Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Czy wszyscy już oszaleli?

Każdy z nas miał kiedyś do czynienia z krnąbrnym sąsiadem albo przynajmniej o takim słyszał. Ale nie każdy posuwał się wówczas do kroków ostatecznych, tylko po to, by postawić na swoim. Islandzkie kino - a w tym wypadku film W cieniu drzewa - jak mało które operuje chłodnym, ale niesamowicie mądrym humorem, który pokazuje wszystkie nasze słabostki i przywary jak na dłoni.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Dwa małżeństwa, dwa domy i jedno drzewo, które okazuje się zarzewiem konfliktu. Kiedy mający problemy osobiste Atli wprowadza się chwilowo do swoich rodziców, niechcący staje się uczestnikiem absurdalnych przepychanek pomiędzy swoją matką, a jej sąsiadką, której przeszkadza cień rzucany na ogród przez rosnące za płotem drzewo. Z czasem do coraz bardziej rozpędzonej lawiny wzajemnych pretensji i zarzutów obu kobiet zostają wciągnięci również ich mężowie, a słowne przepychanki nabierają rozmachu, z mniej lub bardziej niewinnych gróźb przeradzając się w otwartą agresję. Jak daleko można się zagalopować w przypływie czystej nienawiści? Nie zdradzę. Powiem tylko, że w którymś momencie sąsiedzka wojna przestaje już być zabawna, a widz przypatrujący się jej z boku odczuwa kolejno niepokój, zażenowanie, a w końcu niejasny lęk. Bo teoretycznie to wszystko może wydarzyć się naprawdę.

Najnowsze dzieło Sigurðssona opowiada w zasadzie dwie toczące się równolegle historie, które nachodzą na siebie i przenikają się wzajemnie, choć nie robią tego na siłę. Pierwszą z nich jest wspomniany konflikt sąsiedzki, drugą - konflikt małżeński pomiędzy młodymi małżonkami. Jeden i drugi ma swoje podstawy, jednak widz szybko orientuje się, że przy odrobinie dobrej woli bardzo łatwo można byłoby je zakończyć. Niekoniecznie z happy endem, ale za to w sposób cywilizowany i dojrzały. I o ile młodzi bohaterowie Sigurðssona ostatecznie sami dochodzą do podobnych wniosków, o tyle ci starsi wcale nie przekuwają metrykalnego wieku w dojrzałość. Tu niestety podobna refleksja przychodzi za późno.

W cieniu drzewa to bardzo mocny aktorsko film, w którym każdy z bohaterów zasługuje na osobną pochwałę. Najsilniej oddziałują oczywiście postaci kobiece: Edda Björgvinsdóttir jako Inga, której osobistą tragedię (chociaż częściowo wyjaśniającą jej zgorzknienie i niechęć do świata) poznajemy z biegiem fabuły oraz Edda Björgvinsdóttir w roli nowoczesnej Eybjorg, która mimo podążania z duchem czasu szybko daje się wciągnąć w małostkowe porachunki. Osobiście największą sympatią darzę Sigurðura Sigurjónssona, polskim kinomanom znanego m.in. z ciepłego obrazu Barany. Islandzka opowieść (2015 r.). Jako Baldvin, mąż Ingi i ojciec Atliego, najdłużej zachowuje zdrowy rozsądek i trzeźwość umysłu, starając się ratować obie pogarszające się sytuacje. W końcu sam jednak ulega destrukcyjnym nastrojom i - jak się okazuje - płaci za to najwyższą cenę.

Mroczna komedia to w zasadzie od dłuższego czasu specjalność wszystkich krajów nordyckich, z Norwegią i Szwecją na czele, dlatego ta islandzka propozycja (jednocześnie islandzki kandydat do Oscara) z pewnością zadowoli wszystkich fanów czarnego humoru. Będzie i straszno, i śmiesznie, a przecież właśnie o to w tym gatunku chodzi.

Anna Solak

  • "W cieniu drzewa"
  • reż. Hafsteinn Gunnar Sigurðsson

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018