Zorganizowana przez Polską Agencję Artystyczną "PAGART" kilkudniowa wizyta grupy Iron Maiden w PRL wynikała w dużej mierze z chęci kontrolowanego, rozpatrywanego w kategoriach klasycznego wentyla bezpieczeństwa wyjścia naprzeciw oczekiwaniom zbuntowanej i zakochanej w zachodniej muzyce młodzieży.
Nieoglądana dotąd za żelazną kurtyną wielka koncertowa machina, niekiedy złośliwie nazywana przez prasę "cyrkiem", przyjechała do stolicy Wielkopolski na pokładzie kilku ciężarówek i autokarów w sobotę 11 sierpnia 1984 r., by wieczorem dać długo oczekiwany koncert, który mimo dość wysokiej ceny biletów wyprzedał się właściwie na pniu. Nieprawdopodobne tempo blisko dwugodzinnego widowiska, towarzysząca mu scenografia i oświetlenie, a także "supernowoczesna aparatura nagłaśniająca" o "mocy i jakości, jakiej nie widziano jeszcze w naszym kraju", sprawiały, że dla wielu młodych poznaniaków stał się on bardzo silnym doświadczeniem zbiorowym, do którego z dumą odwoływali się przez szereg kolejnych lat.
Kontrastem dla entuzjazmu poznańskiej młodzieży bawiącej się w sobotni wieczór w Arenie pozostają wątłe relacje na łamach ówczesnej prasy, która miała nawet problem z prawidłowym odnotowaniem nazwy brytyjskiej grupy. Pewnym wyjątkiem pozostaje w tym gronie jedynie Głos Wielkopolski, który wprawdzie docenił kunszt oraz "umiejętności warsztatowe" prezentowane przez "kwintet Anglików", jednak z dość niejasnych przyczyn postanowił je w dość brutalny sposób przeciwstawić kompetencjom grupy TSA, której twórczość sprowadzono tym samym do "łomotliwego jazgotu" i "wycia w mikrofon".
Bilans pierwszego pobytu grupy Iron Maiden w Poznaniu nie ograniczył się do wielkiego organizacyjnego sukcesu, jakim był koncert w Arenie. Epilogiem było bowiem przyjęcie weselne w nieistniejącej już dziś restauracji Adria, na które brytyjscy muzycy trafili zupełnie przypadkowo, gdy tuż po wyjściu z Merkurego wybrali się na wieczorny spacer po stolicy Wielkopolski. Dowodem na ich doskonałe przyjęcie przez polskich weselników niech zaś pozostanie fakt, że dali się oni nawet namówić na zupełnie spontaniczny koncert zagrany na instrumentach udostępnionych im przez weselną orkiestrę, co szczęśliwie zostało zarejestrowane przez twórców oficjalnego wideo z trasy zespołu pt. Behind the Iron Curtain.
Piotr Grzelczak