Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Gdzieś między Bałką a Stereo?

Wystawę "Arbeitdisziplin. Duch sztuki poznańskiej około 2012" w Arsenale recenzuje Sylwia Czubała.

Arbeitdisziplin. Duch sztuki poznańskiej około 2012 - grafika artykułu
Arbeitdisziplin. Duch sztuki poznańskiej około 2012

Właściwie wszystko jest odsłonięte, nikt niczego nie symuluje, każdy wycinek instalacji, projekcji, obiektu jest pozbawiony skóry - powłoki, która niepotrzebnie zasłania to, co jest najważniejsze.

Nie udało mi się przebić do suto wypełnionego publicznością przedsionka Arsenału, by wysłuchać wernisażowej przedmowy, dotarły do mnie jednak wieści z pierwszej linii frontu. Prolog należał do dyrektora Wojciecha Makowieckiego, kuratorów Stacha Szabłowskiego i Anny Czaban oraz grupy The Krasnals. Krasnalsi przyjęli, jak zwykle, pozy kontestatorskie, tym razem skutecznie barykadując wejście na ekspozycję. Wymachiwali plakatami, które były opisane hasłami: "Poznań stolicą undergroundu" oraz "Poznań miasto how how". Kiedy w końcu wlali się wraz z publicznością do wnętrza galerii, przy pomocy tych samych posterów skutecznie zasłaniali zgromadzone na wystawie prace.

Nowy spirit

Stary, znany z PRL-u pomysł na organizowanie wystaw zamkniętych środowisk twórczych został tu na nowo przywołany, choć uległ znacznemu przeobrażeniu. Teraz stał się celem samym w sobie. "Pokazywanie poznańskiej sztuki poznaniakom w poznańskiej galerii pachnie duszną atmosferą, jaka zazwyczaj panuje w zamkniętych kręgach. Taki zamknięty krąg można sobie wyobrazić jako oponę, nadmuchaną na twardo poznańskim powietrzem. Gdybym chciał pójść za tą metaforą o jeden krok za daleko, powiedziałbym, że mnie przypada rola wentyla tej opony"- pisze w katalogu wystawy jeden z kuratorów, Stach Szabłowski. "Wentyl" pochodzi z Warszawy, dlatego z pewnej zdrowej odległości podgląda sytuację, w jakiej znalazła się sztuka w Poznaniu. Z jego perspektywy twórczość artystów tego środowiska wspięła się na wyżyny, choć zauważa on, że między pasmami szczytów pojawiają się pewne muldy wprawiające w stan nierównowagi. Poznański balans zaburza brak "mocnej infrastruktury instytucjonalnej dla sztuki". Zdaniem Szabłowskiego poważnym ubytkiem jest brak mentora - jednej silnej instytucji kulturalnej.

Prztyczki kuratora, zawarte w tekście publikacji towarzyszącej wystawie, uzdrawiają dość kontrowersyjną koncepcję prezentacji. Nie jest ona bowiem rodzajem laudacji, benefisu, który organizują sobie wzajemnie gwiazdy kultury, lecz projektem, w którym nie zabrakło także gorzkich refleksji. Szabłowski podkreśla, że Poznań to "miasto, które swoją tożsamość buduje na pielęgnowaniu etosu kupieckiego (...), które ulega prowincjonalnym instynktom oraz nawykom (...) ze skłonnością do drobnomieszczaństwa (...)". Prawdziwy fenomen kryje się z kolei w tym, że Poznań, mimo wszystkich swych przywar uformował najciekawsze środowisko sztuki aktualnej w Polsce.

Szabłowski idzie jeszcze dalej i stawia tezę, że nie istnieje nic takiego jak sztuka warszawska, krakowska czy trójmiejska. Poznańska scena artystyczna to - jego zdaniem - jedyna, o której jest sens dyskutować. Na jej obecną wyrazistość istotny wpływ miały m.in. działania artystów, którzy weszli do obiegu sztuki dekadę temu: Rafała Jakubowicza, Huberta Czerepoka czy Macieja Kuraka. Zresztą to właśnie tytuł niepokazanej, ocenzurowanej przez galerię Arsenał pracy społecznie zaangażowanego Jakubowicza stanowi podtytuł wystawy: "Arbeitdisziplin". Pamiętny incydent jawi się jako cień nad prezentowaną ekspozycją. Podkreśla tym samym, że choć nowych twórców nie zajmują problemy społeczno-polityczne, to jednak ich prace są ulokowane w polu oddziaływań instytucji i polityki.

Konstruktorzy dziwnych światów

Kuratorzy zaprosili do udziału w wystawie konkretnych artystów z galerii Stereo, galerię Niewielką oraz galerię Pies. Wygląda na to, że dwie ostatnie biorą udział w prezentacji jedynie przez wzgląd na przywołanie artystów minionej dekady, z którymi były związane - Macieja Kuraka i Rafała Jakubowicza. Obecnie nie reprezentują bowiem szczególnie wybitnych twórców młodego pokolenia. Toteż Pies nie wystawił żadnych nowych prac, ale za to pozostawił trochę... syfu. Syf ten z kolei pojawia się także w tytule pracy Piotra Żylińskiego "To jest syf" i stanowi także jego rzeczywiste odbicie.

