Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

Zostanie po nas śmiech szyderczy...

Bartosz Żurawiecki poleca film "Taka piękna katastrofa" w reżyserii Todda Bergera. Polska premiera - 7 czerwca.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Ta komedia expressis verbis wyraża pragnienie, które i ja podzielam: żeby to wszystko raz a dobrze trafił szlag, wybawiając nas tym samym od doczesnych problemów.

Film zaczyna się jak wiele innych amerykańskich filmów obyczajowych. W domku na przedmieściach spotyka się na niedzielnym "brunchu dla par" kilka zaprzyjaźnionych ze sobą osób, m.in. małżeństwo w kryzysie, dwoje wiecznych narzeczonych, dziewczyna, która nie ma szczęścia w miłości, a na przyjęcie przyprowadza swą kolejną "randkę". Najpierw jest miło - buzi-buzi, czego się napijecie? etc. Szybko jednak zaczynają wyłazić na wierzch różne niesnaski, pretensje, rozczarowania. Widać, że naszym bohaterom nie układa się najlepiej w sferze prywatnej.

Coś jest jednak nie tak również w sferze publicznej. Telewizor śnieży, nie działają komórki, nie ma prądu... Mąż oskarża żonę, że na pewno znowu nie zapłaciła rachunków, ale prawda przedstawia się nieco inaczej. Otóż ktoś gdzieś odpalił bomby chemiczne, tak więc w ciągu paru godzin czeka wszystkich śmierć.

Oryginalność filmu Bergera polega na tym, że, mimo tego nagłego zwrotu akcji, ani na jotę nie zmienia się tonacja dzieła. Wciąż oglądamy błyskotliwą komedię obyczajową, w której ważniejsze od zagłady ludzkości są zdrady, jakich dopuścił się nasz partner, i niespełniona tęsknota za romantyczną kolacją przy świecach. Chowani na popkulturze bohaterowie niby to próbują zachowywać się jak herosi z hollywoodzkich produkcji o Armagedonie - jeden z mężczyzn chce iść walczyć z wyimaginowanym wrogiem, który zaatakował Amerykę, inny zaczyna głosić religijne proroctwa - ale te pozy szybko zostają ośmieszone przez banał nadciągającej apokalipsy. W radiu zaś uparcie lecą "najpiękniejsze" kawałki muzyki klasycznej - od Mozarta po Ave Maria! Schuberta. Ale kto chciałby umierać przy Ave Maria!?

Parafrazując Eliota - oto jak skończy się świat, nie z wrzaskiem, lecz z chichotem, zapewne szyderczym! Do samego końca - powiada Berger - będziemy roztrząsać swe porażki, zmagać się z poczuciem niespełnienia oraz uciekać do kąta przed wzięciem odpowiedzialności za siebie i innych.

Bartosz Żurawiecki (miesięcznik "Film")