Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Muzyka na niepewne czasy

Blisko trzy godziny trwał czwartkowy koncert zespołu King Crimson w Sali Ziemi. Usłyszeliśmy - rzecz swego czasu niewyobrażalna - sporo hitów z wielkiej przeszłości legendarnej grupy. Publiczność reagowała owacyjnie.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

"Nie ufaj nikomu po trzydziestce" - głosiło jedno najgłośniejszych haseł kontrkulturowej rewolty końca lat sześćdziesiątych. Cóż jednak począć, gdy dziś (pół wieku później!) na scenie staje zespół, który pierwsze i jakże ważne kroki stawiał właśnie w tamtej epoce? Zespół, dodajmy, prowadzony przez tego samego lidera co wtedy. Zespół dający dziś, pod przewodnictwem owego ponad siedemdziesięcioletniego gitarzysty, wyśmienity koncert. To znakomity przyczynek do potwierdzenia starej prawdy, że King Crimson to grupa paradoksów. Grupa o pięknej, wielkiej przeszłości i - co równie ważne -  nadal poruszająca żywe emocje. Także nadal wybitna jako zespół koncertowy, czego mieliśmy okazję doświadczyć w czwartkowy wieczór w poznańskiej Sali Ziemi (zespół grał w tym samym miejscu również w środę).

Wierny i nie

Robert Fripp - ów sławny lider jednego z największych zespołów w historii muzyki rockowej - nigdy nie był sentymentalny. Nie był też wielbicielem zwyczajowych chwytów pod publiczkę, polegających na odgrywaniu przez dziesięciolecia kilku dawnych przebojów i wskrzeszaniu dawnych, zapomnianych często emocji. To on mawiał o własnych koncertach  do dziennikarzy (a w ślad za nimi do swej publiczności): "Nie liczcie na nic, w przeciwnym wypadku będziecie zawiedzeni. Jeśli pójdziecie bez żadnych oczekiwań, wtedy macie szansę czegoś doświadczyć". A oczekujących na hity sprzed lat przestrzegał: "Pewien okres w działalności King Crimson jest już zamknięty i nie mam zamiaru do niego wracać". Cóż z tego, kiedy po wielu latach wierności tym zasadom lider postanowił, wspólnie z najnowszą inkarnacją swego sławetnego zespołu, poprzypominać utwory (również te najsłynniejsze) ze swej wielkiej przeszłości. Ot, właśnie paradoks. Ale jaki piękny.

Zwłaszcza, że Fripp jest w pewnym sensie wierny i jednocześnie niewierny wspomnianej powyżej zasadzie. Zawsze interesowało go to, co świeże, nowe, aktualne. I wraz ze swym dzisiejszym ośmioosobowym składem muzyków (z trzema perkusistami, grającymi niejednokrotnie unisono!) wraca do dawnych tematów. Ale brzmią one zazwyczaj zupełnie inaczej niż przed laty - nabierają nowego wigoru, energii, a czasami - z rzadka - liryzmu.

Zagadki

Rzecz prezentuje się przy tym o tyle szczególnie, że artyści mimo grania tak dynamicznej, energetycznej, transowej czasami muzyki, nie grzeszą sceniczną ekspresją. Fripp, jak wiadomo od lat, najbardziej lubi spędzać rockowe koncerty siedząc na krzesełku - i oczywiście tak było też tym razem. Członkowie zespołu wyglądali niczym naukowcy, rozwiązujący skomplikowane zagadki matematyczne (którymi skądinąd są utwory King Crimson): w białych koszulach, krawatach, kamizelkach, jedynie marynarki poszybowały gdzieś za scenę. Tylko perkusiści pojawili się w ciemnych koszulach. Nawiasem mówiąc, co charakterystyczne dla scenicznego wizerunku zespołu w ostatnich latach - to właśnie owe trzy perkusję stanowią na estradzie pierwszy front przed publicznością. Dopiero za nimi, na lekkim podwyższeniu, mieści się pozostała piątka instrumentalistów. To też wyraźny sygnał filozofii Frippa: bazą dla granej przezeń dziś muzyki jest rytm, czasami gęsty, mocny, zwielokrotniony. Dopiero na jego tle powstają słynne frippertronics i inne wyrafinowane gitarowe arabeski lidera - oraz rodzi się brzmienie całego zespołu.

Oczy i uszy

Skoro niemal cały czas mowa o liderze King Crimson, wspomnijmy jeszcze jedną ważną rzecz. Fripp bowiem od lat nie akceptuje na koncertach obecności kamer, nagrywarek, nagrywających smartfonów, telefonów itd. Na łamach miesięcznika "Tylko Rock" tłumaczył kiedyś swą filozofię: "Jeśli ktoś jest skoncentrowany na nagrywaniu, a więc lokuje się poza czasem i przestrzenią, w których koncert się rozgrywa, robi dziurę w atmosferze osłaniającej całe zdarzenie. Taki koncert jest koncertem okaleczonym". Dlatego też i czwartkowy wieczór rozpoczął się od stosownej prośby do publiczności i apelu, by rejestrować koncert jedynie za pomocą oczu i uszu. Z tej też przyczyny i my nie jesteśmy w stanie zaprezentować żadnego koncertowego zdjęcia z czwartku. Widzowie otrzymali zgodę, by fotografować wyłącznie na sam koniec, gdy już wybrzmi muzyka, a legendarny basista Tony Levin (a i sam Fripp, jak się okazało) sam będzie chciał zrobić zdjęcia fanom.

