Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Zima spokojna z pozoru

Są takie utwory, których prawidłowy odbiór zależny jest od pory roku. Od widoku za oknem, od temperatury w powietrzu, od długości dni i nocy. Aura tym bardziej zyskuje na znaczeniu, jeżeli muzyka wydaje się być jej artystyczną implikacją. Dobrym przykładem są albumy skandynawskiego duetu Gidge, który zabiera słuchacza w magiczną podróż po peryferiach tajemniczej Północy.

. - grafika artykułu
Gidge, fot. materiały prasowe

Umeå to niewielkie miasteczko leżące w północnej części Szwecji. Mieszkańcy lubią mówić o nim "Björkarnas", czyli "miasto brzóz", z racji obsadzenia tymi drzewami wszystkich jego ulic po wielkim pożarze pod koniec dziewiętnastego wieku. Mimo iż ma ono niewiele ponad trzydzieści kilometrów kwadratowych, to kilka lat temu mogło cieszyć się tytułem Europejskiej Stolicy Kultury. W kraju Umeå słynie z niespokojnego ducha nauki, kultury i sztuki. W tak inspirującym miejscu dorastali Ludvig Stolterman i Jonatan Nilsson. Dwóch młodych i dość introwertycznych czarodziejów, którzy od czasu debiutanckiego minialbumu rzucają zaklęcia, którym naprawdę trudno nie ulec.

Niewątpliwie ich dotychczasową dyskografię najlepiej przyswajać całościowo - jako spójną historię, której rozdziałami są płyty. Ich fundamentem gatunkowym jest muzyka ambient, choć warto zaznaczyć, że w przypadku Gidge stanowi ona dość niecodzienny punkt wyjścia. Twórczość przeważającej część reprezentantów tego stylu ma działać na odbiorcę w jednoznacznie kojący sposób. Brian Eno oraz setki producentów, którym wytyczył ścieżkę, tworzą muzykę elektroniczną zwykle opartą na niczym niezmąconym spokoju wolno snujących się plam dźwiękowych. Tymczasem w muzyce Szwedów stoickość to okazja do podkreślenia momentów zupełnie ekstatycznych, czego rezultatem są przedziwne, niemal oksymoroniczne wrażenia.

Przeciwstawne uczucia towarzyszące odsłuchowi to charakterystyczna cecha zwłaszcza pełnoprawnych albumów Gidge. Zarówno "Autumn bells" z 2014 roku, jak i ubiegłoroczny "Lulin" to zbiory kompozycji o bardzo niejednoznacznej naturze. Słuchacz dający się zwieść niczym niezmąconej harmonii dźwiękowych krajobrazów, jak gdyby ukazujących naturalne piękno dziewiczych rejonów Szwecji, nie może nawet przypuszczać, że oto już za moment spokój zostanie zastąpiony klaustrofobicznymi wizjami, wywołującymi podskórne napięcie i przyspieszone bicie serca.

Świat Gidge to fascynujący świat. Kraina wiecznej jesieni i zimy, w której okazjonalne brzmienia futurystycznej muzyki techno i downtempo mają naprawdę niewiele z estetyki klubowego parkietu. Tu taneczny beat grzęźnie w melancholijnych szumach i trzaskach - rytm stuka w oddali nie zagłuszając przy tym nawet dzięcioła uderzającego w korę. To jednak wcale nie oznacza, że choćby takie utwory jak "I fell in love", "Norrland" czy "Huldra" to kompozycje przeznaczone wyłącznie do długich spacerów po lesie z słuchawkami na uszach. Jak pokazał już ubiegłoroczny koncert w Poznaniu, duet nawet swoje najbardziej stonowane piosenki potrafi przekuć w pulsujące i dynamiczne struktury, tym samym nadając im zupełnie nowe życie. Jakie oblicze projektu Gidge zaprezentuje Stolterman i Nilsson w ascetycznych wnętrzach Galerii u Jezuitów?

Sebastian Gabryel

  • Koncert Gidge
  • Galeria u Jezuitów (ul. Dominikańska 8)
  • 13.01, g. 22
  • bilety: 25 zł (w przedsprzedaży), 30 zł (w dniu koncertu)