Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Nadawać na podobnych częstotliwościach

Z Marcinem Sompolińskim, dyrygentem, pomysłodawcą Speaking Concerts, o ogólnopolskim programie "Nie boję się muzyki" rozmawia Magdalena Lubocka. 

Marcin Sompoliński. Fot. archiwum prywatne - grafika artykułu
Marcin Sompoliński. Fot. archiwum prywatne

Kto się boi muzyki?

Wiele osób! Pani uważa inaczej? Zazwyczaj obawiamy się tego, czego nie znamy. To zupełnie normalne - kiedy znajdujemy się w sytuacji, która jest dla nas obca, która nie jest czymś, do czego przywykliśmy, trawi nas jakiś wewnętrzny niepokój. Wszyscy ludzie, którzy nie zapoznali się z muzyką w domu i nie zetknęli się z nią wcześniej w bliższy sposób, żyją z tego typu obawą. Ta obawa ma czasem przyczyny stricte socjologiczne. Boimy się na przykład przyznać, że czegoś nie wiemy, gdyż jest to dla nas krępujące.

Właśnie dlatego muzyki boi się zbyt wiele osób - to jest problem naszego wychowania jako społeczeństwa. Pewien mój kolega - bardzo duży oryginał - kolekcjonuje różne wydawnictwa. Kilkanaście lat temu kupił sobie rozmówki polsko-angielskie, wydane w Anglii w roku sześćdziesiątym czwartym. Rozpoczynały się od standardowych dialogów typu: "How are you? I'm fine, thank you". Tłumaczenie tego zwrotu było takie: "Co słychać? Stara bieda". To było bardzo polskie. W ostatnich latach trochę się pozmieniało, stąd pomysł takiej akcji. 

Co jeszcze przybliży nam nowy program? W czym będzie różnił się od dotychczasowych Speakingów?

Projekt ma przyciągnąć ludzi na różne sposoby i spowodować mobilność odbiorców, ale Speaking wciąż jest jego osią. Podstawą programu stanie się pewna płyta - niejako abecadło projektu - która zostanie rozkolportowana bardzo szeroko. Płyta ta nie stanowi dokładnej rejestracji Speakingu, jest łatwiejsza w odbiorze. Jeżeli ktoś zasmakuje w tym nagraniu, będzie miał szansę przyjechać do trochę większego ośrodka na Pocket Concert. 

Co to takiego?

Pocket Concert to jest, mówiąc biznesowo, franczyza. To znaczy: my dajemy kontent, a oczekujemy, że ktoś wykona resztę. Czyli znajdujemy partnerów, którzy prowadzą przykładowo audycje muzyczne. Dajemy im gotowy scenariusz wraz z materiałami multimedialnymi, czyli taki mini Speaking Concert, bo w kameralnej obsadzie, za to dokładnie zaprojektowany w kwestii tego, co ma się w nim wydarzyć. Zostaje oczywiście pewien margines na kreację człowieka, który będzie go prowadził. Przeprowadzenie akcji o tak szerokim zasięgu i sterowanie nią centralnie jest trudne, a po drugie wymagałoby kolosalnego sztabu ludzi. Zachęcając lokalne biuro koncertowe do realizacji naszego projektu, przerzucamy na nie ten obowiązek. W zamian biuro może używać tego materiału w przyszłości do woli. Jest to, w pewnym sensie, obustronny deal.

Wymyśliliśmy to tak, żeby wszystkim się chciało. Scenariusze napisaliśmy w taki sposób, żeby osiągać kolejne stopnie wtajemniczenia. Płyta jest czymś bardzo łatwym w odbiorze, a na Pocket Concert składają się nieco trudniejsze rzeczy, jeszcze trudniejsze są na Speakingu. Chcemy jak najwięcej ludzi zachęcić do aktywnego uczestnictwa i stymulować mobilność słuchaczy.

Jaka jest recepta na pozbycie się strachu przed muzyką?

Już przy tworzeniu Speakingów przyjęliśmy filozofię, która się nazywa "broń Boże dzieci z autobusu". To znaczy: można zrobić koncert i bardzo łatwo zapewnić frekwencję, dzwoniąc do dziesięciu ośrodków i dwudziestu nauczycieli. Pytanie tylko, czy ci słuchacze, którzy zostaną w ten sposób przytargani na koncert, przyjdą z własnej woli drugi raz. Zawsze się tej zasady trzymaliśmy, a choć bywało kiedyś i tak, że nie udało się wypełnić sali, nigdy nie posiłkowaliśmy się takimi chwytami. Teraz dochodzi do sytuacji odwrotnych. Jeśli dzwoni nauczyciel z pytaniem, czy może przyprowadzić klasę, bo bardzo mu na tym zależy, to znaczy, że on sam do tego doszedł, poznał nasze koncerty i uważa, że są czymś wartościowym dla uczniów. Chodzi o to, żeby pokazać ludziom, że muzyka nie jest straszna, że nie trzeba się bać, tylko przyjść.