Proporcje

Dla lidera zawsze szalenie ważne były proporcje między amerykańskimi a brytyjskimi muzykami w zespole. Obie tradycje są dla niego bardzo ważne - ale muszą się równoważyć. Rzecz być może sięga jeszcze wspomnianego końca lat 60., gdy Fripp, jak twierdził, dziwił się (choć nie krytykował), temu, że muzycy z Wysp tak mocno zafascynowali się amerykańskim bluesem, a raczej lekceważyli tradycję europejską. Przy czym on sam traktował tę tradycję bardzo szeroko, wskazując m.in. na fascynację językiem dzieł Strawińskiego, Bartoka, muzyki współczesnej. Z tego bogactwa wyrasta też dzisiejsza twórczość  King Crimson. Twórczość, która absorbuje wszystkie dotychczasowe inspiracje i stylistyczne "zakręty" grupy: od rocka progresywnego przez nową falę, fascynację jazzem i awangardą, po momentami niemal heavy rockowe brzmienia. Na tym wszystkim lider funduje dzisiejszy oryginalny styl własnego zespołu. A współtworzy go - warto wspomnieć - pięciu Brytyjczyków i trzech Amerykanów.

Grupa przyjechała do Poznania w ramach trasy zatytułowanej "Uncertain Times European Tour". Może ów przekrojowy program koncertu to zatem nie tylko efekt narosłych sentymentów, ale i próba znalezienia odpowiedzi na dzisiejsze "niepewne czasy"? Może siły, natchnienia, harmonii trzeba dziś szukać w muzyce z przeszłości?

Słowa klucze

Pierwszoplanową rolę, zaraz obok lidera, pełni gitarzysta i wokalista Jakko Jakszyk. Instrumentalnie znakomity, wokalnie - trzeba przyznać - jednak ustępujący takim byłym legendom grupy jak m.in. Greg Lake, John Wetton czy Adrian Belew - których dawne piosenki śpiewa. Choć, podkreślmy, śpiewa bardzo przekonująco. Obok niego sceniczną "drugą linię" podtrzymuje też wspomniany Tony Levin - jeden z największych basistów w historii rocka  (nie starczyłoby tu miejsca na wymienienie wszystkich jego dokonań), Mel Collins na fletach i saksofonach (który powrócił do zespołu po czterech dekadach!) oraz Bill Rieflin na instrumentach klawiszowych (by pokazać jego stylistyczną rozpiętość wspomnijmy, że grał m.in. z R.E.M. ale też tak radykalnymi brzmieniowo i oryginalnymi zespołami jak Ministry czy Lard). Pierwsza linia zespołu to perkusiści Pat Mastelotto, Jeremy Stacey i Gavin Harrison. Wspólnie w oktecie tworzą imponującą, mocną, wyrazistą muzyczną strukturę. Porywającą siłą brzmienia, ale i jej konstrukcją i intelektualnym formatem twórczości Frippa. Ten ostatni sformował kiedyś trzy słowa klucze do charakteru swego zespołu: "energia, intensywność i eklektyzm". Czwartkowy wieczór potwierdził ich aktualność.

Części składowe

King Crimson powrócił do Poznania niemal dokładnie po osiemnastu latach. Wtedy kwartet ze śpiewającym Adrianem Belew wystąpił w Arenie i zagrał (fenomenalnie) głównie nowy, współczesny materiał. Teraz było równie wspaniale, ale inne były niemal wszystkie "części składowe": od liczby muzyków na scenie, poprzez fakt, że publiczność na czwartkowym koncercie siedziała (ot choćby jak na koncercie muzyki współczesnej), poprzez stylistykę - bo sięgając tak głęboko do własnej przeszłości zespół otworzył się na wiele inspiracji i skojarzeń, aż po wspomniany repertuar wieczoru. A zabrzmiały - ku zachwytowi publiczności - m.in. takie hity jak "Epitaph", "The Court of the Crimson King", "Starless", "Larks Tongues In Aspic, part two", "Islands", "Indiscipline", "21st Century Schizoid Man". Jako się rzekło wszystkie w aranżach nawiązujących do oryginalnych wersji, choć jednak dzięki dzisiejszemu instrumentarium i scenicznej interpretacji - brzmiące po nowemu. Jestem przekonany, że żaden z fanów zespołu nie mógł tego dnia czuć niedosytu.

Tomasz Janas

  • King Crimson: "Uncertain Times European Tour"
  • Sala Ziemi MTP
  • 14.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018