Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Nawet nie mieli wspólnego zdjęcia

- Czarnecki miał przestrzeń do popisu w urbanistyce, wiedział, jak układać miasto, ale przestał mieć wpływ na Poznań. Może uznał, że jako dydaktyk zdziała więcej? - mówi Michał Kępski*, współautor wystawy Dom. Ogród. Mieszkanie. Twórczość  Janiny i Władysława Czarneckich.

. - grafika artykułu
fot. CTK Trakt/ Łukasz Gdak

Czy Władysław Czarnecki, przedwojenny architekt miasta, miałby dziś szansę kierować przestrzennym rozwojem Poznania?

Jeśli ktoś powierzyłby takie zadanie człowiekowi tego formatu, to byłby sukces naszego miasta. Wiele zależy od władz. Silna przedwojenna pozycja Czarneckiego pokazuje determinację i odwagę ówczesnej władzy, na czele z prezydentem Cyrylem Ratajskim, by wpuścić trochę świeżości w skostniałe środowisko architektoniczne w Poznaniu. Czarnecki, podobnie jak kilku innych architektów, przyjechał do Poznania z nowymi pomysłami, z chęcią i pasją do budowania odrodzonej Polski.

Nie był rewolucjonistą.

Jako architekt nie ma na koncie żadnych rewolucyjnych projektów. Tworzył dzieła dopasowane do kontekstu i podobnie działał w latach 30. jako urbanista, który rozwijał miasto w organiczny sposób. Dlatego pewne rzeczy zablokował, jak np. budowę wieżowca PKO przy placu Wolności - budynku, który nie trzymał sąsiedniego gabarytu i mógł zacienić plac. Inne sprawy dostrzegł i rozwinął. Tak powstała koncepcja klinów zieleni, którą prezentujemy na wystawie. Tu widzimy, że Czarnecki nigdy nie działał doktrynalnie, jak robili to radykalni moderniści, choć część ich poglądów była mu bliska. Punktem wyjścia była nie teoria, a empiria: analiza miasta jako złożonego dzieła. Tworząc budynki, stosował podobną metodę. Wychodził od tego, jakie jest zapotrzebowanie zamawiającego, dociekał, co jest niezbędne, dopiero później projektował. Takie podejście powinno być inspiracją również dla współczesnych architektów.

Zdarzają się opinie, że był lepszym urbanistą niż architektem.

Na pewno jego spuścizna dotyczy bardziej urbanistyki niż architektury. Chociaż takie budynki jak Collegium Historicum, Dom Żołnierza czy kamienica z restauracją Magnolia są bardzo udane i wpisały się w kontekst miasta. Jednak jako architekt był nieco bardziej zachowawczy niż jego żona, Janina. Na wystawie pokazujemy ich razem. Biografia Czarneckich jest zbliżona do losów polskich intelektualistów w XX wieku. Najpierw studia we Lwowie, później walka o Polskę, ona w obronie Lwowa, a on jako żołnierz austriacki. Później praca na rzecz budowy Rzeczpospolitej w nowym kształcie. Następnie losy wojenne i emigracyjne, kiedy Czarnecki przeszedł cały szlak bojowy z armią polską, przez Bliski Wschód, do Wielkiej Brytanii. Wreszcie skomplikowane życie w czasach PRL-u.

Urbanistyki uczył się w biegu. Po kilku latach spędzonych w Poznaniu odczytuje jego genius loci i nie występuje przeciwko strukturze urbanistycznej odziedziczonej po Niemcach.

To mogło wynikać z nauczania we Lwowie. Tamtejsza politechnika nie była rewolucyjna. Wskazywała bardzo mocno na wpisanie się w otoczenie; ego architekta miało pozostać drugorzędne. Ta postawa, typowa dla obojga Czarneckich, wiąże się też z silną odpowiedzialnością społeczną. Dlatego nasza ekspozycja skupia się na ich sposobie patrzenia, a nie konkretnych realizacjach.

Wystawa mówi jednak w dużej mierze cytatami ze wspomnień Czarneckiego. O Janinie dowiadujemy się głównie z jego zapisków.

Jej obecność w historii jest znacznie mniejsza, ale działalność była równie ważna. Z dużym prawdopodobieństwem można przypisać Czarneckiej kilka realizacji sygnowanych przez męża w latach 30. Mogło to wynikać z potrzeby marketingowej, bo jego nazwisko było silną marką, ale też z faktu, że Janina nie posiadała stosownych uprawnień. Jednak niewątpliwie to ona silniej promowała modernizm w tym duecie. Naszą wystawę zaczynamy od przestrzeni, którą nazwaliśmy "dom", gdzie pokazujemy ich dwoje jako projektantów własnego domu przy ul. Szelągowskiej. On zaprojektował zachowawczą bryłę, ona - nowoczesny środek. I właśnie tutaj słychać na wystawie jej głos, w zachowanych tekstach autorstwa Czarneckiej. Niemniej to jego narracja dominuje. Ale i tak najciekawsze jest to, że nigdzie nie ma ich wspólnego zdjęcia, nawet ślubne mają osobno!

Na przełomie lat 40. i 50. on niemal przestaje projektować i poświęca się nauczaniu. Ona praktykuje nadal. Co się stało?

Czarnecki miał przestrzeń do popisu w urbanistyce, wiedział, jak układać miasto, ale przestał mieć wpływ na Poznań. Może uznał, że jako dydaktyk zdziała więcej? Z końcem wojny urywają się też jego wspomnienia. Nie jest jasne dlaczego. Może z ostrożności w nowych okolicznościach politycznych?

Na wystawie nie ma wzmianki o jego polemicznym stosunku do powojennych rozwiązań w Poznaniu. To świadomy zabieg?

To trochę zbyt obszerny materiał jak na format naszej wystawy, a ponadto lata powojenne są mniej zbadane. Staraliśmy się za to skierować uwagę widza na klinowo-pierścieniowy system zieleni, najważniejszą koncepcję Władysława, która nigdy nie została w zasadzie zrealizowana. Zresztą jego cenione pomysły na rozwój miasta nadal nie są rozwijane, mimo że wszyscy o nich wiedzą. Kiedy rozmawiałem z poznańskimi architektami, to wizje Czarneckiego, jego kliny zieleni, są wciąż silnym punktem odniesienia.

Jak mógłby skomentować Czarnecki dzisiejszy rozwój Poznania i aglomeracji?

Pewnie chciałby więcej kontaktu z naturą, tak by miasto się z nią organicznie przenikało. Jednak nasza wystawa nie wchodzi w taką dyskusję, stara się pokazać sytuację historyczną. Żeby mieć plany na przyszłość, trzeba mieć wiedzę o tym, co planowano wcześniej. Nasza ekspozycja jej dostarcza. A jeśli widzowie spróbują sobie odpowiedzieć na zadane przez ciebie pytanie, uznam to za nasz sukces.

Rozmawiał Jakub Głaz

*Michał Kępski - historyk, kurator wystaw CTK Trakt, m.in. Z rzeką w tle. Biografia Śluzy Katedralnej; Elektrownia Garbary. Dokument potencjalny

  • wystawaDom. Miasto. Ogród. Twórczość Janiny i Władysława Czarneckich
  • Brama Poznania, ul. Gdańska 2
  • czynna do 2.02.2020
  • koncepcja: Michał Kępski
  • scenariusz: Michał Pszczółkowski
  • aranżacja: Joanna i Marcin Markowscy

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019