Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Na fotelu czy na kaktusie?

W jaki sposób Zdzisław Beksiński malował swoje obrazy, jak jego syn Tomek został słynnym radiowcem albo jak wyglądała wigilijna kolacja w "ostatniej rodzinie"? Festiwal Off Cinema już w październiku przedpremierowo pokazał dokument "Beksińscy. Album wideofoniczny", o czym pisaliśmy już wtedy, a teraz przypominamy. Po raz ostatni można go bowiem obejrzeć w ramach repertuaru i potraktować jako moment zatrzymania w przedświątecznym zabieganiu. Warto.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Zdzisław Beksiński nazywał swoje obrazy "romantycznymi", choć większość odbiorców jego malarstwa widziała w nich wizje mroczne i niepokojące. Mimo że pół życia zmagał się z powracającą depresją, był nad wyraz pogodnym człowiekiem, odnoszącym się do szarej rzeczywistości PRL-u z dystansem i humorem. Na prywatnych nagraniach swoją pogodę ducha wyjaśnia w ten sposób: "Życie z depresją można porównać do płynięcia rzeką na łodzi, która nieuchronnie zbliża się w stronę wodospadu. Wiesz, że za chwilę nastąpi koniec i że nie możesz nic z tym zrobić. Ciągle to tłumaczę Tomkowi - jeśli masz na tej łodzi wygodny fotel i kaktus, to na czym wygodniej będzie ci siedzieć? Na fotelu czy na kaktusie?". To pewnie dzięki takiemu podejściu do życia stroi głupie miny przed obiektywem aparatu czy kamery, a jego rozmowy z najbliższymi noszą w sobie znamiona inteligentnej i błyskotliwej autoironii. Dobrze się stało dla miłośników jego wrażliwości, że pewnego dnia spełnił jedno ze swoich marzeń i kupił w Pewexie kamerę marki Sony.

Dzięki nagraniom zachował się nie tylko obraz codziennego życia Beksińskich, ich sylwetki, mimika twarzy, ruchy, barwa głosu i sposób intonacji, ale i inne, pomniejsze strzępki rzeczywistości: widok z okna, moment kolacji wigilijnej, śmierć babki czy kolejne etapy malowania słynnych obrazów. To, co jest dla mnie uderzające w tym filmie jako całości, to pozornie niewidoczne, a jednak nachalnie rzucające się w oczy poświęcenie samej Zofii Beksińskiej. Na krótkich filmach widzimy ją zawsze podczas prozaicznych czynności: gotowania, zmywania, mycia okien, karmienia chorej matki...

Sam Beksiński w jednym z listów do przyjaciela, kiedy wiadomo już było, jak ciężko chora jest jego żona, wspomina lekcję obsługi pralki, którą ta udzieliła mu w razie swojego nagłego odejścia. "Zosia pokazała mi, co po kolei robić, a ja musiałem sobie to wszystko zapisać" - zwierza się. Nie sposób uciec w tym momencie od myśli: kim byliby Zdzisław i jego syn Tomasz bez tej cichej, pokornej kobiety? Czy aby na pewno światowej sławy malarzem i znanym radiowcem?

Marcin Borchardt, reżyser tego obrazu, włożył sporo wysiłku w to, by chaotyczne, przypadkowe domowe nagrania, kręcone głównie przez Beksińskiego, ale i jego żonę czy syna, poskładać w spójną całość. Całość, która składa się nie tylko z prywatnych zapisków na taśmie wideo i magnetofonowej, ale i archiwalnych materiałów telewizyjnych. W efekcie otrzymujemy niemalże klasyczny film biograficzny czy nawet do pewnego stopnia autobiograficzny, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że większość materiałów nakręcił sam Beksiński. Uzupełniony o narrację złożoną z listów i wspomnień malarza (narratorem-Zdzisławem Beksińskim jest tu Tomasz Fogiel, aktor o poznańskich korzeniach), wyciąga na światło dzienne zwyczajne, a jednak tak bardzo niezwykłe życie "ostatniej rodziny".

A skoro już o tym mowa... "Album wideofoniczny" to znakomita okazja, by wizję Jana P. Matuszyńskiego, z Andrzejem Sewerynem w roli Zdzisława Beksińskiego i Aleksandrą Konieczną w roli Zofii Beksińskiej, porównać z zachowanymi strzępkami rzeczywistości. Pierwszym co rzuca się w oczy podczas takiego porównania, jest znakomite odzwierciedlenie w fabule Matuszyńskiego realnego układu i wyglądu warszawskiego mieszkania Beksińskich. Zaraz potem z podobnym uznaniem można odnieść się do kreacji aktorskich Koniecznej i Seweryna, czego niestety nie można powiedzieć już o roli Dawida Ogrodnika, który trochę przeszarżował naśladując charakterystyczny styl bycia Tomasza Beksińskiego. Co zresztą tuż po premierze "Ostatniej rodziny" zaznaczali jego przyjaciele i współpracownicy. Najlepiej jednak ocenić to samemu. Okazja ku temu już wkrótce - "Beksińscy. Album wideofoniczny" wchodzą na ekrany kin już 10 listopada.

Anna Solak

  • "Beksińscy. Album wideofoniczny"
  • reż. Marcin Borchardt