Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Mamy dowody miłości

Rozmowa z Janem A. P. Kaczmarkiem*, dyrektorem festiwalu Transatlantyk, który startuje 15 sierpnia.

Jan A. P. Kaczmarek, fot. Szymon Kaczmarek - grafika artykułu
Jan A. P. Kaczmarek, fot. Szymon Kaczmarek

Sylwia Klimek: Rozmawialiśmy dokładnie rok temu, kilka tygodni przed inauguracją premierowej edycji festiwalu Transatlantyk. Czuje Pan dziś większy spokój niż wtedy? Czy wręcz przeciwnie?

Jan A.P. Kaczmarek: - Z jednej strony jestem spokojniejszy, bo mamy sprawdzony zespół, lepiej rozumiemy dynamikę dużego festiwalu. Z drugiej strony - ponieważ jesteśmy bardzo ambitni - cały czas stawiamy sobie wyzwania, które mogą przekraczać nasze oczywiste możliwości. Cały czas wybieramy między tym, co możliwe, a tym, co naprawdę chcielibyśmy zrealizować. Stąd przed drugą edycją odczuwać mogę pewien niepokój. Mieszankę emocji.

Z roku na rok rosną oczekiwania widzów...

- Dla mnie zobowiązująca jest legenda Poznania jako miasta lepiej zorganizowanego niż reszta Polski. Ja przywożę do Poznania legendę skutecznej Ameryki, która też jest mistrzem w organizacji. Musimy więc zrobić festiwal, który jest wyjątkowy - także pod względem organizacyjnym.

Na pewno czuje Pan satysfakcję, że pierwsza edycja festiwalu nie była jednocześnie ostatnią, choć nieprzychylni Transatlantykowi tak mu wróżyli.

- Wielką. Bo zrobienie nowego festiwalu, od podstaw, od zera to wielka próba. Najważniejsza próba to spotkanie z publicznością, obawa, czy ludzie w ogóle przyjdą, a jak już przyjdą, to czy wyjdą nakarmieni - myślę o nakarmieniu ich umysłów i serc. Rok temu się udało.

Czy jest coś w kontekście Transatlantyku, z czego nie jest Pan zadowolony? 

- Nikt nam nie zarzucił żadnego istotnego błędu, zresztą wszystkie starannie ukryliśmy (śmiech). Nie zdarzyło się nic takiego, co mroziłoby krew w żyłach. Raczej drobne niedociągnięcia, spóźnienia. Nic, co by systemowo stanowiło problem. Ludzie byli pod wielkim wrażeniem perfekcyjnej organizacji. To był dla nas prawdziwy komplement.

Naszą siłą była ogromna grupa wolontariuszy, bardzo utalentowanych młodych ludzi, którzy z wielką pasją i kompetencją zajmowali się gośćmi. Nie było czego poprawiać.

Jedyna rzecz - to tym roku mamy mniejszy budżet. Ale wciąż jest to budżet, który daje nam możliwość funkcjonowania w kategorii dużych festiwali.

Program Transatlantyku w 2011 r. zbudowany był wokół kilku dużych punktów: konkursy kompozytorskie, Kino Kulinarne, Master Classes, czyli spotkania z wybitnymi twórcami, Wiosna Arabska, Nowe Kino Niemieckie, itd. Jak będzie w tym roku?

- Struktura festiwalu pozostaje ta sama, ale staramy się w każdej z tych części zrobić krok naprzód. Kino Kulinarne będzie jeszcze lepiej przygotowane niż w zeszłym roku. Nasz związek z berlińskim festiwalem filmowym, z którego zaczerpnęliśmy tę sekcję, jest jeszcze bliższy - zostaliśmy oficjalnym partnerem Berlinale. W ramach tegorocznej edycji Kina Kulinarnego pokażemy pięć znakomitych filmów. Dyrektorem kulinarnym festiwalu będzie świetny młody kucharz, którego odkryliśmy w Poznaniu. Oczywiście mogę przywieźć najlepszych kucharzy ze świata - z Paryża, Londynu, z Włoch. Ale uważam, że warto promować nasze polskie talenty. Idąc za terminem, który wprowadziłem do Polski w zeszłym roku: "glokalny" - chcemy wspierać nasze lokalne odkrycia, nadawać im blask na jaki zasługują, tak by ich działalność zdobyła globalny kontekst. I żeby ludzie, których angażujemy reprezentowali tzw. światowy poziom. I ten kucharz ma ten poziom. To jest pan Krzysztof Rabek, szef kuchni restauracji Hugo.

Zaplanowaliśmy pięć kulinarnych wieczorów, w trakcie których pokażemy pięć filmów. Publiczność po seansie kinowym w Multikinie 51 przemieści się do restauracji. I tam na żywo będziemy oglądać pracę Krzysztofa, a następnie wspólnie spróbujemy jego kulinarnych propozycji, nawiązujących do wyświetlanego tego dnia obrazu. Na spotkanie z publicznością planujemy zaprosić także twórców filmów lub osoby w nich występujące. Mam nadzieję, że nam się to uda.

W ubiegłym roku bardzo silnie podkreślał Pan ekologiczny charakter festiwalu. Tak już pewnie zostanie.

- Oczywiście. W tym roku także mamy sporo filmów, które dotyczą tego tematu. Cały program filmowy podzieliliśmy na 18 sekcji, jedną z nich jest Transatlantyk Eko z takimi filmami - polskimi premierami, jak m.in. dokumenty z Sundance "The Atomic Stated of America" czy "Connected". W tegorocznej edycji pokażemy ponownie także Nowe Kino Niemieckie z rewelacyjną , nagrodzoną w Berlinie "Barbarą" oraz kontynuujemy Wiosnę Arabską, bo przecież tam wciąż dzieją się rzeczy ważne i nieodgadnione. I cały czas trzeba o nich mówić.

