Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Julii Marcell opowieść o miłości i strachu

Cuda się zdarzają, marzenia spełniają, a prawdziwe talenty zawsze zostaną odkryte albo same pokażą się światu. Co więcej, czasem ten świat zasponsoruje im wydanie płyty...

. - grafika artykułu
Fot. materiały prasowe

Dziewczyna z Olsztyna, choć teraz to raczej z Berlina, do którego się przeniosła kilka lat temu. Obywatelka świata i niespokojna dusza, która zawalczyła o siebie i nie chcąc zostać kolejną marionetką w rękach wytwórni płytowej zebrała pieniądze za pomocą holenderskiej strony salaband.com, która zajmuje się finansowaniem projektów muzycznych na zasadach crowdfundingu.

Julia Marcell, bo o niej mowa, wydała miesiąc temu trzecią płytę, z jednej strony zupełnie niepodobną do poprzednich, z drugiej w pewien sposób zapełniającą przestrzeń miedzy nimi. Początkowo określała swój styl jako classic punk, teraz bliżej jej do post-punka i piano-popu, choć tak właściwie to szufladkowanie nie ma najmniejszego sensu, bowiem od samego początku podążała swoją własną drogą, za co zresztą dostała Paszport Polityki w 2012 roku. Była porównywana do Kate Bush czy PJ Harvey, choć osobiście kojarzy mi się raczej z Natashą Khan znaną jako Bat for Lashes i Björk: nieprzewidywalna, energiczna, momentami szalona.

Płyta "Sentiments" jest najbardziej osobistą w dorobku artystki, niemały wpływ na jej brzmienie miał Berlin, miasto, które otworzyło jej horyzonty na nieznane dotąd gatunki muzyczne oraz na znakomitych artystów, m.in. gitarzystę Swans, Kristofa Hahna, który na płycie gra na hawajskiej gitarze. W rozmowie z Ulą Kaczyńską z radiowej Czwórki Marcell wyznała: - Poczułam potrzebę konfrontacji, takiego wyjścia ze swoich bajek. Zawsze miałam silną potrzebę kreacji, stwarzania różnych rzeczy, kolportowania zasłyszanych historii. Moje teksty oczywiście miały duży pierwiastek osobisty, ale dopiero teraz odczułam dużą potrzebę opowiedzenia o sobie, już bez tej kreacji, kurtyny. Z kolei w rozmowie z Piotrem Stelmachem przyznała: - Ta płyta jest i o miłości, i o strachu.

Jedno jest pewne - to chyba jedna z najbardziej różnorodnych płyt, które ukazały się ostatnio w naszym kraju. Zawiera pierwszy w całości zaśpiewany utwór w języku polskim, na poprzednich płytach zdarzały się tylko pojedyncze wersy, resztę Marcell śpiewała w języku angielskim.

Udało jej się to, o czym marzy większość polskich muzyków - osiągnęła międzynarodowy sukces, jej płyty są równie dobrze przyjmowane w Polsce, Niemczech, jak i innych krajach, sam magazyn  "Rolling Stone" wspomniał o niej na swoich łamach, pisząc, że posiada głos "przy którym pękałyby kieliszki, gdyby tylko wokalistka tego chciała". Podczas gdy inni wyolbrzymiają swoje zagraniczne sukcesy, ona po prostu tworzy dalej i kroczy własną, bezkompromisową drogą.

Magdalena Brylowska

  • Koncert Julii Marcell
  • 28.11, g. 20
  • Eskulap (ul. Przybyszewskiego 39)
  • bilety: 40/45 zł