Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Kazimiera Iłłakowiczówna - poetka, dama, urzędniczka

- Kobiety były wtedy źle widziane na każdym stanowisku i gdy serio chciały coś powiedzieć. W młodości - przed wiekiem, pisałam wiersze żałośliwe i ponure, i pierwsze książki podpisywałam I. K. Iłłakowicz, udając mężczyznę... - wyznała w 1981 r. 

Kazimiera Iłłakowiczówna w okresie studenckim, 1913-1914. Fot. archiwum Biblioteki Raczyńskich - grafika artykułu
Kazimiera Iłłakowiczówna w okresie studenckim, 1913-1914. Fot. archiwum Biblioteki Raczyńskich

Urzędniczka w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, sekretarka Marszałka Piłsudskiego: piękna, dystyngowana, pedantyczna i pewna swych racji (kiedy zmarł J. Stalin, w czasie zebrania poznańskich literatów, przeżegnała się, czcząc w ten sposób zmarłego, podczas gdy inni...). Zamknięta w sobie i wymagająca, czasem uparta i kapryśna (jak podczas wizyt w Bazarze, kiedy to przemeblowywała swój pokój hotelowy i domagała się herbaty ze... śmietaną). Dama i poliglotka, która nie tylko w środowisku literackim wzbudzała respekt, choć pozostawała na uboczu dysput pisarskich i mód. Z upływem czasu obrastała w legendę. Bywało, odmawiała wywiadów, nie pozwalała robić sobie zdjęć. Chyba w ostatnim wywiadzie, udzielonym Włodzimierzowi Branieckiemu dla Głosu Wielkopolskiego (1981) przyznała się: - Nie lubię wierszy, wolę prozę. Wiersze bywają pretensjonalne...

Pisałam od przypadku do przypadku

Zapracowana w MSZ i Ministerstwie Spraw Wojskowych (MSW w międzywojniu), miała niewiele czasu na twórczość. Jednak pisała "zawsze" - i to jak! Do tego znała wiele języków i tłumaczyła, więcej po wojnie - dla chleba (m.in. E. Adyego, H. Bölla, E. Dickinson, W. Goethego, H. Heinego, S. Petöfi, F. Schillera, L. Tołstoja). Najbardziej była dumna z przekładu Anny Kareniny.

W Wilnie

Tam się urodziła w... i tu pojawiają się daty: 1888, 1890, 1892, nawet 1889 r. -To ja spowodowałam ten galimatias (...) Nie mam metryki urodzenia, miałam jedynie metrykę chrztu. Otóż w tej metryce była informacja, że została ochrzczona 6 sierpnia 1890 r. Ten rok mi nie odpowiadał - wydarłam z metryki zero i podawałam rok 1892. - I zaraz dodaje z uśmiechem - Pamiętam to dobrze, bo do chrztu poszłam pieszo.... - Zahartowana w niełatwym dzieciństwie (osierocona, wychowywana na wsi, potem w Stanisławowie), zdana na własne siły, szła przez życie...

Po europejsku

Warszawska pensja Platerówny, potem Fryburg, Genewa, Oxford, Londyn (po przedwcześnie zmarłej mamie Barbarze odziedziczyła ogładę, talent językowy i nazwisko), następnie tzw. pełna matura w Petersburgu (z greką i łaciną) i studia filologiczne w Krakowie. W 1915 r. jako ochotniczka ruszyła na front, pomagała rannym i chorym. Nie oszczędzała się, ryzykowała zdrowiem (zmuszona była leczyć się u zaprzyjaźnionych P. i Z. Kochańskich w Petersburgu). Wiele zapamiętanych przeżyć pojawiło się w jej książkach.

