Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Słowo zamienione w czyn

Mało kto sięga dziś do wierszy Ryszarda Berwińskiego, podobnie zresztą jak do utworów innych poetów doby romantyzmu. Jednak twórczość najwybitniejszego w Wielkopolsce poety tamtej epoki  i przede wszystkim fascynujące koleje jego życia ze wszech miar warte są przypomnienia w 200. rocznicę urodzin.

. - grafika artykułu
Ryszard Berwiński w Konstantynopolu (fot. Wikipedia)

Aurelia Wyleżyńska pisała w 1913 roku: "Dziwną rzeczą dziś wydawać się może, że pierwszy polski poeta-rewolucjonista urodził się w Poznańskiem. A jednak tak jest. [...] Jest do pewnego stopnia wykwitem bujnego życia, jakim wówczas wrzała Wielkopolska, życia pełnego ruchu umysłowego i politycznego". Chodzi o lata 40. XIX wieku, ów złoty czas, kiedy działali tu m.in. znani społecznicy, jak Karol Marcinkowski i Karol Libelt. Ryszard Berwiński od wczesnych lat zafascynowany ludem, widzący w nim prawdziwe jądro narodu, właściwie tylko czekał na tę godzinę buntu. I nie z próżnymi rękami. Pisał przecież:

"Śmiejcie się, tańczcie, szalejcie,  

Ale tańcząc, moje panie,                                      

Pamiętajcie, pamiętajcie,

Że tańczycie na wulkanie. [...]"

A jego Marsz w przyszłość jest wlaściwie rewolucyjną odezwą. W Don Juanie poznańskim, najbardziej znanym i błyskotliwym poemacie, Berwiński nie tylko pokpiwa z romansowego wątku, ale też ostro piętnuje ograniczony do codziennych zajęć tryb życia szlachty, obojętnej na los ojczyzny. Nie tylko krytykuje - postanawia działać, i to nie jako poeta. To właściwie nie do wiary, ale zrywa z poezją w wieku 25 lat! Dwa tomiki ukażą się w Poznaniu i Brukseli w 1844 roku, a potem już niewiele wierszy wyjdzie spod jego pióra. Pisać będzie artykuły i prace naukowe. Te ostatnie m.in. w więzieniu. Ale to nieco dalsza historia.

W gorący czas lat 40. Berwiński żyje konspiracją, rzuca się w nurt walki, wzmacnia siły demokratów-rewolucjonistów, jak określano m.in. Edwarda Dembowskiego i Walentego Stefańskiego, jest w swoim żywiole. Z powstańczą agitacją udaje się do Krakowa i kończy tę misję w austriackim więzieniu w grudniu 1845 roku. Potem jest osławiony Moabit, bo władze austriackie wydają go Prusakom, a następnie proces, wspólny z ponad dwustoma innymi rewolucjonistami, uniewinnienie i w końcu 1847 roku powrót do Poznania.

Po tych wszystkich przejściach Berwiński bynajmniej nie zwalnia tempa: znów wyjazd do Galicji, potem Wrocław, spotkanie działaczy z wszystkich trzech zaborów, ponownie Kraków i starcia z austriacką policją, następnie wielki Zjazd Słowiański w Pradze i współredakcja słynnego Manifestu do ludów Europy. Z oczywistych względów Berwiński nie może uczestniczyć w wielkopolskiej Wiośnie Ludów, ale kontynuuje działalność w Libeltowskiej Lidze Polskiej, i - nieoczekiwanie - decyduje się na mandat posła w parlamencie pruskim. Nie dla niego jednak słowne utarczki, nieuwzględniane petycje, legislacyjne procedury. Po dwóch latach posłowania jesienią 1854 roku wyjeżdża do Paryża, a stamtąd do Konstantynopola. Tak jak Mickiewicz. Wojna krymska budzi nadzieje Polaków. Tworząc wojsko, wspomagają Turcję w walce ze znienawidzoną Rosją. Poeta wstępuje do oddziałów Sadyka Paszy, czyli znanego pisarza Michała Czajkowskiego, i zostaje oficerem tureckim. Przyjdzie mu wkrótce przeżyć gorzkie chwile, bo wojujące potęgi zawierają pokój, nie troszcząc się o polską sprawę. Powstaje wtedy dramatyczna Duma polska żołnierza wojsk  tureckich z 1864 roku, pełna wyrzutów sumienia ze względu na powstanie styczniowe:

"Oni polegli! - A ja? - Głos potomny 

Bodaj nie wyrzekł, żem był wiarołomny!

