Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Szwedzi wierzą w dzieci

Rozmowa z Katarzyną Skalską*, dyrektor świętującego 10. urodziny poznańskiego Wydawnictwa Zakamarki.

. - grafika artykułu
fot. archiwum prywatne

Dlaczego wybrała Pani literaturę szwedzką i francuską? Nie kusi Pani kolejny kraj, język?

Jestem filologiem szwedzkim, więc to naturalne, że sięgnęłam po szwedzkie książki. Zachwyciły mnie zarówno treścią, jak i stroną graficzną. Chciałam udostępnić je czytelnikom w Polsce. Tym bardziej że tutejszy rynek książki dla dzieci - ten 10 lat temu - wyglądał naprawdę inaczej.

Język francuski z kolei towarzyszył mi już wcześniej, był moją dziecięcą fascynacją. Tak więc kiedy wydaliśmy książkę szwedzkiej autorki, do której ilustracje zrobił francuski ilustrator, nie mogłam nie sięgnąć po jego francuskie książki... I tak zaczęliśmy wydawać francuskie tytuły. Mamy ich mniej niż szwedzkich, ale to książki, które się wzajemnie uzupełniają.

Czym one się od siebie różnią?

Francuzi mają dużo bardziej zróżnicowany rynek wydawniczy - zarówno jeśli chodzi o styl, jak i jakość. Od bardzo oszczędnych graficznie książek, poprzez konceptualne, aż do soczyście malarskich czy poetyckich. Szwedzi lubią raczej złoty środek. Indywidualizm - ale bez fajerwerków. Wyobraźnia i humor - ale zanurzone w konkrecie i codzienności. 

A jakich książek Pani szuka?

Takich, które mnie poruszą, zaskoczą, mają "to coś". Ale układanie listy wydawniczej rządzi się swoimi prawami - muszę dbać, by czytelnik w każdym wieku coś dla siebie znalazł, a także by regularnie pojawiały się wyczekiwane przez dzieci kolejne tomy serii, których mamy sporo.

Od początku naszym założeniem było wydawać książki, które nam samym się podobają. Nawet jeśli z góry wiadomo, że nie będą hitem sprzedażowym. Zaryzykowaliśmy przecież już na samym początku, zakładając Zakamarki...

Nie wszyscy wierzyli, że to się uda.

To prawda. Ale sytuacja się odwróciła. I teraz to księgarnie i rozmaite organizacje pukają do nas. Oczywiście nic nie zrobiło się samo. Ciężko na wszystko pracowaliśmy. Wiedziałam, że te książki są naprawdę dobre, że warto je wydawać, wierzyliśmy, że w końcu i w Polsce zostaną docenione.

Czasem żartujemy, że jesteśmy już nie tylko wydawnictwem, ale instytucją kulturalną - inicjujemy mnóstwo działań dla dzieci. Dziś takie warsztaty to już norma, ale w 2007 roku byliśmy jednymi z pionierów wśród wydawnictw pod tym względem. Sama biegałam do pierwszej w Poznaniu księgarniokawiarni i czytałam dzieciom na głos nasze książki.

Kilka lat temu sprawdzałam w Bibliotece Raczyńskich, po które książki dzieci sięgają najczęściej. Okazało się, że wydeptały ścieżkę do półki z serią Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai.

Pierwsze dwie książki z tej serii wydaliśmy już rok po otwarciu Zakamarków. Żeby trafić z nimi do dzieci, zainicjowaliśmy w szkołach warsztaty detektywistyczne, które miały zachęcić dzieci do czytania. I udało się, po książki Martina Widmarka sięgają nawet najbardziej oporni czytelnicy.

A Pani ma swojego ulubionego bohatera, historię?

Zawsze dużym sentymentem będę darzyła książkę Nusia i wilki Pii Lindenbaum, od której zaczęła się dla mnie ta przygoda. Uwielbiam też Piaskowego Wilka Åsy Lind. Te historie można czytać naprawdę wiele razy, ciągle coś odkrywając.

Przez 10 lat Zakamarki wydały ponad 200 książek. To dużo?

