Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Ułani przestworzy

Polskie kino historyczne powoli się odradza. Mieliśmy całkiem niedawno "Miasto 44", "Wołyń" i "Historię Roja" i każdy z tytułów, z różnych względów, był szeroko dyskutowany. Tym razem, w odstępie dwóch tygodni, wchodzą do kin dwa filmy o legendarnym dywizjonie 303 - pierwszy, będący brytyjsko-polską koprodukcją, możemy od piątku oglądać w kinach.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Akcja "303. Bitwa o Anglię" dzieje się w 1940 roku, kiedy Jan Zumbach przedostaje się przez okupowaną Francję do Wielkiej Brytanii. Tam dołącza do grupy polskich pilotów, z których ponoszące ogromne straty siły lotnicze RAF-u formują dywizjon im. Tadeusza Kościuszki. Z początku Brytyjczycy nie mają zaufania do obdartusów i awanturników z Polski, jednak kiedy ci ostatni zaczynają odnosić w przestworzach pierwsze sukcesy, zyskują wśród wyspiarzy powszechny szacunek. Ostatecznie polskim lotnikom zostanie przypisanych 126 zestrzeleń niemieckich samolotów, co będzie najlepszym wynikiem wśród wszystkich jednostek myśliwskich biorących udział w bitwie o Anglię.

Początek filmu Davida Blaira nie zachęca - zamiast skoncentrować się na zarysowywaniu psychologii postaci, twórcy całą ekspozycję poświęcają jednoznacznemu wskazywaniu, kto jakiej jest narodowości. Stąd już niedaleko do symfonii stereotypów. Okazuje się, że Polacy to albo niewylewający za kołnierz kobieciarze, albo głęboko wierzący  młodzi ludzie, zafiksowani na punkcie stawiania kapliczek i ołtarzyków - jak przychodzi co do czego, wszyscy, choć skacowani, jak jeden mąż brawurowi i bohaterscy. Grany przez znanego z "Gry o tron" Walijczyka Iwana Rheona Jan Zumbach, którego uczyniono głównym bohaterem, bardziej niż wielowymiarową postać przypomina komiksowego herosa, który cokolwiek by się działo, nie mrugnie okiem, chyba że sam wyprowadzi się z równowagi i po pijaku nawrzuca jakiemuś wysoko postawionemu brytyjskiemu oficerowi. Znacznie lepiej prezentuje się Marcin Dorociński jako Witold Urbanowicz, ale jego na ekranie akurat jak na lekarstwo.

Nie byłoby filmu o podniebnych bitwach bez efektów specjalnych. Tym ostatnim bliżej do standardów produkcji telewizyjnej, w której niedociągnięcia z racji prezentowania na małym ekranie bywają znacznie mniej widoczne. W kinie miłośników rozmachu rodem z "Dunkierki" mogą przyprawić o bóle głowy, choć należy zaznaczyć, że same potyczki w przestworzach nie nudzą. O tym, by zachwycały, można jednak pomarzyć.

Choć wiele rzeczy zrobiono źle, daleki jestem od stwierdzenia, że "303. Bitwa o Anglię" jest kiepskim filmem. Przeciwnie, stanowi całkiem znośną i bezbolesną rozrywkę. Potencjału nie udało się wykorzystać, ale historia ułanów przestworzy mierzących się z asami Luftwaffe sama w sobie jest tak fascynująca, że film broni się choćby na poziomie fabuły. Mimo budżetowych ograniczeń udało się też wtłoczyć do opowieści pewną dawkę ułańskiej fantazji. Kiedy bowiem Polakom zacinał się spust lub brakowało amunicji, potrafili ryzykancko taranować Niemców lub rozcinać śmigłem ogony wrogich myśliwców, co zostało skrupulatnie odnotowane przez kamerę.

To, co wyszło najlepiej, to jednak precyzyjne oddanie sytuacji Polaków na obczyźnie. Wygnańcy, wyśmiewani i często poniżani przez brytyjskich pilotów, musieli wywalczyć sobie nie tylko wolność, ale również szacunek. To ostatnie uczynili z nawiązką, a mimo to tuż po wojnie zostali potraktowani niezwykle gorzko. Ten aspekt wybrzmiewa w filmie mocno i sugestywnie i to on ratuje Blaira przed symbolicznym zestrzeleniem i reżyserską katastrofą.

Adam Horowski

  • "303. Bitwa o Anglię"
  • reż. David Blair

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018