Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Scena to mój fetysz

- Zawsze zaczyna się od opowieści przekazywanej ustnie, rozmowy, monologu, przypadkowego napomknienia. Potem sięgam do dokumentów, które zawsze wertuję z wypiekami na twarzy. Akta, protokoły, notatki służbowe! To jest najsoczystszy gatunek literacki! - mówi Michał Larek*, autor powieści kryminalnych.

. - grafika artykułu
fot. archiwum prywatne

Czym chciałeś, aby Na tropie różniło się od Furii?

Furia jest bardziej filmowa niż "Na tropie". Pisząc ją, byłem pod wrażeniem korepetycji, których udzielił mi mój znajomy reżyser. Działałem więc jak scenarzysta. Krótki tekst, szybkie przejścia, obrazy, zderzanie scen, dialogi. Na tropie jest nieco bardziej epickie, rozlewne. Postanowiłem głębiej wejść w relacje międzyludzkie i mocniej pogrzebać w życiorysach moich bohaterów. Co jeszcze? Furia jest prostą historią z jednym głównym wątkiem, a Na tropie zbudowałem z trzech wątków, jednego głównego i dwóch pobocznych, mocno zakorzenionych w prawdziwych historiach. Zainspirował mnie tu Arnaldur Indriðason, islandzki pisarz, który w ten intrygujący sposób wzmacnia siłę rażenia swoich kryminałów. Jestem bardzo ciekawy, jak to zadziała na odbiorców. Od razu mówię, kolejny tom, Fatum, będzie jeszcze inny.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że nie jesteś typem Remigiusza Mroza, który tworzy wielowątkowe narracje z całym szeregiem przecinających się bohaterów. Ponoć najlepiej wychodzi Ci budowanie scen.

Scena to mój fetysz. Emocjonująca, zapadająca na długo w pamięć scena. Mam umysł dramatyczny, który kiepsko się odnajduje w projektowaniu skomplikowanych, doskonale zazębiających się narracji. Uwielbiam przekształcać prawdziwe zdarzenia w emocjonalne widowiska. Moje powieści są i będą utkane w zasadniczej mierze z zasłyszanych historii i historyjek. Jestem pisarzem o nerwie reporterskim.

Kolejną książkę osadziłeś na początku lat 90., a nie w myśl popularnej dzisiaj nostalgii retro za latami 70. i 80. Jak mocno Twoje powieści są biograficzne? Jak bardzo ten Poznań tajemnicy i grozy, który opisujesz, jest Ci bliski?

"Ten Poznań tajemnicy i grozy" to wizja, którą przejąłem od moich znajomych policjantów, z którymi od lat rozmawiam. Bardzo często i regularnie. Kiedyś postrzegałem Poznań jako nudne mieszczańskie miasto. Teraz jest zupełnie inaczej. Widzę je jako coś, co ma wiele oblicz, pięter, wymiarów... Chyba zupełnie nieoczekiwanie dla samego siebie stałem się kronikarzem jego ciemnej strony. A co do biografii - pisząc kolejne książki, cały czas odwołuję się do swoich doświadczeń. To mi pomaga uczynić je bardziej konkretnymi, realistycznymi, sugestywnymi. Ale to chyba normalne w tej robocie.

Załóżmy, że trzymasz takie tempo jak teraz. Jest rok 2027, masz na koncie wszystkie dziesięć części serii, a półka ugina się od nagród. Co wtedy? Jaki gatunek literacki byłby dla Ciebie wyzwaniem? Romans? Powieść polityczno... turystyczna?

(śmiech) Ostatnio na kolacji w czasie trwania Warszawskich Targów Książki rozmawiałem z pewną autorką kobiecych obyczajówek. Pół żartem, pół serio umówiliśmy się, że razem coś napiszemy (śmiech). Hm, chciałbym napisać powieść erotyczno-kryminalną... Fascynuje mnie siła ludzkiej seksualności, potęga pożądania. Przyznam, że nawet zacząłem coś takiego pisać. A tak w ogóle to marzy mi się proza, która nie wpisywałaby się w jakikolwiek gatunek...Widzisz, w głowie zalegają mi różne obrazy, scenki, wydarzenia... z przeszłości. Z dzieciństwa, z technikum, ze studiów... Ostatnio coraz częściej przypominam sobie o nich. Chciałbym kiedyś zmontować z tego jakąś narrację.

