Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Żadna ustawa nie zachęci do czytania

Z Piotrem Trudnowskim, członkiem zarządu Klubu Jagiellońskiego i redaktorem naczelnym portalu Jagiellonski24.pl, rozmawia Maciej Kucharski.

. - grafika artykułu
Fot. J. Szymczuk

Dlaczego jest Pan przeciwnikiem ustawy o jednolitej cenie książek?

Ustawa budzi poważne wątpliwości konstytucyjne. Konstytucja mówi, że jakiekolwiek ograniczenie wolności gospodarczej w Polsce jest możliwe tylko wówczas, gdy mamy do czynienia z "istotnym interesem publicznym". Nie istnieją dowody na to, że ustawa o jednolitej cenie książek zwiększy np. czytelnictwo w Polsce. Czyli krótko mówiąc - nie ma tutaj sytuacji, o której czytamy w konstytucji. Według mnie w tym wypadku można mówić jedynie o partykularnym interesie wydawców i księgarzy. W Polsce przyczyną niskiego stanu czytelnictwa są przede wszystkim kwestie kulturowe: książki nie są obecne w debacie publicznej, aktorzy w popularnych serialach nie pokazują się z nimi, nie mamy ważnych programów telewizyjnych poświęconych nowościom wydawniczym. Do tego dochodzi sposób omawiania książek w szkole, czyli poznawanie lektur szkolnych według określonego klucza. Zdarzają się takie paradoksy, że po przeczytaniu książki można oblać test, ponieważ lekturę poznawaliśmy pod innym kątem, aniżeli zakłada to program nauczania.

W przypadku ustawy nie chodzi jednak tylko o kwestie czytelnictwa. Księgarze twierdzą, że uratuje ona małe księgarnie w niewielkich ośrodkach.

Tu właśnie pojawia się podstawowa wątpliwość. W projekcie ustawy znalazł się zapis o zakazie przeceniania nowości wydawniczych przez co najmniej 12 miesięcy. A przecież to są najbardziej atrakcyjne wydawnictwa! Większość czytelników chce nowości. Dojdzie do nadużyć, bo przecież każdą regulację można obejść. Projekt ustawy opracowany przez Polską Izbę Książki zakłada: "różny poziom ceny jednolitej dla różnych edycji tej samej książki". Tak więc teoretycznie wielka sieć stawia wydawcy warunek: wydaj specjalną, tańszą edycję książki tylko dla naszej sieci. Jeśli to zrobisz, weźmiemy od ciebie także inne wydawnictwa. Ten rodzaj szantażu uprawiają markety w przypadku serka czy kiełbasy. Książka dla nich to produkt jak każdy inny. Silne sieci zawsze znajdą sposób na obejście prawa. Małe księgarnie, stacjonarne czy internetowe, nie mają pieniędzy, by zamawiać specjalne edycje atrakcyjnych tytułów. W tym wypadku przegrają walkę o klientów.

Wydawcom i księgarzom chodzi nie tylko o ratowanie własnych interesów - według nich jednolita cena wpłynie także na rozwój tak zwanej "biblioróżnorodności".

Zgadzam się, że w Polsce wychodzi za mało książek. Do tego w sieciach księgarskich znajdujemy publikacje tylko wielkich wydawców. Nie zapominajmy jednak o internecie. Dzięki księgarniom internetowym mogą zaistnieć także najmniejsi i najsłabsi.

Według tych "najmniejszych i najsłabszych" to właśnie księgarnie internetowe, które stosują bardzo wysokie rabaty, a czasami nawet ceny dumpingowe, stają się ogromnym zagrożeniem dla niewielkich graczy na rynku książki.

Nie zgadzam się. Nie ma żadnych przesłanek, by mówić w Polsce o dumpingu. Mamy raczej do czynienia z racjonalizacją kosztów magazynowania. Po prostu taniej jest sprzedawać książki z magazynu, aniżeli mieć piękną wystawę od ulicy i jednocześnie proponować kawę i ciastka. Na szczęście w Polsce już pojawił się bardzo pozytywny trend. Księgarze, którzy zaczynali swoją działalność od internetu i w ten sposób budowali pozycję, coraz częściej tworzą punkty stacjonarne. Niestety to nie jest zajwisko powszechne. Większość małych księgarń opierała swoją egzystencję na sprzedaży podręczników. To się skończyło, a księgarnie upadły. Wielu wydawców i księgarzy przespało ważny moment zmian na rynku książki. Teraz próbują się ratować przy pomocy ustawy o jednolitej cenie książek. Moim zdaniem to leczenie dżumy cholerą.

W takim razie jak według Pana można uzdrowić rynek książki?

Ustawy regulującej rynek wydawniczy według mnie nie potrzebujemy. Należy prowadzić mądrą promocję czytelnictwa opartą na kilku formach państwowej interwencji. Po pierwsze, Ministerstwo Finansów wnioskuje do Komisji Europejskiej o obniżenie VAT-u na książki z 5 do 0 procent i te natychmiast tanieją. Procedura rozpatrywania wniosku trwa tylko osiem miesięcy. Wielkiej Brytanii i Irlandii udało się wywalczyć zerowy VAT na książki. Polska Izba Książki jednak nie jest zainteresowana takim rozwiązaniem. Drugi pomysł to odliczenie od podatku dochodowego kwot wydawanych na książki. Tu jednak pojawia się problem. Nie mogą z tego skorzystać najubożsi, bezrobotni i rolnicy. A czytelnictwo w tych grupach jest przecież na najniższym poziomie.

Według mnie najbardziej sensownym rozwiązaniem byłyby pewne regulacje dotyczące polskich bibliotek. W wielu miejscowościach są one najbliżej zwykłych obywateli i coraz częściej stają się ważnym ośrodkiem kultury. Niestety na zakupy biblioteczne państwo wydaje mniej pieniędzy, niż pozyskuje z VAT-u na książki. Mój apel: przekażmy te pieniądze bezpośrednio bibliotekom na zakupy. Ponadto wymyślmy sensowny sposób na to, by biblioteki kupowały książki pod kątem oczekiwań lokalnej społeczności i od miejscowych księgarzy i wydawców. Można by nawet wprowadzić system zakupów oparty na schemacie budżetów partycypacyjnych.

I wreszcie rzecz ostatnia. Według mnie państwo powinno wprowadzić pewien rodzaj pomocy dla samorządów, które chcą realizować mądrą politykę związaną z rynkiem wydawniczym. Tak się już dzieje w niektórych polskich miastach. Samorządy powinny dawać lokale księgarzom po preferencyjnych czynszach, bo wiedzą, że piękne miasto ma na rynku księgarnie, a nie np. siedem banków. Poza tym okolica, w której funkcjonuje dobra księgarnia albo księgarnia z biblioteką, przyciąga zamożniejszych i bardziej kreatywnych klientów, a co za tym idzie - polepsza się status dzielnicy.

A co według Pana stanie się w takich ośrodkach jak np. Poznań, gdy ustawa wejdzie w życie?

Nie wierzę, że ustawa doprowadzi do wzrostu czytelnictwa. Polski rynek książki jest bardzo wąski i opiera się na hieperaktywnych czytelnikach. Ustawa o jednolitej cenie uderzy przede wszystkim w nich. A największym wygranym nie będą wcale małe księgarnie, tylko dwie lub trzy ogromne sieci księgarskie.

Rozmawiał Maciej Kucharski