Bom ja przysięgał, że pospołu z nimi

Wolność, krew, życie oddam dla tej ziemi"

Sytuacja Berwińskiego w Turcji komplikuje się. Oddziały polskie nie walczą już z Rosją (do której coraz bliżej Sadykowi Paszy), a okupują bałkańskie tereny ottomańskiego mocarstwa. Poeta, pełen rozterek, nie opuszcza jednak swego ukochanego wodza. A nawet, jadąc do Poznania na pogrzeb brata w 1865 roku, decyduje się na proturecką propagandę. Wśród dawnych znajomych robi furorę. Berwiński robi też wrażenie na pruskich wojskowych i... polskiej młodzieży, przede wszystkim przegranych powstańcach 1863 roku. Udaje mu się zmobilizować kilkudziesięciu Polaków do służby w oddziałach Sadyka Paszy. I tu już interweniują zarówno pruskie, jak i rosyjskie władze. Berwiński zostaje pospiesznie wezwany do Turcji i jeszcze przez kilka lat jest żołnierzem. Z wojskiem rozstaje się w 1871 roku i przenosi do Konstantynopola, by w osamotnieniu pędzić tam skromny żywot.

Choć przez wiele lat żołnierskiego życia nieczęsto sięgał po pióro, a jego wiersze - jak pisze m.in. Maria Janion, wybitna znawczyni tej twórczości, "w niczym nie przypominają dawnego wybitnego poety", to przecież nie próżnuje. Pracuje nad wielkim dziełem historiozoficznym Rzym i Konstantynopol, które - tak zresztą jak i inne rękopisy i skromny majątek poety - niszczy pożar w 1874 roku. Powraca myśl, by może wrócić do kraju. Nie ma jednak za co, a prośby o sfinansowanie podróży pozostają bez echa. Na szczęście z pomocą śpieszy Berwińskiemu Władysław Łoziński, znany powieściopisarz i wydawca "Gazety Lwowskiej". Na jej łamach zamieści poeta około dwustu cieszących się dużym zainteresowaniem korespondencji. Ostatnia ukaże się 18 listopada 1879 roku, w dzień po śmierci autora, jak dokładnie informuje Józef Ratajczak w poświęconej mu, bardzo interesującej, książce. Do śmierci sposobił Berwińskiego ksiądz Michał Ławrynowicz, który 24 lata wcześniej, też w Konstantynopolu, towarzyszył Mickiewiczowi w ostatnich chwilach życia...

Tak pokrótce przedstawia się życiorys "Don Juana poznańskiego", jak niekiedy zwykło się określać Berwińskiego, wykorzystując tytuł jego najsłynniejszego utworu. Scenarzysta sensacyjnego czy przygodowego filmu o naszym bohaterze nie musiałby już nic wymyślać, żadnych dodatkowych perypetii. Może sięgnałby jeszcze do modych lat Berwińskiego, do rodzinnego domu w Polwicy koło Zaniemyśla, do pierwszych etnograficznych publikacji, które jako siedemnastolatek zamieszczał w leszczyńskim "Przyjacielu Ludu", do studiów we Wrocławiu, Berlinie, Lipsku czy Monachium, gdzie zgłębiał filozofię, estetykę i historię. W tak aktywnym życiu udało mu się ukończyć i wydać w Poznaniu na początku lat 50. "Studia o literaturze ludowej". To nad nimi pracował m.in. w moabickim, więzieniu, korzystając z zasobów berlińskich bibliotek.

Grażyna Wrońska

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019