Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Konfratrzy

"Drogi Konfratrze Wszechbarwoczuły, na wstępie urzędowo, jako Wysoki Skarbnik [...] pozwalam sobie zawiadomić Szanownego Pana, że z tytułu kary z art. 16 statutu zalega Pan z kwotą 5 zł /za nieobesłanie żadnej wystawy w roku 1938/. Będę wdzięczny za uiszczenie tej kwoty /oraz składki za marzec tj. razem 7 zł/ przed dniem Walnego Zgromadzenia" - pisał członek Towarzystwa Miłośników Fotografii TMF w marcu 1939 roku.

. - grafika artykułu
Reprodukcja zdjęcia z "Poradnika" firmy Foto-Greger, Poznań, wyd. 10, maj 1938 r., fot. Zbigniew Wiszniewski

Był to Zbigniew Wiszniewski. W 1938 r. w kieszonkowym Poradniku firmy Foto-Greger zdjęcie jego autorstwa zilustrowało temat: "Ortochromatyczny" czy "Panchromatyczny". Nagłówek listu zawiera cytat stamtąd, w którym wyjaśniono, że "panchromatyczny oznacza wszechbarwoczuły" (chodzi o uczulenie na kolor filmów czarno-białych). Adresat dość ryzykownie wyszukanego zwrotu to Bogdan Zieliński - jego karierę w kartelu cukrowniczym, dzięki której rozwinął skrzydła w fotografii artystycznej, opisałam w styczniowym numerze IKS-a. Zieliński miał debiut w TMF w 1932 roku, a zaangażował się tak dalece, że już w 1933 wszedł w skład zarządu jako sekretarz. Wiszniewski wystawiał swe prace przynajmniej od 1935 roku - wtedy brał udział w IX Międzynarodowym Salonie Fotografiki. Kiedy przyjął funkcję skarbnika TMF, też dokładnie nie wiadomo, w każdym razie sprawdził się w tej roli: na anonsowanym w liście Walnym Zgromadzeniu, które odbyło się ostatecznie 14 marca 1939 roku "w nowym lokalu Towarzystwa na I piętrze nad firmą Foto-Greger", znów wybrano go na to samo stanowisko. A finanse TMF były ważne, pewne cele statutowe wymagały prawdziwej dyscypliny w tej kwestii.

Bariera: 2 zł

Organizację zebrań czy utrzymywanie stosunków z pokrewnymi towarzystwami można było oczywiście załatwiać "bezkosztowo", o czym świadczy nowa siedziba TMF u Kazimierza Gregera. Bez składek natomiast nie dało się utrzymywać czytelni z literaturą fachową, działalności wydawniczej i pracowni fotograficznej. W statucie z 1928 roku zapisano więc, że członkowie wpłacają 1 zł jednorazowego wpisowego i 2 zł miesięcznie. Pensja asystenta na uniwersytecie wynosiła 120 zł, profesora nadzwyczajnego - 700, a sędziego powiatowego - 450. Porządne mieszkanie kosztowało 400 zł. Składki ograniczały grono "Miłośników" do tych, którzy mieli własny interes czy dodatki do wynagrodzenia, lub też dorabiali. Wyjątek stanowili młodzi i wolni, mieszkający u rodziców, bogatszego rodzeństwa itp. Żyła tak pierwotnie opisywana już w tym miejscu Zofia Stelmachówna, kometa, która zalśniła w TMF, mieszkając jeszcze u matki. Tak żył i Zieliński - u matki, potem brata - i chyba podobnie układało się Wiszniewskiemu. Pod podawanym przez tego ostatniego w katalogach adresem w księdze adresowej z 1939 roku widnieje nie Zbigniew, ale Jerzy, z tytułem "dr". Ojciec? Brat? Tak czy siak zdejmujący ze Zbigniewa ciężar utrzymania domu.

