Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Poszukuję prawdy o chwili

"Dziewięć dni w ścianie" - taki tytuł nosi najnowsza książka Jakuba Kornhausera. To ona była głównym tematem wtorkowego spotkania z poetą w Zamku.

. - grafika artykułu
fot. L. Jańczak

Prowadzący spotkanie prof. Piotr Śliwiński podkreślił trud określenia Kornhausera jako poety lub prozaika ze względu na niejednoznaczną formę, jaką stosuje w swojej twórczości. Prozy poetyckie, którymi najłatwiej zdefiniować próby literackie pisarza, pojawiły się już w poprzedniej, głośnej książce "Drożdżownia". Jednak - jak zaznaczył Śliwiński: - Nową książkę wiele od poprzedniej różni. Tamta jest inaczej skomponowana, a wręcz wydaje się nieskomponowana w porównaniu z nową - mówił. - Są to cztery wersje jednej opowieści o świecie już przepadłym, albo zagrożonym nieistnieniem. To może być też opowieść o wsi, która zamienia się w przedmieście i jest przez nią zżerana, a w końcu połknięta. To może być coś o samoświadomości, która ostatecznie znajdzie potwierdzenie tego czym jest w gromkim, dramatycznym i trochę rozbawiającym siebie i czytelnika sformułowaniu - interpretował. - Czasopisma, w których publikowałem te teksty w pierwotnych wersjach - nieco innych od tych zawartych w książce - były pomyślane jako opowiadania w klasycznej formie tego gatunku - opowiadał z kolei podczas spotkania sam autor. - Dlatego też każdy tekst musiał być jakąś odrębną całością, która sama w sobie posiada jakąś wartość - wyjaśniał. Komentując wyraźne powinowactwo prozy i poezji w swojej książce Kornhauser przyznał, że sam bardziej odczytuje swoje teksty jako lirykę niż epikę. - To, że zgodnie z definicją Darka Foksa, prawa strona tekstu nie jest poszarpana, nie było dla mnie wyznacznikiem. Pisząc, wykorzystywałem zarówno środki z rezerwuaru poezji, jak i prozy, głównie kierując się tym, żeby to było spójne - tłumaczył.

Sporą część spotkania poświęcono pasji Kornhausera jaką jest... kolarstwo. Okazuje się, że rowerowe podróże nie są wyłącznie odskocznią od codziennych obowiązków, ale też zostawiają wyraźny ślad w twórczości poety. - Część tych utworów wiąże się bardzo mocno z moimi osobistymi doświadczeniami rowerzysty, piechura czy wspinacza górskiego. W podtytułach niektórych utworów są często nazwy krakowskich ulic lub peryferyjnych dzielnic tego miasta, o których zapewne większość nawet nie wie, że istnieją. Tam mieszczą się bardzo ciekawe osady porozrzucane między łąkami. Kiedy chodziłem tam jako dziecko, wydawało mi się, że teren ten jest nieomal magiczny - opowiadał w Poznaniu.

Zdradził, że jest też autorem tekstów stricte rowerowo-krajoznawczych w charakterze esejów. Zapowiedział, że w przyszłym roku ukaże się książka, będąca zbiorem tych tekstów. W ubiegłym roku z kolei pojawiła się inna publikacja Kornhausera - "Wolność krzepi" , która tematycznie nawiązuje do jego zamiłowania przyrodą oraz ukrytymi miejscami na prowincji. - Ta moja fascynacja krajoznawcza znajduje ujście w rozmaitych gatunkach literackich - mówił.

Profesor Śliwiński zauważył, że mimo licznych nawiązań do przyrody i otoczenia w literaturze Kornhausera świat zostaje przedstawiony głównie poprzez wypowiedzi poszczególnych postaci. Omawiając kwestie języka, poeta powołał się na autorytet swojego ojca - Juliana Kornhausera, teoretyka, krytyka literackiego, poety. - Wydany przez niego tom "Hurrraaa!" mocno na mnie oddziaływał. Jest to zbiór wierszy, który wykorzystuje język mówiony. Podmiot liryczny wsłuchuje się tu w głosy rozmaitych ludzi, najczęściej takich, którzy tego głosu są pozbawieni np. drobnych pracowników zakładów, działkowców. Zawsze mi się to podobało. Język cofnięty w stronę przedmieść, peryferyjny i próba zatrzymania się przy czymś, co nie nosi w sobie jakiejś pozy, nie jest językiem wystudiowanym, bardzo mnie pociąga - wyznał poeta. Śliwiński dodał, że w tamtym okresie (latach 80. - przyp. red.) taki zabieg był bardzo nowoczesny. - Wielkie narracje, które wtedy panowały uzyskały nagle jakiś kontrapunkt. Przeciwko wielkiej solidarności była tu mała solidarność - mówił prof. Śliwiński.

Rozwijając wątek swojego literackiego gustu, Kornhauser wyznał: - Poszukuje prawdy o chwili. Próbuję uniknąć przeintelektualizowania i w zamian wsłuchać się w zwyczajny, trochę nieudolny język, ale jednak zawierający jakiś wymiar uczciwości. Widzę w takiej metodzie pokłady czegoś co jest niewyczerpane.

Podzielił się także swoją wątpliwością, czy też nieufnością wobec języka poezji: - W niektórych momentach jest on tak wyszukany, że brakuje w nim żywotności. Mam wrażenie, że słuch językowy, który jest mi bliski, kusi niepozornością.

Przyznał, że bardzo interesuje go możliwość łączenia prostego języka mówionego z nieco udziwnionymi formami: - Mam wrażenie, że język wysłuchany i ten surrealistycznie wykreowany pasują do siebie. Możliwości łączenia ze sobą wyrazów z zupełnie innych parafii to dokonanie twórców awangardowych, a dzisiaj może się sprawdzać równie skutecznie.

Julia Niedziejko

  • Z cyklu "Seryjni poeci" - spotkanie z Jakubem Kornhauserem
  • CK Zamek, Scena Nowa
  • 2.04
  • prowadzenie: prof. Piotr Śliwiński

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019