Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Cicha apokalipsa

Nie rozmawiasz, nie gwiżdżesz, nie używasz telefonu, jedząc nie chrupiesz ani nie mlaszczesz, chodzisz bez butów tylko po wysypanych piaskiem szlakach, by przypadkiem nie nadepnąć na gałązkę, eliminujesz ze swojego otoczenia wszelkie dźwiękowe bodźce. W "Cichym miejscu" niewinne kichnięcie może cię bowiem kosztować życie.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Nie wiadomo skąd przybyły, ale w krótkim czasie doprowadziły do upadku cywilizacji. Agresywne, niezniszczalne istoty są co prawda niewidome, ale mają ekstremalnie wyczulony słuch i niszczą bądź zabijają wszystko, co wydaje jakiekolwiek dźwięki. Przetrwały małe skupiska ludzkie, a dokładniej ci, którzy zdążyli się przystosować i żyją w absolutnej ciszy. Wśród nich jest Lee, jego ciężarna żona Evelyn oraz dwójka ich nieletnich dzieci. Mają świadomość, że mały błąd, jak choćby strącenie szklanki ze stołu, może przyciągnąć bestie - każdą czynność wykonują więc z największą ostrożnością. Jak w każdej rodzinie zdarzają im się jednak kłótnie, które choć nieme, rodzą prawdziwe emocje. A stąd już tylko krok do brzemiennego w skutki potknięcia.

Pomysł jest prosty i stary jak opowieści grozy - wybrać jakiś element rzeczywistości i doprowadzić go do ekstremum. Ze strachu przed dentystą powstaje dentysta morderca, ze strachu przed klaunami okrutny klaun, z dziecięcego strachu przed powtorem w szafie... potwór z szafy. Przy odrobinie inwencji taki element może przybrać dowolną formę - złowrogiej ciemności, nawiedzonego domu, opętanego telewizora, zabójczych pająków, złego dziecka, zemsty zza grobu, niewinnej rymowanki przywołującej demona. Bohaterowie horrorów wielokrotnie musieli zachować milczenie, by przeżyć, ale jak do tej pory nikt nie wpadł na to, by dojmującą ciszę uczynić głównym ogniwem fabuły. Małym pionierem został utalentowany, mający polskie korzenie aktor i reżyser John Krasinski, który dotychczas specjalizował się w komediach romantycznych.

W zrealizowanym wraz z żoną, Emily Blunt, kameralnym "Cichym miejscu" nie mnoży zbędnych wątków ani nie próbuje wyjaśniać za pomocą retrospekcji genezy apokalipsy - widz zostaje wrzucony w sytuację niejako z marszu, długo po tym, jak bohaterowie pogrążyli się w milczącej rutynie życia. Atmosfera grozy w ich codzienności wyczuwalna jest na każdym kroku, a jednocześnie przebija z niej pragnienie normalności. Widać to w scenach o sporym ładunku emocjonalnym - kiedy Lee i Evelyn wykonują swój silent dance, czyli delikatny taniec, podczas którego każde z nich trzyma jedną słuchawkę w uchu, albo kiedy Lee z synem wrzeszczą ile sił schowani pod wodospadem, który zagłusza wszelkie odgłosy mogące przywieść do nich śmiertelne zagrożenie.

To jednak małe chwile wytchnienia, bo całość budowana jest zgodnie z Hitchcockowską zasadą, że historia ma zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno rosnąć. Gdzieś w połowie filmu, gdy Evelyn odchodzą wody (co jeśli podczas jednego ze skurczów krzyknie?, co jeśli dziecko po urodzeniu zapłacze?), rozpoczyna się taki rollercoaster, że trudno wysiedzieć w miejscu. Jednocześnie Krasinski nie zatraca się w jumpscare'ach, zdaje sobie bowiem sprawę, że gra na lękach widza nie jest celem samym w sobie. Umiejętnie i precyzyjnie buduje więc relacje między bohaterami, pokazuje - w duchu konserwatywnym - że każdy ma do odegrania pewną rolę, ale w rodzinie jako całości drzemie ogromna siła. Czasem destruktywna, jeśli więzi okazują się w jakimś zakresie dysfunkcjonalne.

Nie będę zdziwiony, jeśli za parę miesięcy dzieło Krasinskiego znajdzie się w czołówce zestawień najlepszych horrorów roku. Zagrało tu bowiem wszystko - od fabuły i atmosfery grozy, przez montaż i zdjęcia, aż po grę aktorską czy efekty specjalne. Pojawia się trochę muzyki, ale reżyser przede wszystkim umiejętnie operuje dźwiękiem oraz jego brakiem, ciszą. Ta ostatnia nie tylko jest dla filmu kluczowa, ale wręcz bywa tak dojmująca, że stwory mogłyby na moment dać sobie spokój z wytrwale milczącymi bohaterami, przebiwszy się przez ekran wpaść do sali kinowej i dla porządku urządzić wśród dumnych posiadaczy hiperzestawów chipsów z kilkoma rodzajami sosów krwawą rzeźnię. Lepiej więc dmuchać na zimne i wyraźnie przed seansem "Cichego miejsca" powtórzyć: nie rozmawiasz, nie gwiżdżesz, nie używasz telefonu, jedząc, nie chrupiesz ani nie mlaszczesz...

Adam Horowski

  • "Ciche miejsce" (2018)
  • reż. John Krasinski

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018