Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Ojciec trędowatych

"Nie jest trudno być dobrym - wystarczy tylko chcieć" - powtarzał o. Marian Żelazek, werbista, więzień obozu koncentracyjnego w Mauthausen-Gusen i Dachau, misjonarz. Człowiek, który zarażał dobrem, kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla i Honorowy Obywatel Miasta Poznania (2005), kapłan, uznawany w Indiach za świętego.

. - grafika artykułu
fot. M. Malinowski

Urodził się w 1918 r. w Palędziu, niedaleko Poznania, w rodzinie uczestnika powstania wielkopolskiego. W 1937 r. wstąpił do Zgromadzenia Słowa Bożego, czyli werbistów. W wieku 22 lat aresztowany przez gestapo, był więziony w Forcie VII i obozach koncentracyjnych. "W obozie (Dachau) mój ideał misjonarza wzrósł jeszcze silniej. Złożyłem ślub: jeśli Pan Bóg przedłuży moje ziemskie życie ponad czas kacetu, ofiaruję je dla ratowania życia wiecznego dusz nieśmiertelnych na misjach" - wspominał.

Po wyzwoleniu kontynuował studia teologiczne i w 1948 r. otrzymał w Rzymie święcenia kapłańskie. W 1950 r. wyjechał na misje do Indii, do nowej werbistowskiej stacji misyjnej Sambalpur, w północnej części stanu Orisa. Przez pierwsze ćwierć wieku pracował wśród Adivasów, w indyjskiej dżungli. Był dynamicznym duszpasterzem, założył niższe seminarium duchowne, pracował jako dyrektor gimnazjum i sekretarz szkół misyjnych w okręgu misji Sambalpur.

W 1975 r. przeniesiono go na południe, do Puri, gdzie znajduje się świątynia Dżagannatha. Tam zajął się doświadczanymi przez los i ludzi rybakami i trędowatymi. Mimo trudności tryskał energią i pomysłami. Dla trędowatych założył kolonię, w której chorzy mogli żyć, mieszkać, byli leczeni i mieli zajęcie (szyli, uprawiali rośliny, pracowali na kurzej fermie). Zorganizował szkołę i schronisko dla dzieci z rodzin trędowatych, bardzo się starał integrować miejscową ludność z trędowatymi. W Puri zbudował kościół Najświętszej Marii Panny Niepokalanego Poczęcia. Obok postawił bibliotekę z czytelnią i powołał do życia Centrum Dialogu Religijnego dla ludzi "głodnych Boga". Nie zaniedbywał kontaktów z miejscową większością wyznaniową - najwyższy kapłan świątyni Dżagannatha należał do przyjaciół misjonarza.

Kiedy zjeżdżał do kraju, nikomu nie żałował czasu i uśmiechu. - Myśląc o o. Marianie, automatycznie przywołuję panią dr Wandę Błeńską. Nie chodzi o ich pracę czy zaangażowanie, ale o to, kim byli - mówi bp Zdzisław Fortuniak. - To podobne osobowości, z którymi chce się być! Często dziwili się, że tyle się o nich mówi, a czuli się zwyczajni, prości - w najlepszym tego słowa znaczeniu. Wspólnym mianownikiem ich działań są słowa z Ewangelii: "Błogosławieni miłosierni, ale i pokój czyniący, i cisi...". Szczególnie w pamięci zapadło mi spotkanie podczas nadania Zespołowi Szkół w Chludowie imienia o. Żelazka (2002). Robił wrażenie zażenowanego i powtarzał: "Niczego nadzwyczajnego nie zrobiłem...".

Zarażał dobrocią, pogodą ducha i przykładem. Wychował wielu kapłanów, polityków, lekarzy i nauczycieli. "Jezusowy żołnierz" zmarł 30 kwietnia 2006 r. w Puri, nad Zatoką Bengalską. 88-letni misjonarz został pochowany na cmentarzu werbistów, blisko tych, którym w Indiach oddał ponad dwie trzecie swego pracowitego życia, umiejętnie łącząc tajemnicę Wieczernika z metafizyką Wschodu.

Andrzej Sikorski