Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Opowieści, co się wydarzyły

- Prezentuję publiczności moją historię, po czym ta część koncertu się kończy i zaczynamy rozmawiać. Gdy mówią mi o swoich losach, jest to dla mnie znacznie ciekawsze od tego, co robię na scenie - mówi Wawrzyniec Dąbrowski, który jako Henry No Hurry! wystąpi w niedzielę w Meskalinie. Koncert w Poznaniu będzie zarazem premierą jego debiutanckiego albumu "The Calving Of Inner Glaciers".

. - grafika artykułu
fot. Magdalena Jagintowicz

Wawrzyńca Jana Dąbrowskiego znają fani takich zespołów, jak Henry David's Gun czy Nocny SuperSam. Równolegle do nich funkcjonuje jego solowy i najbardziej osobisty projekt Henry No Hurry!, który pozwala mu unikać kompromisów. - Z tego powodu ścieżka tego projektu jest trochę nietypowa, bo od samego początku skupiałem się tylko na koncertach. Na początku w ogóle też nie myślałem o tym, żeby zarejestrować mój materiał. Chciałem po prostu wsiadać w samochód i jechać w trasę - wyjaśnia. Niemniej, po pewnym czasie pojawił się singiel, który wydał w 2017 roku. - Był trochę kompromisem. Chciałem też powiedzieć światu "cześć!". Zresztą, tego singla już nie ma, bo się bardzo szybko rozszedł, potem zrobiłem nawet dodruk, który też się rozszedł... - wylicza.

Na koncertach często podkreśla, że Henry No Hurry! to w równej mierze projekt muzyczny, co podróżniczy. Dąbrowski na "postoje" i koncerty preferuje niewielkie miejscowości poza głównymi miastami, które stanowią około 90% odwiedzanych przez niego miejsc.  - Tam czuję się najlepiej. To zupełnie inny sposób koncertowania, niż w dużych klubach i na festiwalach. Henry No Hurry! robiłem z myślą o sobie i trochę mnie zaskoczyło, jak się to rozdmuchało i w jakim kierunku się rozwinęło. Unikam dużych miast, bo najlepiej czuję się na wsi. Mój menadżer mówi zresztą: "nie robimy dziur w trasach, robimy trasy w dziurach". "Dziury" nie są dla nas określeniem pejoratywnym, a raczej czymś gloryfikowanym - przyznaje.

Długie podróże na trasach koncertowych byłyby dla innych uciążliwe, ale dla Wawrzyńca są dodatkową wartością. Czasem, gdy dociera do celu po pięciu godzinach jazdy trochę żałuje, że już musi wysiadać, bo jeszcze z dwie kolejne godziny by z chęcią spędził w drodze. W bagażniku wozi dwie gitary akustyczne (jedna ma standardowy strój, a druga otwarte C), ukulele, gitarę elektryczną, perkusionalia obsługiwane przez niego nogami, dwa mikrofony, miksery, looper oraz dywan, który rozkłada na scenie. Dodatkowo ma własną kolumnę, którą nagłaśnia się w małych lokalach - zwłaszcza w przypadku miejsc, w których dotąd nie odbywały się koncerty.

Opowieści dla krotochwili

Dąbrowski poszukuje porozumienia z lokalną publicznością, którą dzięki projektowi muzycznemu może spotykać. Podoba mu się w takich sytuacjach zupełny brak napięcia czy robienia rzeczy na pokaz - ograniczenie do rzeczy w ich istocie. W niewielkich miejscowościach słuchacze dzielą się z nim historiami ze swojego życia. - Ja mogę ich posłuchać, a oni mnie. A o co w życiu chodzi, jeśli nie o spotkanie różnych ludzi, o pobycie ze sobą? Jest to przyjemne już samo w sobie - mówi.

Te historie są dla niego prawdziwymi historiami prawdziwych ludzi. Ich autentyzm nadaje im wagi, przez co stają się dla niego niewyczerpanym źródłem inspiracji. Niejako siłą rzeczy trafiają potem  do jego rozmyślań, a wreszcie i tekstów. Tu jednak jego "ambicje" (choć to słowo jest trochę nie na miejscu w kontekście projektu pozbawionego pychy i wyśrubowanych, fałszywych aspiracji) się nie kończą. Póki co niewidoczną zupełnie odnogą Henry No Hurry! jest książka - powieść psychologiczna, nad którą obecnie pracuje Wawrzyniec. Związana pośrednio z podróżą, dotyczy dwóch bohaterów: Henry'ego i Harry'ego, dwóch przeciwstawnych sobie charakterów, z których Henry jest tym, któremu się nie spieszy. Zarazem te postacie oddają przeciwne bieguny osobowości muzyka. - Gdy zacząłem ją pisać, powiedziałem sobie, że nie chcę sam na sobie wywierać presji. Stąd tworzenie toczy się samoistnie, długo dojrzewa i niech tak będzie - śmieje się Dąbrowski.

Album, którego miało nie być

Niemniej, książka będzie musiała jeszcze trochę poczekać, bo Wawrzyniec zdecydował się na nagranie swojego materiału. - Namówili mnie do tego ludzie podczas naszych rozmów. Powtarzałem im, że nie chcę myśleć o nagrywaniu albumu i przerabiania otoczki, która się z nim wiąże. To z jednej strony przyjemna praca, a z drugiej ciężka robota. Chciałem sobie tego oszczędzić, ale namówili mnie inni, którzy chcieli posłuchać moich utworów. Poza tym pojawiła się potrzeba domknięcia tego w jakiejś materialnej formie - relacjonuje.

Na tę tak bardzo wyczekiwaną przez fanów płytę "The Calving Of Inner Glaciers" trafiło czternaście kompozycji, z których wszystkie (poza jedną) napisał sam muzyk. - Pomyślałem, że dobrze mi zrobi, jeśli zamknę je wszystkie w formie albumu - tak, jak się zamyka różne przemyślenia w książkach. Album kończyłem w Górach Izerskich, gdzie odnalazłem ciszę i spokój. Gdy teraz go sobie słucham, jestem z niego zadowolony - mówi.

Marek S. Bochniarz

  • Henry No Hurry!
  • Meskalina
  • 24.02, g. 19
  • bilety: 15 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019