Jeden z najsłynniejszych portretów w historii sztuki, rysunek węglem, zrobił Albrecht Dürer swojej matce - w 1514 r., na krótko przed jej śmiercią. To nie jest portret momentalny ani z rodzaju tych "mile widzianych". Foto-Greger nie przekonałoby z jego pomocą rzeszy amatorów w całym kraju do kupna aparatu fotograficznego, by mieli radość z utrwalania bliźnich.
Magister
Kazimierz Greger chciał nade wszystko, by jego klienci mieli z fotografowania przyjemność. Dlatego wydawał dla nich co roku bezpłatny Poradnik, gdzie w krótkich artykułach w jasny sposób wprowadzano ich w podstawowe arkana techniczne. Pomijając "wstępniaka" pióra samego Gregera, żaden z tekstów nie jest podpisany. Podejrzewa się Tadeusza Cypriana, lecz przecież ten niezmordowany publicysta nie mógł robić wszystkiego, a zdjęcia obok porad wskazują, że w Poradnik zaangażowanych było przynajmniej kilku członków Towarzystwa Miłośników Fotografii TMF. Greger był jego skarbnikiem i z mocą je wspierał. Koledzy pomagali więc jemu - udostępniali ilustrujące poszczególne porady zdjęcia. Dlaczegóż by nie mieli i pisać? Jeśli oczywiście potrafili. Wydaje się, że jednym z takich był "mgr Z. Pawłowski". Brzmienie tej sygnatury jest ważne. Już wcześniej pisałam, jak ważny był snobizm w gronie amatorów międzywojennej fotografii w Polsce.
W spisie fotografów Wystawy Fotografiki Polskiej w Lublinie w 1938 r. pojawia się wśród członków poznańskiego TMF Pawłowski Zygmunt, z adresem zamieszkania przy Cieszkowskiego 9. Inny członek TMF na tej wystawie, Henryk Olszański, mieszka pod numerem 5, co sugeruje, jak istotne były zależności towarzyskie w kształtowaniu grona Towarzystwa. Rodzinne pewnie też: w Lublinie Pawłowski Zygmunt pojawia się obok Pawłowskiego Adama, który przynajmniej od 1934 r. był w poznańskim TMF.
Przy żonie?
Adam to kupiec, rocznik 1902 r. W 1931 r. ożenił się z Martą Łukaszewską i zamieszkał początkowo u teściów, lecz na wystawach podpisywany jest już adresem przy Prusa 18 m 5. Też udostępniał zdjęcia Poradnikowi, przy czym - jak i inni autorzy - często fotografie z wystaw. Jeśli naprawdę był bratem Zygmunta, i to tego, który w księdze adresowej na rok 1923 występuje pod numerem 22 przy Mielżyńskiego jako wydawca (!), to wszystko jasne: Zygmunt nie uchował się na rynku w tym zawodzie, ale słowo pisane było mu bliskie, więc brat przekonał go do udzielania się w TMF i w Poradniku. W każdym razie przy Mielżyńskiego 22 dziesięć lat później wymienia się Pawłowską Wandę, właścicielkę pensji... Żonę (byłą)? Siostrę? Zygmunta w adresarzu z 1933 r. nie ma wcale, a po pięciu latach on sam podaje w katalogu wystawy adres przy Cieszkowskiego. Może jest urzędnikiem, może "przy żonie", jednakoż z pewnością "magister" oraz: inteligentny, przystojny i nieco zblazowany. Te cechy czyta się z jego autoportretu, który ukazał się jako ilustracja przy tekściku Zdjęcia portretowe w Poradniku z 1936 r. Opublikowano też drugie zdjęcie jego autorstwa - portret dziecka.
Autorytet
"Wskazania ogólne: nie naświetlać za krótko. Przy dobrze naświetlonych zdjęciach portretowych małe nierówności skóry, zwłaszcza zmarszczki, nie uwydatnią się tak silnie, jak przy zdjęciach krótko naświetlonych" - przestrzegał autor porad w 1937 i 1938 r. Ciągnął dalej, żeby nie fotografować zbyt blisko, że lepiej potem powiększyć zrobione zdjęcie niż narażać portretowanego na wychwycenie wszystkich jego mankamentów. W świetle sztucznym zaś lepiej za wiele z tym światłem nie eksperymentować. Ma być miło i bezpiecznie. "Podobieństwa portretowe najczęściej osiąga się przy jednym źródle świetlnym, którego działanie spotęgować jeszcze można przez zastosowanie ekranu (serwetka, biała tektura lub l. p. [lniane płótno?])".
Tylko autoportret Zygmunta widnieje przy tekstach o portretach. Na dodatek spogląda z niego mężczyzna, który ma czas, luz i spleen, by coś "skrobnąć", i chyba tak jest. W listopadzie 1937 roku jest już nawet autorytetem w randze członka Sądu Konkursowego Poradnika obok Gregera ("prezes") i Cypriana ("dr"), choć ciągle jako "mgr". Konkurs za to ważki i ogromny, "rozpisany dla wszystkich fotoamatorów, którzy w 1935-37 zakupili w Foto-Greger jakikolwiek fotoaparat", a firma była wszak największą w Polsce. Po roku Z. Pawłowski może przełamać bezpieczny schemat i zaszaleć. "Głowy o energicznych profilach" - pisze odważnie - "dają nam najmniej rozczarowań; silne cienie pod oczami i nosem nie przeszkadzają wcale, podkreślając raczej ich charakterystykę". Ilustracją jest plenerowe zdjęcie autorstwa Gregera - "prezesa". "Mgr" szaleje bezpiecznie.
Monika Piotrowska
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018