Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

AfryKamera. Tropami rewolucji

Tegoroczna edycja AfryKamery nie zawodzi. Można niektórym reżyserom wyświetlanych filmów wytykać błędy formalne, ale żadnemu nie sposób odmówić spostrzegawczości i społecznego zaangażowania.

. - grafika artykułu
"Ta rewolucja nie będzie transmitowana". Fot. materiały organizatorów

"Najbardziej afrykański festiwal w Polsce" nie bez powodu odbywa się w tym roku pod hasłem "Stany rewolucji". Podczas gdy wiele europejskich krajów zmaga się z kryzysem demokracji, spora część państw Czarnego Kontynentu dopiero próbuje ją sobie wywalczyć. Niestety, zmiany kulturowe i społeczno-polityczne często nabierają charakteru rewolucyjnego, co zostaje okupione licznymi ofiarami i osobistymi tragediami, a także zapaściami gospodarczymi całych krajów. Wydarzenia dokumentują bądź przefiltrowują przez swoją wrażliwość afrykańscy twórcy, dzięki którym - za pośrednictwem sztuki filmowej - mamy okazję poznać fragment tamtejszej rzeczywistości.

W porewolucyjnej rzeczywistości

Arabska wiosna nie tylko przyniosła Tunezyjczykom wyzwolenie od wcześniejszej władzy, ale również wpędziła ich w ekonomiczny kryzys. Choć w "Hedi" (2016) Mohameda Ben Attia jest tylko tłem, to aż nadto wyrazistym, współgrającym ze stanami emocjonalnymi głównego bohatera. Tytułowy Hedi to bowiem niezadowolony ze swej pracy przedstawiciel handlowy, który kilka dni przed swym aranżowanym ślubem poznaje wyzwoloną kobietę. To spotkanie całkowicie przewartościowuje jego spojrzenie na świat - mężczyzna zdaje sobie sprawę ze sztuczności swojego dotychczasowego życia, zależności od matki, która według własnego uznania zarządza nawet jego pensją, a także z braku emocjonalnej więzi z przyszłą żoną. W przypływie emocji, podejmuje próbę zerwania z dotychczasową egzystencją. Przechodzi swoistą autoterapię, ale nie do końca udaną - okazuje się bowiem, że całkowite zerwanie z przeszłością bez planu i perspektyw na przyszłość nie jest w stanie przynieść prawdziwego duchowego wyzwolenia.

"Hedi" powstał pod okiem braci Dardenne (którzy współprodukowali film), co widać aż nadto wyraźnie - film jest surowy formalnie, pełno to ujęć kręconych "z ręki", kamera bezemocjonalnie podąża za pogubionymi postaciami, poszukującymi własnego miejsca w świecie. Zwraca uwagę rola Majda Mastoury, który za kreację tytułowego bohatera zasłużenie otrzymał Srebrnego Niedźwiedzia podczas tegorocznego Berlinale.

Afrykańskie dziedzictwo

"Oko cyklonu" (2015) Sekou Traoré to film wyprodukowany w Burkina Faso, łączący w sobie cechy thrillera, dramatu społecznego i sądowego. Akcja dzieje się w fikcyjnym, pogrążonym w wojnie domowej państwie, a główną bohaterką jest młoda prawniczka, która podejmuje się sprawy z góry skazanej na przegraną - obrony walczącego przeciwko rządowi żołnierza Frontu Wyzwolenia, a jednocześnie rebelianta i mordercy. Choć więzień mieni się pułkownikiem (podczas walk zyskał przydomek "Hitler Mussolini"), to jednak podczas procesu wychodzi na jaw, że całe życie był tylko pionkiem w wojennej grze rozgrywanej przez elity, które budują swoje majątki i pozycje na trupach współobywateli.

Obecność na AfryKamerze kina gatunkowego to dla mnie zaskoczenie, ale jakże pozytywne. Mimo kilku fabularnych uproszczeń, film trzyma w napięciu do ostatniej minuty, na dodatek zwraca uwagę na istotne problemy społeczne afrykańskich krajów, takie jak wyzysk, nielegalny handel diamentami, a przede wszystkim werbowanie i szkolenie na bojowników kilkuletnich dzieci. To właśnie ten ostatni wątek zyskuje w "Oku cyklonu" najciekawsze rozwinięcie. Film dobitnie pokazuje, że rządy nie mają żadnego programu ani nawet pomysłu na to, jak przywrócić dziesiątki tysięcy nieletnich żołnierzy do społeczeństwa. Tym bardziej, że każdy z tych straumatyzowanych bojowników może się okazać bombą z opóźnionym zapłonem.

Sztuka a rewolucja

Najlepszym jak dotąd filmem festiwalu jest "Ta rewolucja nie będzie transmitowana" (2016) - pasjonujący i niezwykle dojrzały, nagrodzony w Berlinie FIPRESCI dokument senegalskiej artystki Ramy Thiaw. Reżyserka portretuje członków ruchu społecznego o nazwie "Y'en a marre" ("Mamy dość!"), którzy przemierzali kraj dając występy artystyczne, a przy okazji przeciwstawiając się łamaniu konstytucji przez prezydenta Abdoulaye Wade'a. Tutaj najsilniejszą bronią buntowników nie są karabiny, ale hip-hop - muzyka nie tylko wypełniona informacjami na temat skorumpowanych polityków, ale również przesycona emocjami, zaangażowaniem, rozczarowaniem i nieufnością wobec władzy. Film znakomicie pokazuje, że najlepszą drogą rewolucji nie jest ta wznoszona na maczetach, ale ta wypełniona aktywizmem, oddolnymi inicjatywami, mobilizacją i pobudzaniem świadomości zniechęconych władzą obywateli. Tylko w ten sposób można budować prawdziwe społeczeństwo obywatelskie, choć droga do niego bez wątpienia jest daleka i wyboista.

Adam Horowski

  • 11. Festiwal AfryKamera
  • kino Muza
  • 23-27.04