Niedbałość o higienę całej ekspozycji jest z kolei stymulująca. To wrażenie potęgują kaskady rzutników na podłodze, wijące się jak węże kable czasem przeklejone taśmą, odsłonięte mechanizmy. Właściwie wszystko jest odsłonięte, nikt niczego nie symuluje, każdy wycinek instalacji, projekcji, obiektu jest pozbawiony skóry - powłoki, która niepotrzebnie zasłania to, co jest najważniejsze. Przedmioty rozebrane na czynniki pierwsze, a następnie złożone w nową, surrealną całość jedynie przypominają układy narządów dotleniających i nawadniających ciało. System rurek, podnośników, patyków, taśm utworzył nowy obiekt, który nie służy żadnemu celowi.

"Nigdy nie mieszane" oraz "Patrzenie w jedno miejsce" to instalacje Gizeli Mickiewicz, artystki reprezentującej i reprezentowanej przez galerię Stereo. Jak pisze Michał Lasota: "Kwestią podstawową jest dla niej pytanie o to, czym jest przedmiot sam w sobie, jaki jest jego ontologiczny status (...)". Prace Mickiewicz są jak przekonstruowane organizmy, nie wskazują bezpośrednio na siebie, każą analizować swoje poszczególne członki.

W pracach Piotra Bosackiego także pojawiają się zbiory subiektywnie łączonych elementów. Animacje, które tworzy, to właściwie reprezentacje działania jego mózgu. Zębatki, drobne ruchome elementy, rozwijające się kłębki nitek zagęszczają strukturę wizualną prezentowanego obrazu. Ujawniają życie toczące się głęboko pod skórą - w zakamarkach wyobraźni, fantazji, snów - jak i na jej powierzchni: w uciążliwej rzeczywistości. "Kompletne bzdury" to kolejna praca artysty, która łączy surową poetyckość języka z dokładną analizą prezentowanej sytuacji. "Te nitki pokazują, jak za człowiekiem się ciągnie narastająca ilość form" - snuje swoją opowieść Bosacki.

Budową oryginalnego języka wypowiedzi zajmuje się także Mateusz Sadowski. Jego "Filmy z domu" to realizacje, które łączą w sobie animacje, video, dźwięk i tekst. Są to utwory, które poddają analizie sposoby postrzegania otaczającego nas świata. Ów świat artysta traktuje fragmentarycznie, wyławia obszary i płaszczyzny, z których konstruuje subiektywną, nieznaną krainę. Jak mówi Sadowski: "W obrazie tym przenikają się różne punkty oglądu rzeczywistości, ewolucja patrzenia i odczuwania oraz próby dzielenia się tymi doświadczeniami".

Audio-obiekt Wojciecha Bąkowskiego sytuuje się zadziwiająco blisko malarstwa. Pierwsze spojrzenie przynosi odczucie, że oglądamy obraz złożony z różnych wymiarów płócien zamalowanych na czarno. Dopiero dochodzący z wnętrza instalacji dźwięk uzmysławia nam, że to kilka zestawionych ze sobą głośników. Słyszymy odgłosy tykającego zegara, kapiącej z kranu wody, przejeżdżających samochodów. "Nie ma nas u nas" to dźwiękowy powidok, echo miejsc pozostawionych samym sobie. Dźwięk wabi nas także do pracy Tomka Mroza. Trzeba paść na kolana, by dostać się do miniaturowej przestrzeni, którą zamieszkały osobliwe stworki. Podrygują w takt muzyki w czasie, gdy obleśny gnom z wielkim fallusem kopuluje z otworem w ścianie.

Niezależność zredukowana?

Nasi współcześni zanurzają się w fenomenach własnych wyobraźni, zadają pytania o podłożu egzystencjalnym: czasem brutalne i szorstkie, innym razem liryczne, poruszają zagadnienia formalne (odwołują się np. do minimalizmu), konstytuując w rezultacie własne światy. Szabłowski próbuje nazywać nową generację artystów. Określa poznańskich twórców "Pokoleniem Mirosława Bałki", dodając przy tym, że pobyt artysty na poznańskim Uniwersytecie Artystycznym odcisnął silne piętno na ich postawach. Z drugiej strony proponuje nazwę "Pokolenie Stereo", od nazwy galerii reprezentującej większość twórców, których prace pokazano na wystawie. Rozstrzyganie takich kwestii wydaje się być na razie sprawą nad wyrost. Moje wątpliwości budzi szczególnie zamknięty charakter wystawy. Prawdą jest, że specyficzny duch poznańskiej sztuki krąży w eterze od czasu powstania grupy Penerstwo. Nieuchwytny spirit się zagęszcza, wchłaniając miarowo kolejnych młodych twórców, dla których niezależność sztuki stanowi jej najwyższą wartość. Byłabym jednak ostrożna w redukowaniu owego ducha do postaw skupionych wokół jednej galerii.

Sylwia Czubała

Napisz do redakcji: kulturapoznan@wm.poznan.pl

  • "Arbeitdisziplin. Duch sztuki poznańskiej około 2012"
  • Galeria Miejska Arsenał
  • wystawa czynna do 26.02.
  • kuratorzy: Stach Szabłowski, Anna Czaban