Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Tłumacz nie należy do języka

- Przekład jest kompromisem. Zawsze się coś traci. To utwór napisany na jakiś instrument, który grany jest na innym. Niby to samo, ale coś innego - wyjaśniał na spotkaniu w Zamku literaturoznawca i znany tłumacz, m.in. Vladimira Nabokova, Leszek Engelking. W dyskusji "Uwaga na tłumacza" udział wzięli także Magda Heydel, Antonia Lloyd-Jones, Julia Różewicz i Tomasz Swoboda.

. - grafika artykułu
fot. Maciej Kaczyński

Głównym zadaniem spotkania było przybliżenie działalności tłumaczy. Nie tyle efektów ich pracy, co trudności, jakie przed nimi stoją oraz towarzyszących temu emocji. Tłumacze wyszli z cienia autorów i wyjaśnili jakie role pełnią, co jest ich zadaniem.

O kwestii nierozumienia, "co się przecież zdarza" opowiedział Tomasz Swoboda, literaturoznawca i tłumacz z francuskiego, autor książki "Powtórzenie i różnica: szkice z krytyki przekładu". - Krytyka literacka jest wciąż mało obecna w życiu literackim, a już na pewno przekładowym. Pojawia się po tym, jak książka się ukazała, a nie wcześniej. I to jest problem - też rynku wydawniczego. Nierozumienie nie dotyczy jednak wyłącznie trudnej współczesnej filozofii francuskiej, bo zdarza nam się nie rozumieć tekstów, a nawet tego, co ludzie do nas mówią w języku ojczystym. I to jest bardzo powszechne zjawisko - wyjaśniał. Autor przekładów dzieł m.in. Charlesa Baudelaire'a, Michela Foucaulta i Rolanda Barthes'a twierdzi, że tłumaczenie jest "ucieleśnieniem rozumienia nierozumienia". - Tłumacz musi dać dowód tego, że zrozumiał i potrafi to powiedzieć w swoim ojczystym języku. A krytyk przekładu musi, powinien w każdym razie, zauważyć te niezrozumienia. To jednak kwestia dyskusyjna - dodał. 

Na granicy

Na temat alienacji neofilologa, "pozycji tłumacza, który nomen omen nie należy do języka" i relacji w jakiej ona sam pozostaje z językiem jako tłumacz, wypowiedział się z kolei Leszek Engelking. - Mam nadzieję, że nie możemy tu mówić o alienacji wobec produktu, wytworu. Bo bliskość języka czy języków i fakt, że tłumacz poświęca ich poznawaniu większość swego czasu, chyba przed tym broni - mówił na spotkaniu. A jak wygląda sprawa jeśli mowa o różnych językach? - Ja te języki znam różnie. Najmocniej zajmuję się dwoma: czeskim i angielskim. Ale rosyjskim też, co mi zdecydowanie pomaga w tłumaczeniu Nabokova, którego przełożyłem stosunkowo dużo - wyjaśniał. Sam tłumaczy z konkretnej wersji, ale cały czas ma świadomość, że istnieje ta druga, która daje pewne poczucie bezpieczeństwa. - To taka siatka rozpostarta przez cyrkowców nad przepaścią, już nie nad areną. Nad otchłanią, w którą nie pozwala wpaść. To pozytywny element wielojęzyczności - tłumaczył. Dodał również, że ważną rolę odgrywa też znajomość samej literatury i oczytania, które nie gwarantuje wysokiego poziomu tłumaczenia, ale jest przydatna w jej zrozumieniu. Engelking tłumaczy z angielskiego, czeskiego, hiszpańskiego, rosyjskiego, słowackiego i ukraińskiego.

Do wątku przekraczania granicy między językami dołączyła Magda Heydel, tłumaczka z angielskiego utworów m.in. Josepha Conrada, T.S. Eliota i Virginii Woolf.  Przekładoznawczyni podjęła temat elementu naddatku, który pojawia się w wyniku tłumaczenia w kontekście przekładu, który niejako wyprzedza świadomość tłumacza. Kwestię przekładu, który już nie pośredniczy, tylko staje się procesem jego poznawania. - Nierozumienie to stan, w którym wszyscy istniejmy i jako czytelnicy i jako tłumacze - mówiła. - Nie wiem czy to jest kwestia naddatku czy procesu interpretacji, procesu czytania, zdobywania przekonania, że coś zrozumiałam albo właśnie nie zrozumiałam - dodała.  Odniosła się również do "Jądra ciemności" Josepha Conrada, w którym słowo "a man" przetłumaczyła nie jako człowiek, tylko mężczyzna. - Trudno powiedzieć czy ja to słowo zmanipulowałam czy naddałam mu jakieś znaczenie - stwierdziła. I dodała, że jej zdaniem tłumaczenie jest aktem rozumienia, czyli interpretacji.

