Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

MALTA. Rewolucja kontra indywidualizm

W "Marat/Sade" Lech Raczak w oryginalny sposób opowiada o istocie rewolucji i uwięzionym w niej człowieku.

"Marat/Sade", fot. Bartek Sowa/Archiwum Fundacji Malta - grafika artykułu
"Marat/Sade", fot. Bartek Sowa/Archiwum Fundacji Malta

Za nami druga część tryptyku rewolucyjnego w reżyserii Lecha Raczaka. Podczas czwartkowego spotkania po spektaklu reżyser mówił m.in. że "w swojej pracy skupia się na emocjach i to one mają przemawiać do widzów". I te emocje przemówiły do mnie bardzo wyraźnie podczas "Marat/Sade".

Raczak sięgnął po dramat Petera Weissa "Męczeństwo i śmierć Jean Paul Marata przedstawione przez zespół aktorski przytułku w Charenton pod kierownictwem pana de Sade". Dramat ten stał się symbolem teatralnej rewolucji lat 60. Wystawił go nawet sam Peter Brook, twórca scenicznej wersji "Mahabharaty" ze słynną rolą Andrzeja Seweryna i Ryszarda Cieślaka.

Kiedy weszłam do Starej Rzeźni i zobaczyłam grono błąkających się po niej aktorów, faktycznie poczułam się jak w przytułku dla wariatów, którego sam de Sade był pacjentem. Wystawił w takich warunkach sztukę o okolicznościach śmierci francuskiego męczennika/rewolucjonisty - Jeana Paula Marata. Przyjaciel ludu i  symbol Rewolucji został zasztyletowany przez Charlotte Corday. Zamordowała go w wannie, w której spędzał mnóstwo czasu - chorował i tylko długie kąpiele przynosiły mu ulgę.

Aktorami w Charenton byli obłąkani, pogrążeni w depresji ludzie i to oni podczas spektaklu zrobili na mnie największe wrażenie! Chodzili w kółko, mówili sami do siebie, mieli obłęd w oczach. Rewelacyjna w swym szaleństwie była sama Charlotte oraz kobieta, która przypominała lalkę trzymającą w ręku talerzyki - cyrkową zabawkę. De Sade (grany świetnie przez Pawła Wolaka), uważany za niegodziwego libertyna XVIII wieku i degenerata wszechczasów przyglądał się akcji, ale także w niej uczestniczył. Byliśmy dzięki temu zabiegowi widzami teatru w teatrze, w której główna akcja przeniesiona została do łaźni, miejsca gdzie królował zimny metal i drewno. Do przestrzeni, w której chłód kontrastował ze światłem oraz ciepłem świec.

Centralnym punktem swego spektaklu Raczak uczynił nie Rewolucję we Francji, ale sam zryw i bunt, który doprowadza ludzi do skrajnych zachowań. Oczywiście opowiedział historię XVIII - wiecznego Paryża, ale przede wszystkim zadał pytanie o granicę pomiędzy tym, co zbiorowe i skrajnie indywidualne, o naturalne dążenie do osobistego szczęścia. To spektakl zarówno o egoizmie jak i empatii. O różnych sposobach, w jaki można naprawiać świat.

Zobaczyłam świetny spektakl z bardzo dobrą aktorską kreacją zbiorową oraz muzyką na żywo, która całkowicie współgrała z obrazem. Raz jeszcze, wielkie brawa dla wszystkich aktorów, którzy na scenie byli, a nie grali!

Monika Nawrocka

  • Marat/ Sade
  • Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy
  • Reżyseria: Lech Raczak
  • Stara Rzeźnia, 6.07, g. 19