Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Pełna sala, pusty śmiech

Złota Palma na festiwalu w Cannes i lawina zachwytów. Taki oddźwięk niesie ze sobą najnowsza czarna komedia Rubena Östlunda, 2,5-godzinny pastisz rozpisany na współczesne społeczeństwo i nowoczesną sztukę. Znakomicie oddaje gogolowską puentę "Z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie". Szkoda tylko, że śmiechu nie wystarcza do końca.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Wszystko zaczyna się od niepozornego kwadratu (tytułowy the square), o wymiarach 4x4 metry. Wyryty w bruku i podświetlony ledowymi lampkami przed sztokholmskim muzeum sztuki nowoczesnej zapowiada najnowszą wystawę wybitnej artystki. Ma symbolizować miejsce "pełne szacunku i tolerancji", w którym "każdy ma równe prawa i obowiązki". Oznacza to, że ktokolwiek znajdzie się w jego obrębie, powinien mieć gwarancję uzyskania pomocy w każdym tego słowa znaczeniu. Znamienne, zwłaszcza w rzeczywistości, w której przechodnie na ulicy ignorują wołanie o pomoc, a na pytanie ankieterki: "Czy chcesz uratować ludzkie życie?" odpowiadają: "Nie, dziękuję".

Historia opowiadana przez Östlunda skupia się na dyrektorze szacownego muzeum - przystojnym, wykształconym, majętnym i wiodącym beztroskie (mimo rozwodu na koncie) życiu Christiana (w tej roli znakomity Claes Bang), którego jedynym zmartwieniem zdaje się być dobór koloru apaszki do koszuli i błyskotliwe przemówienie na wernisażu. Do czasu. W momencie kiedy na ulicy ktoś okrada go z telefonu i portfela, a do sieci wypływa niekontrolowany filmik reklamowy z wybuchającą małą dziewczynką (w zamierzeniu viralowy sukces nagłaśniający najnowszą ekspozycję), wszystko zaczyna iść nie tak jak powinno... Już sama sekwencja życiowych wpadek Christiana połączona z jego stoickim spokojem i wypracowanym opanowaniem wystarczyłaby na pełnometrażową czarną komedię. Reżyser oferuje nam jednak coś więcej - barwne tło, które umiejętnie przykuwa uwagę widza i wprawia go w rozbawienie. W tle tej historii mamy bowiem ciągle do czynienia z pełnymi humoru i zjadliwej ironii aluzjami do poprawnego politycznie szwedzkiego społeczeństwa (scena wywiadu ze "znanym artystą" zakłóconego przez widza z zespołem Tourette'a) i zblazowanego środowiska artystów, kuratorów oraz tak zwanych odbiorców sztuki. Przykładowo ci ostatni rzucają się na darmowy bufet na wernisażu, a w kluczowej scenie performance'u podczas uroczystego bankietu z ludzkim gorylem w roli głównej bardzo długo zwlekają z odpowiednią reakcją na brutalność i przemoc, wcześniej prezentując tylko pusty śmiech. Dodatkowy bonus to rzeczywiście osobliwie śmieszna scena zbliżenia Christiana z neurotyczną dziennikarką (Elisabeth Moss, znana m.in. z serialu Opowieść podręcznej), nazywana "jedną z najśmieszniejszych erotycznych scen roku - a może nawet wszech czasów" (z tym ostatnim stwierdzeniem byłabym ostrożna), w której przewija się nawet uzdolniony plastycznie goryl... Takich absurdów jest więcej, mimo to paradoksalnie bardziej absurdalne od goryla jest to, że główny bohater woli wrzucić 150 anonimowych listów do skrzynek pocztowych mieszkańców tak zwanej "gorszej dzielnicy" niż porozmawiać z jej mieszkańcami w cztery oczy. Znak czasów czy trafna diagnoza społeczna?

Tym bardziej szkoda, że w pewnym momencie cała ta historia rozciągnięta do niebywałych rozmiarów zaczyna się dłużyć i nużyć, tracąc swój pierwotny urok, a odklejone od rzeczywistości sceny będące tak naprawdę jej sednem i źródłem sensu pojawiają się coraz rzadziej i rzadziej, by w końcu ostatecznie zaniknąć. Podczas tegorocznego konkursu w Cannes o najważniejszych europejskich nagrodach filmowych decydowali Pedro Almodóvar, Maren Ade, Paolo Sorrentino i Park Chan-wook. Ciekawe, na ile odnaleźli w tym obrazie emanację własnego środowiska i wypunktowanie jego wad oraz na ile werdykt gloryfikujący The Square podyktowany był rzeczywistym zachwytem, a na ile poprawnością polityczną właśnie.

Anna Solak

  • "The Square"
  • scen. i reż. Ruben Östlund