Spektakl Puls meksykańskiej grupy Teatro al Vacío jest jak piniata - na zewnątrz twarda, a w środku pełna słodkości.
Spektakl Puls meksykańskiej grupy Teatro al Vacío jest jak piniata - na zewnątrz twarda, a w środku pełna słodkości.
Doświadczeni "piloci", miła atmosfera, wygodne siedziska oraz błękitne niebo to gwarant dobrego lotu. Tak więc mali (choć nie tylko) pasażerowie Aero, za którym stoi słowacka grupa Odivo, od dziś na pewno nie będą się bali teatralnych przestworzy.
"Ava" trafiła do polskich kin nie tyle za sprawą decyzji dystrybutora, co samych widzów, którzy w ramach projektu Scope100 wytypowali spośród puli festiwalowych filmów ten, który sami chcieliby obejrzeć na dużym ekranie. Wybór okazał się intrygujący, ale też dyskusyjny - na szczęście w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Dobre słowo, dobra zabawa, dobry humor - taki koktajl na dzień dobry otrzymają dzieci, które odwiedzą Scenę Wspólną, żeby skosztować "Karmelka". Letniej premiery przygotowanej przez Centrum Sztuki Dziecka nie uda się tak po prostu obejrzeć, trzeba jej popróbować. Nie jest to tradycyjny spektakl, lecz spotkanie ze sztuką, w którym każdy uczestnik ma swoją rolę. Aby wspólnie stworzyć wydarzenie idealne, wystarczy przestrzegać jednej zasady - dać od siebie coś dobrego.
Każdy z nas miał kiedyś do czynienia z krnąbrnym sąsiadem albo przynajmniej o takim słyszał. Ale nie każdy posuwał się wówczas do kroków ostatecznych, tylko po to, by postawić na swoim. Islandzkie kino - a w tym wypadku film W cieniu drzewa - jak mało które operuje chłodnym, ale niesamowicie mądrym humorem, który pokazuje wszystkie nasze słabostki i przywary jak na dłoni.
Muzyczny finał Malty nie przyciągnął aż takich tłumów jak rok temu. Nazwiska polskiego kompozytora piosenki literackiej oraz kompozytorów i wykonawców muzyki współczesnej zachęciły jednak zaskakująco wielu, by chłodny, sobotni wieczór spędzić, słuchając takich przebojów jak "Tomaszów" oraz "Groszki i róże".
Międzynarodowy, wielojęzyczny i interdyscyplinarny teatralny kolektyw Needcompany tym razem nie zawiódł, choć jako kurator tegorocznego idiomu zbiera bardzo nierówne recenzje. Wojna i terpentyna w reżyserii Jana Lauwersa, jaką premierowo pokazał w Auli Artis, to pozornie lekka opowieść o rzeczach przytłaczających. Ciężkiej pracy, wojnie, tragicznej miłości i śmierci.
Grunt niby zbadany, więc i ja w tym roku zdecydowałam się na "skok w Maltę". Zapomniałam jak bardzo ryzykowna bywa to "rozrywka".
Idiom chyba nie za bardzo wychodzi Malcie w tym roku, bo organizatorzy powierzyli go artystom, którzy co prawda doskonale odnajdują się w sztukach wizualnych i nieokrzesanych odjazdach rodem z performensu, ale nie potrafią już pokazać choćby przyzwoitego, spójnego spektaklu. Takie mam refleksje po konfrontacji z chaotycznym, tautologicznym i trywialnym "Forever" Lemm&Barkey.
Nazwanie wydarzenia "O, Tomorrow's Parties (or fun is politics)" koncertem mogło być nieco mylące. Znacznie odpowiedniejszym wydaje mi się określenie "muzyczny performance" - jednak i samo słowo "performance" wystarczyłoby, gdyż muzyka w jego przypadku miała odegrać rolę podrzędną - służyła podkreśleniu emocji i przekazu, który zawarty był w słownym manifeście grupy Needcompany. Jak się okazało, przekaz nie do końca był słyszalny.
