Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Ona ma siłę

"CICHA!" Pauliny Wycichowskiej i Malwiny Paszek wbrew pozorom mówi sporo.

. - grafika artykułu
fot. Krzysztof Fabiański

Panowie na spotkaniu po spektaklu milczeli. Głos zabrały kobiety z widowni: - Widziałam o wiele więcej niż przeczytałam w programie. Widziałam to w ruchu i muzyce, która była fenomenalna. Zobaczyłam na scenie w jednej chwili dwie przeskromne kobiety, wspaniale nie tyle uzupełniające się, co dopełniające. Dla mnie to historia kobiet nie tylko na scenie, ale też w życiu. Chciałam Paniom pogratulować. Połączyły Panie w spektaklu wątki tradycyjne i nowoczesność. Dziękuję, bardzo się wzruszyłam. Odnalazłam się w dziewczyńskości - rozbawionej i dzikiej. Ale widziałam też dużo godności.

Kiedy Paulina Wycichowska zobaczyła, a raczej usłyszała na scenie Malwinę Paszek - grała wtedy pierwsze i jedyne skrzypce - to już wiedziała, że muszą rozpocząć współpracę, że "CICHA!" to będzie ich wspólne dzieło. - Podeszłam do niej po koncercie i wszystko to powiedziałam. Tak się poznałyśmy - wspominała tancerka.

Punktem wyjścia do realizacji było połączenie kobiety z naturą. W pracę twórczą zaangażowane zostały kobiety z Polski, Ukrainy i Białorusi. Wycichowska z Paszek zaprosiły je na warsztaty śpiewu i świadomości ciała, podczas których wymieniały się wiedzą na temat rytuałów, w których kobiety pełnią istotną rolę. Zaznajamiały się wzajemnie z rodzimymi historiami i przyśpiewkami. Podczas tych międzykulturowych spotkań okazało się m.in. że dziadek jednej z  Białorusinek był poetą. Kołysankę - o kotku Andrieja Aleksandrowicza - wykonała na potrzeby spektaklu jego wnuczka Maria.

Scena Wspólna bardzo symbolicznie zamieniła się w las, będący częścią codziennego życia dawnych Słowian. Centralną część sceny zajął wielki biały lej. W zależności od pory roku mógł być soplem, kroplą deszczu albo przebijającym się przez konary drzew promieniem słońca. Ale lej był też zwyczajnie drzewem. Artystki przypomniały, że las dysponował niezwykłą mocą. Odwołały się do wierzeń w magiczne drzewa, którymi opiekowały się całe społeczności. Kiedy te obumierały, ludzie obawiali się śmierci i kataklizmów. Przed świętami z kolei składali pod nimi ofiary i przewiązywali wstążką pień, wypowiadając życzenie.  

Tropem przysłowia Wiosna pannalato matka, jesień wdowa, zima macocha Wycichowska z Paszek opowiedziały o wszystkich etapach życia kobiety. Nie skoncentrowały się wyłącznie na pozytywnych aspektach kobiecości, ale podjęły również tematy trudne, często przemilczane. Pokazały siłę kobiet, ale też strach. Na część traktującą o dzieciństwie składały się ludowe wyliczanki i zabawy. Zanim bohaterki zaczęły rozmawiać o kawalerach i pleść warkocze, bawiły się w łapki albo ćwiczyły zręczność, przekładając sznurek w różnych kombinacjach z rąk do rąk. Jeszcze wcześniej jednak obie pozbawione były rys, charakteru. Miałkość okresu niemowlęcego, niepewność, "co z niego wyrośnie" artystki zasłoniły włosami, przykryły chustkami. Ich twarze były przez chwilę niewidoczne.

Nie chce chleba ani syra

wolałabym kawalira!*

Kolejno byliśmy świadkami zakochania i zaślubin bohaterki. Uczestniczyliśmy w ceremonii, podczas której panna młoda zaopatrzona została m.in. w jabłko - symbol dostatku i płodności oraz bukiet rozmarynu, przypisany dziewicom. Bohaterka znalazła się też w zasięgu kropidła z ziół, zasmakowała w tajemniczych potrawach. Niestety jednak nie cieszyła się urokami macierzyństwa. W jednej ze scen Paulina Wycichowska widocznie zamykając się w sobie, ale nie pozostając przy tym w bezruchu, opowiedziała o bólu, jaki przeżywa matka po stracie dziecka. Tancerka wykorzystała w tej historii stłuczone jajko, symbol życia. Pojawia się też żałobna czerń i purpurowa róża. Malwina Paszek jej towarzyszyła. Była zarówno narratorką, jak i pocieszycielką.

W barwistym ogrodzie stoi tam grusza

a pod tą gruszą, pod zieloną

leży podusza

A na tej poduszy Kasia sypiała

niejeden raneczek i wieczoreczek

rzewnie płakała**

Paszek była wierna tradycjom muzycznym kultur słowiańskich. Śpiewała, grała na lirze korbowej, fujarze słowackiej i bębnach. Wielobrzmieniowość liry pozwoliła na przestrzenny puryzm. Looper z kolei, który artystka również wykorzystała w spektaklu, wprowadził do przedstawianych pieśni bit, nieco nowoczesności. Widzowie widzieli, jak muzyka powstaje na żywo.

Jesień i zima w życiu bezimiennej bohaterki, a tak naprawdę każdej kobiety, były dużo mniej dynamiczne niż pozostałe okresy. Mijały tym szybciej, bo upływały pod znakiem pielęgnowaniu domu i rodziny, niekończących się obowiązków. Opowiadały o momencie, w którym kobieta jest już dojrzała i wie, co dla niej jest ważne. Wycichowska akurat niczym robot podejmowała domowe wyzwania. Gotowała, sprzątała, ale nie zapominała przy tym o swojej kobiecości. Artystki zadbały o to, by widzowie rzeczywiście poczuli domowe ciepło. Siedzący z przodu poczuli unoszącą się znad garnka z ciepłym mlekiem wanilię.

Młodość na oczach widzów w zatrważającym tempie zaczęła tracić głos, jędrność, zaczęła się pochylać. Z godnością odchodziła, zostawiając miejsce kolejnym pokoleniom, czego symbolem było lepienie ciasta z wcześniej rozbitego jajka, mąki i wody. Ruchliwa młodość poddała się losowi, nie wyrywała. Kiedy bohaterkę opuściła już dusza, Paulina Wycichowska, częstując migdałami i ciastkami, opowiedziała widzom przypowieść o rzęsie z oka wilka, która kończy się tak:

Idź w las, idź w las. Jeśli nie wejdziesz do lasu, to nic ci się

nie przydarzy i nigdy nie zaczniesz naprawdę żyć. 

Idź w las, idź w las.***

Monika Nawrocka-Leśnik

* wielkopolska śpiewka ludowa, opr. J. Sobieska

** "Pieśni domowe i polne śpiewanki", opr. M. Brzuskowska

*** "Biegnąca z wilkami", aut. Clarissa Pinkola Estes

  • "CICHA!"
  • reżyseria i choreografia: Paulina Wycichowska
  • muzyka: Malwina Paszek
  • Scena Wspólna
  • prapremiera: 11.10
  • wiek: 16+

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019