W wywiadach podkreślasz, że męczy Cię patriarchat, a w Twoich książkach są mocne postacie kobiece. Zastanawiałeś się nad stworzeniem książki, w której główny bohater będzie kobietą, a narracja będzie prowadzona z kobiecej perspektywy?

Myślę o tym. Myślę o nowej serii, w której głównymi bohaterami byłby damsko-męski tandem. Ona, oficer operacyjna, on, oficer dochodzeniowy. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Tymczasem wykańczam trzeci tom "Dekady", czyli Fatum. A potem mam zamiar pogadać z policjantkami o tym, jak wygląda ta robota z ich punktu widzenia. O właśnie, przypomniałeś mi, że muszę zadzwonić do pewnej pani, która chce mi opowiedzieć o swoich traumatycznych przeżyciach związanych z pracą w wydziale kryminalnym, ale nie naszym, poznańskim.

Jak wygląda Twoja praca w archiwach czy z materiałami historycznymi?

Zawsze zaczyna się od opowieści przekazywanej ustnie, rozmowy, monologu, przypadkowego napomknienia. Potem sięgam do dokumentów, które zawsze wertuję z wypiekami na twarzy. Akta, protokoły, notatki służbowe! To jest najsoczystszy gatunek literacki! Ważne są też dla mnie relacje dziennikarskie - mogę wtedy obserwować, jak prawdziwe zdarzenia zamieniają się w sensacyjne opowieści! Ta transformacja jest cudownym zjawiskiem. A potem ja sam zaczynam szkicować pomysły, jak daną historię udramatyzować...

Muszę przyznać, że dla mnie formacyjnym projektem była praca nad Martwymi ciałami, reportażem kryminalnym, które popełniłem we współpracy z mecenasem Waldemarem Ciszakiem. Impulsem była pełna emocji i pasji opowieść policjanta o zabójcy, który polował na zwłoki kobiet. Pamiętam mój pierwszy kontakt z aktami! To było niesamowite i fascynujące! Stos starych teczek, pożółkłe akta, dokumenty pisane ręcznie i trudne do odszyfrowania. Jakieś zdjęcia, jakieś dowody, wycinki z gazet. Coś niezwykłego.

Co powiedzieli Twoi znajomi policjanci na Furię?

Że fajna książka! Choć niektórym przeszkadzał wulgarny język (śmiech). Ale podejrzewam, że mogła budzić rozmaite emocje... Z jednej strony idealizuję swoich policjantów, z drugiej zaś wzmacniam mroczne wymiary ich osobowości. Kiedy teraz pytasz mnie o to, uświadamiam sobie, że poznańscy policjanci, ci emerytowani przede wszystkim, są szczególnymi czytelnikami. Dlaczego? Dlatego, że tylko oni są w stanie wyłapać różne ukryte nawiązania do przestępczo-policyjnej przeszłości naszego miasta. Zobaczymy, co będą mówić po publikacji kolejnych tomów.

Ostatnie pytanie: reportaż historyczny. Podjąłbyś się narracji, w której ani na jotę nie możesz odejść od faktów?

Tak, myślę o tym. Z moim przyjacielem i współautorem Waldemarem Ciszakiem mamy rozgrzebaną historię o kradzieży relikwii Świętego Wojciecha z gnieźnieńskiej katedry. Czas akcji: lata 80. Miejsce akcji: Gniezno, Poznań, Gdańsk. Zrobiliśmy już nawet research, z którego wyłonił się bardzo ciekawy materiał, niekiedy bardzo emocjonujący. Trzeba będzie do tego wrócić. No cóż, prawdziwe historie to mój nałóg.

rozmawiał Damian Nowicki

*Michał Larek - ur. 1978 - specjalista od mocnych opowieści, pisarz i wykładowca, prowadzi kursy storytellingu, miłośnik kultury popularnej, uzależniony od amerykańskich seriali i klasycznych szwedzkich kryminałów

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018