Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Krótka historia kochania

Rozmowa z Błażejem Szydziszem - jednym z twórców inicjatywy "Poznan, I Love You".

Błażej Szydzisz fot. Michał Leśniewski - grafika artykułu
Błażej Szydzisz fot. Michał Leśniewski

Pojawili się w 2010 roku i już zostali. Trudno zdefiniować, czym jest inicjatywa "Poznan, I Love You". Oni sami rozwijają to na kilka sposobów. Niby to takie oczywiste, że "Poznan, I Love You" to po prostu "Poznaniu kocham Cię!". Tymczasem z nimi nic nie jest oczywiste, bo "Poznan, I Love You" w skrócie PILY to z angielskiego: "Poznaniu, mam się ku Tobie" lub "Poznaniu, miłuję Ciebie". PILY to grupa przyjaciół, która postanowiła dać upust swojej miłości do Poznania. Owocem ich pracy są filmy, fanpage i darmowa mapa "Have a nice TEY in Poznan": dołączona do naszego indeksu IKS-a, do wzięcia w CIM-ie lub przeglądania w Internecie. Głównym "macherem" wśród nich jest Błażej Szydzisz.

Jan Gładysiak: Pojawiliście się w sierpniu 2010 r. Skąd się wzięliście? Jesteście z Poznania?

Błażej Szydzisz: Wszyscy, którzy działają teraz w "Poznan, I Love You" pochodzą spoza Poznania. Na początku był wśród nas jeden poznaniak, ale to się zmieniło. Ja sam jestem z Sieradza. Przeprowadziłem się do Poznania już po studiach i zrobiłem to całkowicie świadomie. To miasto zawsze mi się podobało, więc ostatecznie tutaj wylądowałem.

To spore zaskoczenie, że "adoptowani" poznaniacy podejmują się takiego pokazywania miasta? Czy to potrzeba ludzi z zewnątrz, żeby uświadomić tym, co tutaj żyją, co tak naprawdę mają?

Tak jest zawsze. Jak się gdzieś siedzi całe życie, to jest się jak w wielkiej puszczy, traci się pogląd na całokształt. Dlatego potrzebny jest zewnętrzny impuls. My też staramy się jeździć po innych miastach i podglądać je. Chodzi o to, żeby nie stracić dystansu do samych siebie. Bo jak zakochamy się całkowicie, to staniemy się bezkrytyczni i wtedy nie będziemy wiarygodni. A nam zależy na tym, żeby było wiadomo, że to nasz punkt widzenia. Można go lubić, można się z nim nie zgadzać, ale jest stworzony wyłącznie przez nas.

No właśnie. Ten punkt widzenia to po pierwsze klip wideo. Jak narodził się ten pomysł?

Wszystko zaczęło się jako inicjatywa przyjaciół w niekomercyjnej formie, w której zresztą trwa cały czas. Chcieliśmy zrobić coś fajnego o Poznaniu. Pomysł przyszedł z internetu, widzieliśmy podobne filmy o zagranicznych miastach. Niestety nie mieliśmy ani możliwości technicznych, ani umiejętności żeby zrobić profesjonalny film, więc wybraliśmy metodę stopklatkową. Dzięki niej można osiągnąć dużo ciekawych efektów i pokazać fajne miejsca, które czujemy. Na pomysł złożyło się: miasto, miejsca, zdjęcia plus muzyka. I powstał pierwszy klip "Poznan, I Love You". Zrobił się niezły szał, napisały o nas media...

Zaskoczyło was to?

Mieliśmy cichą nadzieję, że spotka się z rozgłosem, przecież robiliśmy to po to, żeby wypaliło. Chcieliśmy, żeby Poznań był też promowany od dołu, a nie tylko - tak jak to jest postrzegane - że promocja to jakieś wielkie halo oficjalnej propagandy płynącej z urzędu, która za 30 mln mówi, jaki Poznań jest fajny. Ludzie lubią swoje miasto i chcą o tym mówić - taka potrzeba jest w każdym z nas. W Poznaniu patriotyzm lokalny jest bardzo mocny, dlatego mieliśmy nadzieję, że nasz pomysł się przyjmie. Że ludzie to polubią i powiedzą: ej, ten Poznań jest fajny. I tak się zaczęło: w internecie, na Facebooku. Obecnie codziennie nasze działania mają pokazywać, to że Poznań jest fajnym miastem. To jest nasza misja. Nie narzekanie i jęczenie, tylko miłość do Poznania.

Następny krok to mapa "Have a nice tey in Poznan". Po co wyszliście z internetu?

To naturalny następny krok po filmach. Mówimy w nich ludziom, że Poznań jest fajny i fajnie się po nim chodzi, a na mapie pokazujemy, gdzie chodzić i jak tam trafić. Poza tym w filmie nie da się pokazać wszystkich miejsc, bo ciągle coś się zmienia. Po wydaniu pierwszej i drugiej mapy okazało się, że pewne wiadomości są już nieaktualne, więc jednak nie opuściliśmy sieci i zrobiliśmy aplikację facebookową, którą możemy uzupełniać na bieżąco.

Map jest na rynku mnóstwo. Czy to dobry pomysł, żeby robić kolejną?

Faktycznie map jest dużo, ale prawie wszystkie są komercyjne! Nasza nie powstawała na zasadzie, że idziemy do jakiegoś lokalu i mówimy: "za pięć stów jesteście na naszej mapie". Chcieliśmy po prostu zrobić prezent tym wszystkim ludziom, którzy prowadzą fajne miejsca. Nie zapłacili nam ani złotówki, bo dowiedzieli się o tym dopiero wtedy, kiedy mapa już powstała.

Jak wybieraliście te miejsca?

Wszystkie odwiedziliśmy. Na mapie znalazły się dlatego, że coś tam ciekawego znaleźliśmy, miło spędziliśmy czas. Sugerowaliśmy się też opinią znajomych i przyjaciół. Od drugiej edycji pytaliśmy o zdanie również naszych fanów na Facebooku. Cała prawda o nich jest w naszych opisach, w których czasem wbijamy też jakąś szpilkę. To po prostu nasze subiektywne spojrzenie na te miejsca. Ludziom się to spodobało. Wszędzie tam, gdzie mapy zostały wyłożone do darmowego brania, rozeszły się bardzo szybko, a ludzie dopytywali się, czy będą następne. Więc oświadczam, że będą, a ta trzecia edycja jest tego dowodem!

Rozmawiał Jan Gładysiak