciśnie się pozytywnie na dalszych losach klubu!

Joanna Gryzińska

Napisz do redakcji: kulturapoznan@gmail.com


  • klub Fabrika (ul. Mokra 5)
  • 18.01. g. 20.30