Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Ile jest sztuki w kryminale?

"Nadzieja dla umarłych" Charlesa Willeforda to klasyczna powieść kryminalna, której akcja toczy się na Florydzie. Właśnie ukazała się nakładem poznańskiego wydawnictwa Mundin, które zajmuje się głównie wydawaniem art-booków.

. - grafika artykułu
.

Upalne, duszne Miami. Kilkunastoletni chłopak zostaje znaleziony martwy w domu swojej macochy. Obok łóżka policja znajduje tysiąc dolarów. Zakłada, że to klasyczne przedawkowanie narkotyków. Tylko jedna osoba nie wierzy, że śmierć była przypadkowa. Nadzieja dla umarłych to kryminał w klasycznym tego słowa znaczeniu. Jest i trup, i niewyjaśnione okoliczności śmierci, jest też kilku podejrzanych i tylko jedno rozwiązanie. Owszem, czyta się wartko i z przyjemnością, ale to nie pierwszy i nie ostatni kryminał na świecie, o którym można powiedzieć to samo. Na szczęście jest też detektyw Hoke Moseley, który ma głowę nie od parady. To właśnie jego postać jest największą wartością książki, która poza tym nie przejawia cech arcydzieła.

Niepokorny sierżant wydziału zabójstw to intrygująca, złożona osobowość. Z burzliwego rozwodu raczej nie wyszedł obronną ręką. Ma spore kłopoty finansowe, a każda próba wynajęcia mieszkania w dzielnicy, w której można poczuć się względnie bezpiecznie, kończy się kompletnym fiaskiem. W efekcie po godzinach dorabia jako dozorca podrzędnego hotelu, w zamian wynajmując jeden z pokoi. Sprawa dodatkowo się komplikuje, gdy pewnej nocy portier informuje go, że w holu na dole czekają na niego dwie młode damy, które podają się za jego córki. Od dnia, w którym była żona postanowiła na nowo ułożyć sobie życie, będzie musiał dzielić obowiązki dobrego gliny i ojca. Pomoże mu w tym jego partnerka - Ellita. Kubańska policjantka sama znalazła się na życiowym zakręcie, a taka współpraca paradoksalnie pozwoli jej wyjść na prostą.

Powieść jest kontynuacją kultowego już Miami Blues, a Nadzieja dla umarłych jest kolejną pozycją z serii o przygodach detektywa Moseleya. Jego "ojciec" - Charles Willeford to nieżyjący już amerykański pisarz, który oprócz snucia intryg zajmował się również poezją. Do tego był malarzem, dziennikarzem radiowym, hodowcą koni, a nawet... bokserem. Coś mi mówi, że za stworzeniem tak interesującej postaci stała właśnie jego nietypowa wszechstronność.

Jak na art-book przystało, powieść jest wydana wyjątkowo starannie. Grażyna Kulczyk, która razem z Honzą Zamojskim rok temu powołała do życia nowe wydawnictwo, w rozmowach zaznacza, że książka nie jest dla niej tylko rzeczą. - To piękny przedmiot, w którym zakodowana jest myśl ludzka - podkreśla. Oszczędna kreska Mikołaja Moskala raczej intuicyjnie pozwala domyślać się, co przedstawiają proste, graficzne formy oparte wyłącznie na trzech kolorach: białym, czarnym i pomarańczowym. W tej symboliczności byłby nawet i urok, gdyby nie automatyczne skojarzenie z estetyką katechizmów, z jakich szkoły korzystały w latach 90. Wrażenie ratuje nietypowy bonus - luźna wkładka w postaci plakatu... Julio Iglesiasa. Pomysłowe i przekorne.

Anna Solak

  • Charles Willeford "Nadzieja dla umarłych"
  • wyd. Mundin
  • Poznań 2014