Zależy, do czego się porównuje. Ale myślę, że 20 książek rocznie to w sam raz. Nie mamy ambicji bycia kombinatem. Ważniejsze od liczby jest to, by każda książka była dobra, dopracowana pod każdym względem.

A dobra książka to taka, która...?

To taka, która zaciekawi zarówno dziecko, jak i dorosłego. I taką moc mają właśnie szwedzkie książki, bo są wielopoziomowe. Poza tym nie ma tu zbędnych słów, przegadania, bo po co np. tłumaczyć coś, co można "wyczytać" z ilustracji obok. W polskiej tradycji stylistycznej należy wszystko opisywać z epitetami i najlepiej jeszcze przypieczętować morałem, jakby powątpiewało się w to, że dziecko może samo wysnuć z przeczytanej historii jakieś wnioski.

Z informacji na stronie wydawnictwa wynika, że nakładem Zakamarków ukazują się książki dobrane według pewnego klucza: to świetne ilustracje, humor, ale też sposób traktowania czytelnika.

Szwedzi nie zwracają się do dziecka z pozycji nieomylnego autorytetu. W Polsce jest z tym różnie... Dziecko myśli często inaczej niż dorosły. Ale czy to znaczy, że jest głupie? Raczej niezaszufladkowane. Powinniśmy pozwolić dzieciom poznawać świat przez doświadczenie, a nie narzucać im własną wizję.

Myśli Pani, że to właśnie dlatego dzieci tak chętnie sięgają po szwedzką literaturę?

Na pewno partnerski ton i szacunek dla dziecka mają duże znaczenie. Bo dzieci to czują. Ważne jest również to, że w literaturze szwedzkiej opisywane dzieci są prawdziwe, takie, jakimi rzeczywiście są. Nie zawsze grzeczne i czyste. Szwedzcy autorzy są świetnymi obserwatorami dzieci i potrafią przyjmować ich perspektywę.

Szwedzkie książki niosą w sobie dużo mądrości życiowej, jednak przekaz nie jest łopatologiczny, czego niestety niektórzy dorośli nadal oczekują od literatury dla dzieci. Szwedzi wierzą w dzieci, w ich wrażliwość i dociekliwość. Zapraszają dzieci do myślenia, zapraszają do niego też dorosłych, co nie wszystkim się podoba. (śmiech)

Trudniej jest zdobyć czytelnika czy go zatrzymać?

Nasze książki są na tyle dobre, że raz zdobyty czytelnik na ogół sięga po kolejne Zakamarkowe tytuły. Ale dzieci rosną i w którymś momencie wyrastają z wydawanych przez nas książek. Te, które w 2008 roku czytały pierwsze tomy Lassego i Mai, dziś są już nastolatkami. Staramy się poszerzać ofertę dla tej grupy wiekowej, ale nie dzieje się to niestety wystarczająco szybko. Mamy za to nadzieję, że za parę lat nowi dorośli wychowani na naszych książkach będą je czytali swoim dzieciom.

W Szwecji, tak jak w Polsce, brakuje książek dla młodzieży?

Trochę tych książek jest, ale problemem - jak z resztą wszędzie - jest to, jak trafić do odbiorców w tym wieku. Mamy w ofercie kilka dedykowanych im tytułów, np. Chłopak z lasu Mårtena Melina. W tłumaczeniu są kolejne dwa. Ten obszar mamy jeszcze do zagospodarowania.

Już niedługo odbędzie się impreza urodzinowa Zakamarków.

Zapraszamy w ostatnią niedzielę sierpnia na Dziedziniec Zamkowy. W programie są m.in. liczne warsztaty, spacer ornitologiczny oraz spektakl Sens życia Teatru Sytuacje Grupa na podstawie wydanej przez nas książki Lotty Olsson.

Czego życzyć Zakamarkom?

Żeby Francuzi i Szwedzi nie przestawali pisać dobrych książek. I żeby mieli w dalszym ciągu tak wielu czytelników w Polsce.

rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik

*Katarzyna Skalska - założycielka, dyrektor i redaktor naczelna Wydawnictwa Zakamarki, tłumaczka z języka szwedzkiego i francuskiego

  • 10. urodziny Zakamarków
  • Dziedziniec Zamkowy
  • 27.08, g. 12-16