W tej chwili na każdym Speakingu sala pęka w szwach. Czy jest to już stała publiczność?

Tak, bardzo wielu z tych ludzi to stali słuchacze. Wiemy to, bo kiedy tylko rozpoczyna się sprzedaż biletów, pewna pula jest wykupywana natychmiast. To znak, że nabywają je ludzie biorący udział w tych koncertach regularnie. Świetnie! Wciąż jednak chcemy docierać z naszym produktem do następnych. Bardzo nas cieszy, że projekt, pomyślany pierwotnie jako typowo studencki, mocno się rozrósł wiekowo, i to w obydwu kierunkach. Zwłaszcza podbudowuje nas zainteresowanie ludzi starszych.

Przygotowania programu "Nie boję się muzyki" zaowocowały współpracą z Filharmonią Gorzowską. Czy jest to początek ekspansji Speakingów na szerszy obszar? Zdarzyły się już w ubiegłych latach koncerty w Warszawie, Łodzi...

Tak, koncerty graliśmy w Warszawie, Łodzi i Koninie. Walczymy, ja jestem uparty, zdeterminowany. Mam nadzieję, że nastąpił pewien przełom i że pojeździmy sobie trochę z Requiem. Myślałem kiedyś, że kolejne projekty będą mi przychodzić coraz łatwiej. Tymczasem jest coraz trudniej. Tak naprawdę każdy z koncertów przygotowujemy dłużej niż poprzedni. Zawiesiliśmy poprzeczkę wysoko i po prostu musimy się starać.

Myślałem też oczywiście o telewizji, tylko że zdarzyła się kiedyś taka sytuacja... Miałem mieć przydzielonego reżysera, profesjonalistę telewizyjnego. Ale kiedy usłyszałem, że o tym wspomnieć nie mogę, że to za trudne, a tu mam opowiedzieć dowcip, powiedziałem im: "cześć". Staramy się zawsze zbalansować te koncerty - podać je lekką kreską, ale też przemycić wartościowe treści. Z drugiej strony jestem w stanie obronić merytorycznie każde zdanie, które tam wypowiem. Dlatego często na przykład nad jednym spójnikiem zastanawiamy się dwie godziny. Mówiąc o pewnych rzeczach dokonujemy uproszczeń. Najtrudniejsze jest to, żeby nie przekłamać.

Zwłaszcza, gdyby próbowało się tego dokonać w pojedynkę.

Dlatego cieszę się, że spotkałem Mikołaja Rykowskiego. To pierwszy znany mi muzykolog, który... kocha muzykę. Bardzo dobrze się rozumiemy i generalnie dużo gadamy na temat kolejnych scenariuszy koncertów. One są w segmentach gotowe, ale pewne rzeczy skleja się dopiero na sali, w zależności od reakcji publiczności. Był na przykład taki punkt w bieżącym scenariuszu. Siedzę sobie i myślę: "Boże! Przecież ten tekst trzeba zmienić. Musimy znaleźć dziecko!". Do koncertu mieliśmy tydzień. Wieczorem dzwoni do mnie Mikołaj: "Musimy zmienić ten tekst, tam po prostu powinno zagrać dziecko!". Chodzi o to, żeby nadawać na podobnych częstotliwościach.

Rozmawiała Magdalena Lubocka

Marcin Sompoliński - ur. 13.10.1964 r. w Gdyni, dyplom dyrygenta uzyskał w 1989 r., w 2007 roku został profesorem. Współpracuje z wieloma orkiestrami w kraju i zagranicą, wśród najważniejszych dokonań - koncerty monograficzne Arvo Pärta i koncert Giya Kanczeliego. Jest pomysłodawcą cyklu Speaking Concerts. 

"Nie boję się muzyki" to ogólnopolski projekt edukacyjny, którego celem jest kształcenie młodych ludzi na świadomych i aktywnych uczestników życia muzycznego. Organizatorzy chcą stymulować zainteresowanie młodych ludzi muzyką klasyczną. Projekt jest skierowany przede wszystkim do uczniów szkół ponadgimnazjalnych oraz studentów, ale biorą w nim udział również osoby starsze. 

  • najbliższy Speaking Concert: "Music in death camps" 09.05