Jedną z sekcji w tym roku poświęcimy także ruchowi Occupy Wall Street, który wystartował we wrześniu 2011 na dolnym Manhattanie demonstracją i przemarszem młodych ludzi przez Most Brookliński. To ruch, który wciąż się rozprzestrzenia, a ma swoje źródło w kryzysie finansowym w USA. Na nasz festiwal przyjedzie jeden ze świadków tamtych wydarzeń z Nowego Jorku, który opowie nam jak to wyglądało od środka. Zrobimy  być może także małą rekonstrukcję tego, co działo się wówczas na nowojorskich ulicach.

Transatlantyk to także dwa duże konkursy kompozytorskie.

- Które już są bardzo znane na świecie. Dlatego dostaliśmy w tym roku mnóstwo zgłoszeń z całego świata - także z Polski, co jest niezwykle dla mnie ważne. Będziemy mieli ponownie silne merytorycznie jury, złożone z wybitnych przedstawicieli, przede wszystkim amerykańskiego świata filmu i muzyki. No i oczywiście znakomite nagrody - ich łączna wartość wyniesie 70 tys. dolarów.

Na czym polega różnica między tymi konkursami?

- Pierwszy z nich - Film Music Competition polega na tym, że uczestnik ściąga z internetu dwa filmy i komponuje do nich muzykę. Przesyła ją do nas, my oceniamy i wyłaniamy 10 finalistów. Podczas festiwalu odbywa się wielki finał z udziałem jury i publiczności.

Drugi konkurs, Instant Composition Contest - całkowicie eksperymentalny, nieznany na świecie - to konkurs tzw. "natychmiastowej kompozycji". Muzyka powstaje na oczach widzów, w interakcji z obrazem. Wygląda to tak: w sali nr 1 czekają wszyscy uczestnicy. Zabieramy jednego z nich do sali nr 2, gdzie pokazujemy mu 5-minutowy film. Natychmiast po obejrzeniu wychodzi na scenę, gdzie czeka fortepian, wielki ekran i publiczność. Musi grać, tworzyć utwór na oczach publiczności. To bardzo ekscytująca dyscyplina.

W tym roku planujemy transmisję na żywo tego konkursu w TVP Kultura.

Transatlantyk zaanektuje kolejne przestrzenie w mieście?

- Główną festiwalową przestrzenią będzie w tym roku Multikino 51, gdzie już tradycyjnie odbędą się projekcje filmów oraz Concordia Design, w której powstanie klub festiwalowy. Większe przedsięwzięcia muzyczne odbywać się będą między Filharmonią a Operą. W tym roku cała przestrzeń będzie więc bardziej skupiona.

A Instytut Rozbitek?

- Tam - podobnie jak w roku ubiegłym - zaplanowaliśmy większość Master Classes, także jeden z koncertów, a może nawet dwa. Oraz oczywiście kilka pokazów filmowych. Chcemy, żeby Rozbitek się rozwijał, a lokalna społeczność też miała tam swoje filmowe święto.

Transatlantyk znalazł już swoje stałe miejsce na festiwalowej mapie Poznania, czy wciąż go szuka?

- Jest tyle "dowodów miłości" z obu stron, że myślę, że tak. Daliśmy świadectwo dobrej pracy, a miasto przyjęło nas bardzo dobrze. W ubiegłym roku w festiwalu udział wzięło blisko 36 tys. ludzi. Ale nawet nie chodzi o ilość widzów. Do dziś dostajemy sygnały, że ten festiwal jest bardzo potrzebny, że jego koncept trafia idealnie w potrzeby miasta.

Poznań dotąd nie był miastem specjalnie filmowym. Poza bardzo dobrym festiwalem filmowym dla dzieci Ale kino!, nie było pozycji, które mogłyby zaistnieć w szerszej świadomości, także poza Polską. Jest jeszcze oczywiście doskonały Animator, ale to nieco inna dyscyplina. Tak czy inaczej, wydaje mi się, że udało nam się zbudować wyjątkową konstrukcję, która jest wielokondygnacyjna. Bo Transatlantyk to nie jest prosty festiwal. Właśnie wróciłem z Krakowa, z festiwalu muzyki filmowej, który mimo iż bardzo ciekawy, należy do zupełnie innej "kategorii wagowej".

Nie wszyscy o tym wiedzą, ale istnieje przepaść w wysiłku i ofercie, jaką ma Transatlantyk w porównaniu z innymi festiwalami. Jesteśmy w pierwszej trójce w Europie - jeśli chodzi o rozmiar. Pokażemy w tym roku 170 filmów, w tym wiele premierowo: m.in. zwycięzcę Berlinale - film "Cezar musi umrzeć", obraz "Just the Wind" z drugą nagrodą z Berlina czy zwycięzcę Sundance w kategorii dokument - "The House I Live In". To są nasze sukcesy, bo nie jest łatwo zdobyć filmy tej rangi. To nie jest tak, że się dzwoni i już. O te filmy biją się wszystkie festiwale na świecie.

Jak zdobywa je Transatlantyk?

- Mamy swoje sposoby.

Rozmawiała Sylwia Klimek

*Jan A. P. Kaczmarek - twórca i dyrektor festiwalu Transatlantyk, wybitny kompozytor muzyki filmowej, laureat Oskara w 2005 r. za muzykę do "Marzyciela" w reżyserii Marca Forstera. Pochodzi z Konina, przez wiele lat związany był z Poznaniem. Mieszka w Los Angeles.

Napisz do redakcji: kulturapoznan@wm.poznan.pl

  • II Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki Transatlantyk
  • 15-22.08