Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Zbrodnia i przebaczenie

"Gniew" braci Shammasian to w pewnym sensie rewers oscarowego "Spotlight" - również traktuje o pedofilli w Kościele, ale nie atakuje samej instytucji, ani nie próbuje obnażać mechanizmów systemowych, prowadzących do bezkarności oprawców. To intymna historia człowieka, który na skutek wydarzeń z dzieciństwa, idzie przez życie, dźwigając na swoich barkach ogromny ciężar poczucia winy.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Malky to wychowany w tradycyjnej irlandzkiej rodzinie mężczyzna, pracujący przy rozbiórce budynków. Kiedy miał dwanaście lat, został zgwałcony przez księdza, który teraz, po kilkudziesięciu latach, wraca do miejscowej parafii. Wraz z nim powracają najgorsze koszmary Malky'ego, który zaczyna odtrącać najbliższych i pogrąża się w coraz bardziej destrukcyjnych zachowaniach. Gniew narasta z każdym dniem, aż w końcu pokrzywdzony postanawia samotnie stawić czoła swojemu największemu demonowi z przeszłości.

Można się zastanawiać, czy całkowita rezygnacja z ukazania kontekstu społecznego nie jest przy takim temacie błędem, ale wydaje się, że bracia Shammasian nie chcieli mierzyć się ze wspomnianym na wstępie głośnym filmem Toma McCarthy'ego. Zamiast na systemie, woleli skupić się na jednostce - ofierze wyniszczanej przez traumę i poczucie winy, nieustannie skonfliktowanej z samą sobą, krzywdzącej rodzinę i każdego, kto się do niej nieopatrznie zbliży. Zresztą przyjaciel Malky'ego przyznaje wprost, że ten zawsze był świetny w niszczeniu i burzeniu. Bohater potwierdza to podczas rozbiórki kościoła, w którym niegdyś zdarzyło mu się przeżyć prawdziwe piekło.

Reżyserzy opowiadają historię o ofierze kościelnej pedofilii, ale przyjęli perspektywę głęboko chrześcijańską. W ogóle nie interesuje ich problem instytucjonalny, narrację już na początku przenoszą na płaszczyznę sumienia i moralności. I z tym zabiegiem nie do końca sobie radzą - symbole i metafory bywają zbyt oczywiste, żeby nie rzec toporne. Jak choćby w scenie, w której podczas wynoszenia z przeznaczonego do zburzenia kościoła rzeczy jeden z obecnych tam księży oferuje Malky'emu pomoc w niesieniu krzyża. Jakąkolwiek granicę subtelności film pozostawia daleko w tyle, gdy bohater stygmatyzuje się, przebijając sobie dłoń.

"Gniew" rekompensuje te niedoróbki scenami o sporej sile emocjonalnego odziaływania. Perfekcyjnie zostały rozegrane dwie rozmowy bohatera z matką (w pierwszej dominuje ona, w drugiej, końcowej, on) czy też konfrontacje z również skrzywdzonym w dzieciństwie księdzem. Wielka w tym zasługa Orlando Blooma, który przeszedł długą filmową drogę od chłopięcego, gładkolicego Legolasa z "Władcy pierścieni" do dorosłego, pooranego bruzdami faceta, w poczuciu bezradności dokonującego brutalnych samogwałtów. Aktor umiejętnie przeprowadza swojego bohatera przez kręgi piekielne, szukając nieoczywistej drogi wyjścia. Bo choć gniew czy furia stanowią dla skrzywdzonego pokusę najsilniejszą, to koniec końców mogą się też okazać ślepym zaułkiem, pułapką bez możliwości powrotu.

Adam Horowski

  • "Gniew"
  • reż. Ludwig Shammasian, Paul Shammasian