Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Bajka na czasie

Mimo że to spektakl w Teatrze Animacji jest dedykowany najmłodszym, "Bajkę o czasie" powinni zobaczyć dorośli. Bo ona jest również - a może przede wszystkim - dla nich.

Bajki o czasie, Teatr Animacji - grafika artykułu
Bajki o czasie, Teatr Animacji

Oto mamy bajkę. Jest Król, Królowa, królewski Syn, piękna i dobra Dziewczyna. Jest i Zła Czarownica. Są zaklęcia, czary, zatrute jabłko, wrzeciono (wyraźne cytaty z "klasyki gatunku"). Jest świat bohaterów dobrych i złych, świat biały i czarny. Ale oprócz tego, co znamy z kanonu bajek z dzieciństwa, w "Bajce o czasie" - najnowszym spektaklu Teatru Animacji - jest dużo więcej.

Sztukę napisała Liliana Bardijewska, autorka słuchowisk radiowych i prozy dla dzieci, spektakl wyreżyserował Janusz Ryl-Krystianowski, dyrektor artystyczny Teatru Animacji. Taki duet to zapowiedź teatru dla dzieci mądrego i pięknego. I taki właśnie i tym razem jest. 

Bohaterem "Bajki o czasie" jest bajkowy "antybohater", czyli Zła Czarownica. Jak na okropną wiedźmę przystało - rzuca zaklęcia, przygotowuje tajemnicze eliksiry, które mają moc czynienia zła. Knuje i "złowróży". Ale czarownica ma także problem, z którym wyraźnie sobie nie radzi: swoją starość. Nienawidzi jej. Chce znów być młoda i piękna. Zatrzymać i oszukać czas. Na zawsze.

Wykorzystując podstęp i swoje magiczne zdolności kradnie młodość i piękno. Młodość - królewskiemu Synowi, a urodę - Ślicznej. Na chwilę spełnia się jej marzenie - pokonuje starość. - Przechytrzyłam czas - śpiewa w piosence. Kradzioną młodością nie cieszy się jednak długo. W prawdziwej bajce dobro przecież musi zwyciężyć, a bajka mieć szczęśliwe zakończenie. I w "Bajce o czasie" tak właśnie jest. Ale tu nie tylko o uniwersalną walkę dobra ze złem chodzi.

Wyjątkowa aktualność, "przekładalność" na współczesne czasy tej historii rzuca się w oczy od razu. Kult młodości, ślepa i często ryzykowna pogoń za nią, strach przed starością i odrzucenie jej - to problemy, z którymi zdecydowanie nie radzi sobie współczesny, dorosły świat. Jednym z dowodów na to są stacje telewizyjne czy kolorowe gazety, prześcigające się w programach/akcjach typu "10 lat mniej w tydzień - przejdź cudowną metamorfozę". Albo doniesienia (głównie zza oceanu) o kolejnych spektakularnych operacjach plastycznych 50-letnich gwiazd, które walczą o ciała 20-latek. To o tym wszystkim - gdzieś między bajkowymi wierszami - jest "Bajka o czasie". I dlatego właśnie to bajka także dla dorosłych.

Wydaje się, że dzieci są daleko od tego świata. Ale to nieprawda. One już są jego częścią. I choć starość to pojęcia dla nich w tej chwili równie abstrakcyjne co czas - wcale nie jest za wcześnie, by o starości i czasie z nimi rozmawiać. Tak jak robią to twórcy spektaklu. - Starych nie obsługujemy. Starość jest jak ospa - mówi w pewnym momencie Zła Czarownica. Ale przecież wiadomo, że Zła Czarownica nie może mieć racji...

Najważniejsze na scenie są lalki. Piękne - choć daleko im do kolorowych, disneyowskich "wzorów": uszyte z juty, proste, szare, ale w swej prostocie i zgrzebności - prawdziwe, przemawiające. Aktorzy stanowią tylko tło dla lalek, a animują je po mistrzowsku. Ubrani w czarne płaszcze i kapelusze co rusz znikają widzowi z oczu, poruszają się prawie bezszelestnie.

Czas na scenie odmierza smuga światła - przesuwa się jak wskazówka zegara - to właściwie cała scenografia. W motywach muzycznych słyszymy wyraźne tykanie zegara. A między ważnymi zwrotami akcji aktorzy śpiewają refren zaczynający się od słów "Czas, czas, czas"..., który dzieci bardzo szybko chwytają i powtarzają.

Mali widzowie lubią bajki. I ta im się podoba - mocne oklaski, gdy spada kurtyna, są tego najlepszym dowodem.

Sylwia Klimek

Napisz do redakcji: kulturapoznan@wm.poznan.pl