W ubiegłorocznym wywiadzie dla radiowej Dwójki artysta dodawał żartem: "Nie powinienem był ukończyć żadnej szkoły, przepuszczali mnie, żeby się mnie pozbyć. Byłem w zasadzie analfabetą, ale wszystkiego nauczyłem się przez muzykę". To szczególne wyznanie wiary w absolutną siłę dźwięku, w kreacyjną moc sztuki muzycznej, zwłaszcza tej improwizowanej, jazzowej - bo to wszak ona jest specjalnością artysty.
Metheny to muzyk wybitny. Na koncie ma 20 nagród Grammy i kilkadziesiąt innych, wielokrotnie zdobywał tytuł gitarzysty roku, ma status klasyka, nie tylko bezdyskusyjnie najpopularniejszego, ale i jednego z najbardziej cenionych gitarzystów jazzowych. Potrafił wypracować własny styl, własny język, charakterystyczny i rozpoznawalny, brzmiący przyjaźnie czy wręcz popularnie, a zarazem spełniający wszelkie rygory gatunku - i oszałamiająco profesjonalnie zagrany. A przy tym jest twórcą z niesłabnącym entuzjazmem, pogodą i potrzebą poszukiwań oraz eksperymentu. Tak, bo chociaż nie brakuje takich, którzy twierdzą, że Metheny gra zawsze to samo i że jest to w gruncie rzeczy muzyka pop, to opinie takie potwierdzają tylko jedno: ich głosiciele nie znają dokonań artysty.
A przypomnieć warto, że jest on nie tylko jednym z tych, którzy ufundowali brzmienie współczesnego elektrycznego jazzu, że nie tylko nagrywał rewelacyjnie przebojowe albumy w rodzaju Still Live (Talking), Letter From Home czy Secret Story, ale ma też na koncie album z kompozycjami geniusza muzyki współczesnej Steve'a Reicha, wspólne płyty z Ornette'em Colemanem, Johnem Scofieldem, Jimem Hallem, Dave'em Hollandem czy piękny poetycki (Beyond The) Missouri Sky w duecie z Charliem Hadenem. Warto wspomnieć też autorski eksperyment Zero Tolerance For Silence albo to, że jedną z ostatnich nagranych przezeń płyt jest Tap z kompozycjami Johna Zorna. Metheny jest bowiem artystą nieszablonowym i nienasyconym muzyką. A to właśnie sprawia, że w jego dyskografii tyle jest muzycznych niespodzianek.
O swej bieżącej trasie koncertowej Metheny mówi: "Twórczy proces przez wszystkie lata mojej kariery miał tradycyjny scenariusz: napisać trochę muzyki, nagrać płytę, ruszyć w trasę. Chciałem jednak tym razem złamać tę zasadę. A poza tym: napisałem przez wszystkie te lata tyle muzyki, której nigdy nie grałem. Pomyślałem więc, że byłoby zabawnie i interesująco zebrać razem naprawdę dobraną grupę muzyków, którzy będą potrafili zagrać w możliwie najszerszym zakresie to, co napisałem wcześniej". Przed nami zatem nowy zespół gitarzysty, który tworzą: stary znajomy, perkusista Antonio Sanchez, młoda malezyjsko-australijska basistka Linda May Han Oh oraz brytyjski pianista Gwilym Simcock.
Tomasz Janas
- Pat Metheny
- Sala Ziemi MTP
- 15.05, g. 19
- bilety: 120-220 zł