Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Bułhaka rząd dusz

"Ryzykuję twierdzenie, że ani fotografia portretowa, ani nawet artystyczna, nie mogą równać się z krajoznawczą pod względem doniosłości i pożyteczności społecznej" - pisał w latach 20. XX w. Jan Bułhak, nazwany wkrótce "ojcem polskiej fotografii".

. - grafika artykułu
Wiejskie kobiety przed chatą w obiektywie Bułhaka, tom Litwa. Fot. materiały IHS UAM

Ciekawe, jak ta jego występująca przeciw demokratycznej naturze fotografii filozofia zdołała zdominować przytomne, świadome i rozwinięte środowisko poznańskich fotografów. "Jedynie fotografia ojczysta wychodzi na rozległe obszary życia narodowego, społecznego i państwowego i cele subiektywne autora wieńczy koroną celów ogólnonarodowych" - głosił. To, czym zachwycał wtedy publiczność i kolegów po fachu, dziś brzmi boleśnie propagandowo, a jego rozmodlone nad pięknem polskiej ziemi i ludu zdjęcia wywołują pobłażliwy uśmiech.

Komisarz PeWuKi

Niewielu chce pamiętać, że w kilku poznańskich instytucjach - m.in. w bibliotece Instytutu Historii Sztuki UAM - znajdują się jego oryginalne prace. Że niedługo po odzyskaniu niepodległości, tak po pierwszej, jak i po drugiej wojnie światowej (1921, 1946 r.), Poznań nabożnie prezentował indywidualne wystawy twórczości Bułhaka, przy czym pierwsza odbyła się w Muzeum Wielkopolskim (obecnie Muzeum Narodowym) w akcie nobilitacji samej dziedziny fotografii. Poznań uczynił też Bułhaka komisarzem wystawy polskiej fotografii artystycznej w ramach słynnej PeWuKi w 1929 r. W tym samym roku, podczas III Międzynarodowego Salonu Fotografii Artystycznej w Poznaniu, połączonego ze Zjazdem Delegatów Polskich Towarzystw Fotograficznych, powstał Fotoklub Polski, a Bułhaka wybrano na jego prezesa. Miał rząd dusz po prostu - nie tylko w Poznaniu, lecz w całej Polsce.

Mickiewicz fotografii

Dworki i sioła, zagajniki, ścieżki leśne, łany zbóż i rzędy wierzb przydrożnych, mieszkańcy wiosek - "prosty lud", wreszcie wileńska architektura. Wszystkie te motywy, przepuszczone przez techniczne zabiegi w kierunku syntezy, usunięcia szczegółów, rozpraszających według autora uwagę, przywodzą na myśl Mickiewiczowski prolog z Pana Tadeusza: "Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie". Gdy się je dziś ogląda w poznańskim Instytucie Historii Sztuki w 12 tomach pt. Litwa i 26 (!) pt. Wilno, właśnie ich "uartystycznienie" przeszkadza najbardziej: miękkość konturów i szarość sepii pozbawiają obraz ostrości, zdecydowanych kontrastów i czystej bieli. Powstawały w latach 1911-20. Są wśród nich nieliczne, żywsze i mniej ckliwe widoki z ludźmi - na rynkach miasteczek, w procesjach, przy saniach w lesie. Czasem kobieta w bieli w przecince, sylwetka mężczyzny w gabinecie, ponadto najciekawszy tom, poświęcony wsi i "typom białoruskim" według nazewnictwa Bułhaka, czyli aranżowanym portretom, które odbierano jako coś na kształt reportażu, i to wstrząsającego, z powszechnych wówczas kuchni ludowych dla biedoty. Mimo melancholijnego tonu jest to niewątpliwie potężna dokumentacja Litwy Środkowej, lecz cóż miała wspólnego z Poznaniem na drugim końcu Polski, że uczcił on ją od razu w 1921 r. pokazem w placówce muzealnej?

Nowak bez szans

Poznań, posiłkując się fortelami pod niesprzyjającym zarządem pruskiego zaborcy, zdołał wydać na świat jeszcze w 1903 r. osobliwą publikację - Cennik na aparaty i wszelkie przybory fotograficzne Bronisława Śniegockiego, prowadzącego handel tymiż oraz laboratorium dla fotoamatorów, który temat tytułowy przeplótł zdjęciami przedstawiającymi zabytki i krajobraz Wielkiego Księstwa Poznańskiego. W mieście tworzyło na początku XX w. wielu fotoamatorów i właścicieli atelier fotograficznych, a ich zbiory były tak rozbudowane i rzetelne, że niemiecki inwentaryzator Juliusz Knothe wydał spis zabytków Wielkopolski, ilustrowany wyłącznie polskim dorobkiem. Począwszy od 1919 r., poznańskie środowisko fotograficzne nabrało niesłychanego rozpędu. Doprowadziło do scalenia związków i stowarzyszeń z całego kraju, zorganizowało najwcześniejszą wystawę ogólnopolską. Córka Śniegockiego, Kazimiera, poprowadziła pracownię fotograficzną przy Zakładzie Chemii Fizycznej UAM. Tu działał Roman Ulatowski, Tadeusz Cyprian, Tadeusz Wański i Bolesław Gardulski. Wszyscy poddali się bułhakowskiej filozofii fotografowania. Kazimierz Nowak nie miał szans doczekać się tu uznania swej fotografii reportażowej.

Artysta wyżej urodzony

Bułhak umiał bezwzględnie narzucać swoje zdanie. "Trzeba kochać słońce na ziemi, wielbić cud jego promienistego zespolenia z ziemską ojczyzną. Ze stosunku bezmiłosnego w strefie duchowej nie urodzi się nic żywego ani pięknego" - pisał wcześnie. Dziś brzmi to jak ze szkółki misyjnej i doprawdy tylko czas podległości zaborcy, a później niepewna niepodległość mogą tłumaczyć szeroką akceptację fanatycznych przekonań Bułhaka, ujętych ostatecznie w latach 30. w program fotografii ojczyźnianej, która motyw kazała traktować jak symbol wiecznych wartości narodowych, a od fotografii żądała, by była "fotografiką". Ten nacisk na sztukę wzbudzał snobizm i podrażniał kompleksy. Tylko tak da się zrozumieć akceptację filozofii Bułhaka przez wiodący talent poznański - Tadeusza Cypriana. Górował nad Bułhakiem wszystkim: żywym słowem, zainteresowaniem najnowszymi technikami i przekazywaniem wiedzy o nich w publikacjach. Otwartym umysłem, liczbą znanych języków obcych, osiągnięciami w roli lotnika i prawnika. Pochodził z Kresów (Lwowa), był równie elokwentny, lecz jednego nie posiadał: ziemiańskiego urodzenia. Ten bułhakowski melanż: wyżej urodzony i "ojczyznę miłujący", w dodatku "artyzm" promujący, nie tylko dla Cypriana okazał się obezwładniający.

Monika Piotrowska

Dziękuję za pomoc Katarzynie Barałkiewicz z biblioteki IHS UAM i Januszowi Nowackiemu za udostępnienie reprodukcji.