TMF zakładali w 1924 roku ludzie dobrze uposażeni, pierwszym prezesem był prof. Stanisław Horoszkiewicz z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Poznańskiego, wiceprezesem - prokurator Bolesław Gardulski, a i tak, gdyby nie od początku obecność w tym gronie Gregera - właściciela największej polskiej firmy fotograficznej - doskonałe czasopismo "Polski Przegląd Fotograficzny" nie miałoby szans się ukazywać. Powołano je jako organ TMF na wniosek Gregera, a przede wszystkim z jego wsparciem finansowym (nomen omen został jego pierwszym skarbnikiem).

O tym, że 2 zł miesięcznie mogły naprawdę stanowić barierę w naborze do TMF, świadczy dalsza część pisma Wiszniewskiego do kolegi. Pismo przechodzi bowiem w list prywatny, nadawca jest z adresatem na "ty" i przeprowadza drobiazgowe rozliczenie sumy 50 zł, które zalega Zielińskiemu "z tytułu kupna prasy przetłokowej". Wyliczenie, w jaki sposób pokrył z tego długu większość składek, które z kolei Zieliński zalegał Towarzystwu, zajmuje aż połowę listu. "Uczyniłem to po stanowczym zapewnieniu mnie przez A. Pawłowskiego, że sam chciałeś swe zaległości zapłacić" - tłumaczy się Wiszniewski.

Życie alternatywne

"Zrobiłbyś bardzo poczciwie, jeżelibyś się wybrał do Poznania na Walne Zgromadzenie" - pisał dalej. - "Następnie oczywiście na kawkę do Fangrata". List skarbnika TMF mówi więcej o mikrokosmosie miłośników nowej dziedziny sztuki niż tylko o finansach. Zaledwie kilka miesięcy brakuje do wybuchu wojny, lecz sprawy Towarzystwa są tak ważne, jakby na świecie nie działo się nic niepokojącego. "W Towarzystwie wielkie novum: Cierniak i Toczyński wstąpili z powrotem do Towarzystwa. A że Wański wyprowadził się już na fest do Gdyni i prezesury na następną kadencję nie obejmie, wydaje się pewne, że prezesem obierzemy jednogłośnie Cierniaka [...] zapewne wiesz już z gazet, że nasz Wański dostał za fotograficzną działalność złoty Krzyż Zasługi, a Cierniak bronzowy*. Pierwszy gest wykazujący zrozumienie, że przecież może i na naszym terenie fotograficznym istnieć zasługa o wartości ogólnej".

Dla Wiszniewskiego i kolegów z zarządu działalność w TMF ma posmak życia alternatywnego. Wśród członków bardzo nieliczni parali się fotografią zawodowo, jak Roman S. Ulatowski, Mieczysław Ryś czy Zofia Stelmachówna. Pozostali w katalogach wystaw, a także przy reprodukcjach we wspomnianym, corocznie od nowa wydawanym Poradniku Gregera, często podawali skróty tytułów: inżynier, magister, doktor. Kryli się za nimi absolwenci chemii, Wyższej Szkoły Budowy Maszyn, prawnicy, lekarze, kupcy, fabrykanci i inni, których zawody nie dają się ustalić. "Kawka" z kolegą z TMF w kawiarni Fangrata, tak samo jak wystawa czy jakakolwiek impreza Towarzystwa, była dla nich zdrowym snobizmem. List Wiszniewskiego potwierdza opinię Adama Soboty o piktorialistach, do których, choć spóźnieni wobec prądów nowoczesnych, i poznańscy Miłośnicy należeli. Taka twórczość związana była mocno z pewnymi wzorcami bycia w społeczeństwie, stanowiła rodzaj rekompensaty, azylu, utrwalania szlachetnych form. Tym bardziej, jeśli zaznaczanie swej odrębności następowało przez użycie niezrozumiałych dla niewtajemniczonych określeń i żartów. List do Zielińskiego kończy się więc tak: "ściskam silnym przetłokiem Twą dobrze utrwaloną i wypłukaną dłoń".

c.d.n.

Monika Piotrowska

* W cytatach z listu Wiszniewskiego pisownia oryginalna.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018