Afera i sprzedaż ryb

W roli tłumacza z języka czeskiego, ale też wydawcy pojawiła się z kolei na spotkaniu Julia Różewicz. Opowiedziała o własnych doświadczeniach i zmaganiach na rynku. - Praca wydawcy sprawia, że tłumacząc książkę, bardzo się boję o jej odbiór. Nie tyle mojego przekładu, co w ogóle książki. W związku z tym jeśli w książce nie podoba mi się coś w fabule, jakiś pomysł, rozwiązanie, mam ogromną ochotę to zmienić dla jej dobra. Wiem, że kiedy będzie zła, to się nie sprzeda - zdradziła właścicielka wydawnictwa Afera. - Widzę różnicę między pracą dla siebie, a pracą dla kogoś. Kiedy tłumaczę dla kogoś, to nie obchodzi mnie, co będzie z tą książką dalej się działo - nie ukrywała Różewicz. Lubując się w statykach przypomniała także, że w 2017 roku w Polsce wydano 37 tys. tytułów, czyli mniej więcej 100 książek dziennie. A badania czytelnicze wskazują na to, że w minionym roku jedną książkę przeczytało tylko 37 procent Polaków.

O rynku wydawniczym w krajach anglosaskich opowiedziała z kolei Antonia Lloyd-Jones, tłumaczka literatury polskiej na angielski i jej popularyzatorka. - Wyobraźcie sobie rynek dziesięć razy większy niż tutaj i świat monoglotów, którzy twierdzą, że obca literatura w przekładzie nie jest dla nich - mówiła. Wyjaśniła, że tłumacz w świecie anglosaskim nie tylko tłumaczy, ale również musi być agentem literackim. - Jestem jak pani, która sprzedaje ryby na targowisku - żartowała.

Wydawca tam od razu pyta o potencjalnego czytelnika, kupca, o podobieństwo danej książki do innej. - Zapytałam kiedyś o to Jacka Dehnela - do czego podobna jest jego "Lala". A on mi odpowiedział, że po co miałby napisać książkę, która jest do czegoś podobna? No i racja - przyznała. Antonia Lloyd-Jones tłumaczyła m.in. Ryszarda Kapuścińskiego, Wojciecha Tochmana, Jacka Hugo-Badera, Zygmunta Miłoszewskiego i Olgę Tokarczuk, z którą na początku 2019 roku nominowana była do nagrody Man Booker Prize za angielską wersję książki "Prowadź swój pług przez kości umarłych".

Utopia

Czy tłumacz powinien być "przezroczysty"? Na czym tak naprawdę polega tłumaczenie i na ile może sobie pozwolić tłumacz, by tekst stał się atrakcyjny? - Myślę, że powinna się znaleźć taka osoba, która potrafiłaby wyartykułować znaczenie tłumacza jako twórcy - mówiła Magda Heydel. Jej zdaniem w Polsce zmieniła się atmosfera wokół tłumacza. Na dobre. - Dziś nikt raczej nie odważyłby się powiedzieć, że tłumacz nie jest ważny - dodała. Tomasz Swoboda natomiast powiedział, że przekład jest ucieleśnieniem myślenia utopijnego, a pierwsze zadanie tłumacza to pogodzenie się z tym, ze jego przekład nie będzie doskonały.  Z kolei Antonia Lloyd-Jones przyznała, że trzeba być wiernym nie tylko autorowi, ale też czytelnikowi, bo bez niego nie ma nic...

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Zamek Czyta: spotkanie "Uwaga na tłumacza" towarzyszące międzynarodowej konferencji "Czynnik ludzki w przekładzie literackim" organizowanej przez Humanistyczne Konsorcjum Naukowe, łączące Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej UAM oraz Wydział Polonistyki UJ
  • CK Zamek, Scena Nowa
  • 5.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019