Debiut i kariera

Pierwsze utwory pisała u Platerówny, debiutowała zbiorem Ikarowe loty (1911), który zamyka Pieśń o lesie (ukończona w Genewie w 1908 r.). Tytułowy cykl, chyba najlepszy, wzbudził wiele emocji. Tomik odnotowała krytyka. - Kobiety były wtedy źle widziane na każdym stanowisku i gdy serio chciały coś powiedzieć. W młodości - przed wiekiem, pisałam wiersze żałośliwe i ponure, i pierwsze książki podpisywałam I. K. Iłłakowicz, udając mężczyznę. Obawiałam się, że kobieta pisząc, ośmiesza się. Dawne czasy... dzisiaj to brzmi jak bajka... - wspominała na początku lat 80. ub. wieku. W latach 1918-19 wydała kolejne dwie książki (Kolędy polskiej biedy, Trzy struny), które - obok innych czynników - w jakimś stopniu zaważyły na karierze urzędniczej i całym jej życiu. Pracowała w MSZ, potem w MSW, jako sekretarka, następnie urzędnik ds. specjalnych poruczeń przy Gabinecie Ministra, w końcu sekretarzem Marszałka (któremu dedykowała tomiki, m.in. Wiersze o Marszałku Piłsudskim 1912-1935 (1936). Po otrzymaniu wiadomości o śmierci J. Piłsudskiego natychmiast powróciła z urlopu do stolicy. Pożegnała swego Marszałka w ulewnym deszczu, zwyczajnie na ulicy, z innymi żałobnikami pochylającymi się przed trumną odjeżdżającą do Krakowa (specjalną przepustkę do katedry oddała krewnej).

Z urzędnikami MSZ

W 1939 r. ewakuowała się na południe. Na pograniczu rumuńsko-węgierskim przetrwała wojnę. Nie marnowała czasu: pracowała, uczyła się i udzielała korepetycji, nawet publikowała (Wiersze bezlistne, 1942).

36 lat w Poznaniu

Nie przypuszczała, że od 1947 r. zatrzyma się tutaj do końca (wcześniej kilkakrotnie przyjeżdżała do Poznania). Po utrudnianym powrocie do kraju chciała do Warszawy, ale tam nie była już potrzebna. "W Poznaniu na wygnaniu" wrastała w nową rzeczywistość. Dzięki kontaktom pomagała w zdobywaniu zagranicznych lekarstw i publikacji, opiekowała się młodymi piórami. Nadal bardzo intensywnie pracowała, pisała prozę poetycką, wspomnienia, dramaty, przekłady i składała tomy wierszy). Napisała wiersz-manifest, Rozstrzelano moje serce w Poznaniu, który towarzyszył uroczystościom odsłonięcia Pomnika Czerwca '56.

Pytana o najważniejsze

Bez wahania mówiła: - Biblia i Szekspir. Z tymi książkami często obcowałam, miałam nimi naładowaną głowę... Może jeszcze św. Jan od Krzyża. Z przekładów Anna Karenina. Żałowała, że przez wiele lat była niewierząca, potem z właściwą sobie konsekwencją nadrabiała te zaległości. Żyła osobno i chyba samotnie. Znajomych i towarzystwo wybierała z dużą ostrożnością, nieczęsto ich odwiedzała.

Kiedy potrzebowała oczu

Miała je w osobach: córek Państwa Bystrzyckich, Marii Kubasik, Łucji Danielewskiej, Józefa Ratajczaka i Pani Hani. Czytali gazety, książki, korespondencję, załatwiali potrzebne sprawy, w niedzielę chodzili z Poetką do kościoła (bez względu na pogodę!). Na drugim piętrze, przy ul. Gajowej 4/8 rygorystycznie przestrzegała sztywnego harmonogramu dnia, nawet kiedy "u siebie" odbierała honorowy doktorat UAM (1981). Choć spoczywa na warszawskich Powązkach wierzę, że...

Jednak pozostaje w Poznaniu

W Mieszkaniu-Pracowni przy Gajowej (patrz s. P46) patronuje nagrodzie za najlepszy książkowy debiut poetycki (30. laureatem został Kacper Płusa) i swojej ulicy na Grunwaldzie, nadto dyskretnie dopisuje z nami do swoich utworów - ciągle inspiruje. Czasem zlatuje jak Ćma! W styczniu ubiegłego roku Ba-Ku teatr na Scenie pod Minogą wystawił spektakl (reż. Przemysław Prasnowski) o stanowczej Staruszce, która pomimo ślepoty z godnością szuka w przeszłości ciepła i światła. Do końca elegancka, zachowująca niezależność, nawet gdy bolą wspomnienia. Pozostał nie tylko dotyk, nadsłuchiwanie i odliczanie czasu...

Andrzej Sikorski

  • Popołudnie z Iłłą - warsztaty + dyskusja z twórcami spektaklu "Ćma"
  • 18.02, g. 17.30
  • Salon Posnania