Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Miłość i śmierć

"Ten film jest dla narodu ormiańskiego tym, czym Wołyń jest dla Polaków" - głosi jedno z haseł reklamowych ukutych przez polskiego dystrybutora. W kinach właśnie pojawiła się wysokobudżetowa produkcja, której głównym tematem są wydarzenia z lat 1915-16, kiedy władze Imperium Osmańskiego z pomocą armii dopuściły się zbrodni ludobójstwa na Ormianach.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

W przededniu I wojny światowej młody aptekarz Mikael Boghosian przybywa do Konstantynopola, by na tamtejszym uniwersytecie rozpocząć studia medyczne. Choć jest zaręczony z dziewczyną ze swej rodzinnej wioski, której złożył przyrzeczenie powrotu, to jednak szybko zakochuje się w pełnej energii Anie. Rodzący się romans przerywają zamieszki na ulicach wywoływane przez wspieranych przez rząd tureckich nacjonalistów. Życiu bohaterów - podobnie jak wszystkim pozostałym mieszkańcom pochodzenia ormiańskiego - zaczyna grozić śmiertelne niebezpieczeństwo. W ucieczce pomaga im Amerykanin Chris Evans - zaangażowany w sprawę fotoreporter i jednocześnie dotychczasowy partner Any.

Rzadko możemy oglądać na dużym ekranie historie, których tłem lub tematem są dwudziestowieczne akty ludobójstwa - często przepracowywany jest nazistowski Holokaust, ale pozostałe filmowcy zazwyczaj starają się omijać szerokim łukiem. Jednym z wyjątkowych w tym względzie twórców jest Terry George, któremu sławę przyniósł "Hotel Rwanda" (2004) - historia osadzona w realiach najsłynniejszego afrykańskiego ludobójstwa dokonanego przez plemię Hutu na swoich sąsiadach Tutsi. Reżyser za sprawą "Przyrzeczenia" (2016) w pewnym sensie powraca więc do tematyki, tym razem przyglądając się innej, dobrze udokumentowanej zbrodni, wciąż - nawet po stu latach - nieuznawanej przez tureckie władze.

Dość szybko można się zorientować, że porównania do "Wołynia" (2016) Wojciecha Smarzowskiego są grubą przesadą - tutaj opowieść została nadmiernie udramatyzowana. Na dodatek, z uwagi na to, że jest to produkcja zrealizowana za amerykańskie pieniądze, podlega wszelkim prawom hollywoodzkiego blockbustera. I właśnie jako taka sprawdza się doskonale. Wydarzenia zostały ukazane przez pryzmat osobistej, intymnej historii, która jest niezaprzeczalną siłą filmu. Nie tylko dzięki rewelacyjnej obsadzie (Oscar Isaac, Charlotte le Bon, Christian Bale), ale również za sprawą ogromu emocjonalnych niedopowiedzeń, na podstawie których budowane są relacje miłosnego trójkąta. Nieco razić może nachalne wykorzystanie klisz (każdy pojawiający się na ekranie Amerykanin wykazuje się odwagą graniczącą z brawurą), ale postacie zostały osadzone w historii na tyle umiejętnie, że ich losy angażują, a w najbardziej dramatycznych momentach wręcz chwytają za serce.

Zdjęcia ukazujące Turcję są niezwykle malownicze, można się więc zastanawiać, czy powinny być aż tak eksponowane, skoro występuje spory rozdźwięk między nimi a poruszanym tematem. Jednak nadmierna estetyzacja opowieści wydaje się świadomym zabiegiem reżyserskim - najokrutniejsze wydarzenia dzieją się poza ekranem, widzowi prezentowane są co najwyżej ich skutki i to w zdecydowanie złagodzonej formie. Reżyser nie chce bowiem dystansować widza, przeciwnie - zależy mu na wywołaniu empatii, wciągnięciu go w historię, zabarwia więc świat całym spektrum emocji, które z jednej strony odciągają uwagę od niewyobrażalnego okrucieństwa, z drugiej - oferują przecież konkretne doświadczenie, które pozwala lepiej zrozumieć co się stało z ludnością ormiańską na początku XX wieku.

I choć koniec końców "Przyrzeczenie" okazuje się całkiem udanym filmem rozrywkowym, to jednak bez trudu można też w nim dostrzec paralele do współczesności. Dla przykładu uchodzący przed armią turecką Ormianie mogą budzić jednoznaczne skojarzenia z sytuacją dzisiejszych Syryjczyków, uciekających przed wojenną zawieruchą. Jest też w filmie scena, dość krótka zresztą, w której wspierani przez rząd tureccy nacjonaliści maszerują ulicami Konstantynopola z hasłem "Turcja dla Turków" na ustach i dokonują coraz brutalniejszych aktów przemocy. Obraz ten jest tak mocno osadzony w konkretnym czasie i przestrzeni, a jednocześnie tak uniwersalny, bliski i znany. W czasach wzmożonego chaosu prawdopodobnie wystarczy chwila, by z medialnej ciekawostki przekształcił się w realną, nieodwracalną tragedię.

Adam Horowski

  • "Przyrzeczenie" (2016)
  • reż. Terry George