Działające w ramach Needcompany Ohno Cooperation prezentuje w Pawilonie kilka prac wideo. Najbardziej religijną z nich, a zarazem w tej religijności wyjątkowo perwersyjną, jest "Glory Hole".
Od wczoraj w Pawilonie w ramach Mata Festival Poznań można oglądać prace wideo holenderskich artystów. Jedną z nich jest instalacja "18 Videos" duetu Lemm&Barkey - cudownie wykwintny, dżenderowy dowcip i puszczenie oczka w stronę starej sztuki katolickiej.
Czy najnowsza premiera Teatru Wielkiego - "Napój miłosny" Gaetano Donizetti'ego w reżyserii Andriy Zholdaka jest propozycją odważną? Czy wnosi coś nowego do operowego dyskursu? Czy wreszcie przyjęta przez artystę konwencja jest unikiem od reżyserskiej odpowiedzialności, czy też w ten sposób puszcza on do publiczności oko i pod płaszczykiem humoru opowiada o rzeczach ważniejszych od przaśnej historii będącej podstawą libretta tej właśnie opery komicznej?
Inspirowany prawdziwymi wydarzeniami Sweet country Warwicka Thorntona to film dla nieco bardziej wyrobionego odbiorcy. Widz musi uzbroić się w cierpliwość, której już od dawna nie uczy współczesne kino. Akcja toczy się tu powoli jak słońce po niebie australijskiego interioru, kadry są częściowo puste jak tamtejszy krajobraz, a dialogi bohaterów oszczędne i skromne, jak całe ich życie.
Biografia Barbary Piaseckiej-Johnson to gotowy scenariusz na film, być może nawet oscarową produkcję. Twórcy "No more tears" Polskiego Teatru Tańca przekonywali przed premierą, że także dobry materiał na spektakl. Szkoda, że nie udało im się potwierdzić tego na scenie.
Jedna mieści w sobie chrzest Mieszka I i początek dominacji kościoła katolickiego, 123 lata niewoli, romantyzm, mesjanizm, Wielką Emigrację, kilka przegranych i jedno zwycięskie powstanie, pogromy Żydów i smoleńską katastrofę. Druga musi pomieścić Żyda, narodowego wieszcza, jego kochankę i ciężarną żonę, powstańców listopadowych i wielki, drewniany krzyż. Polska i scena spektaklu Mesjasze. Nic dziwnego, że w obu panuje chaos.
Zakończył się sezon artystyczny w Filharmonii Poznańskiej. Zabrzmiały znane i lubiane dzieła Moniuszki, Beethovena i Szymanowskiego z solistą Nikołajem Znaiderem. Ale dopiero zagrana na finał Beethovenowska V Symfonia, pulsująca emocjami i precyzyjna wykonawczo, potwierdziła wysoką klasę naszej orkiestry.
Blisko trzy godziny trwał czwartkowy koncert zespołu King Crimson w Sali Ziemi. Usłyszeliśmy - rzecz swego czasu niewyobrażalna - sporo hitów z wielkiej przeszłości legendarnej grupy. Publiczność reagowała owacyjnie.
Nie należę do nocnych marków, a bezsennych nocy nie z wyboru miałam w swoim życiu niewiele. A jednak doskonale rozumiem organizatorów festiwalu Bezsenność, iż ten nocny krąg skojarzeń połączyli z muzyką.
Czym są antywzorce i jak działają w obszarze sztuki i kultury wizualnej? Czy w ich charakter wpisane jest wykraczanie poza świat wizualny, a jeśli tak, to w jaki sposób się to objawia i czy w ogóle objawiać się powinno? Jakie niebezpieczeństwa może napotkać artysta eksperymentujący i wychodzący poza pewne już przyjęte normy? Na te i inne pytania próbowano odpowiedzieć w trakcie spotkania w Galerii Miejskiej Arsenał, będącego zarazem promocją książki "Antywzorce" wydanej pod redakcją Karoliny Sikorskiej.