Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

Na Wojtusia...

"Vincent chce nad morze" - film Ralfa Huettnera poleca Przemysław Toboła. Obraz wchodzi do kin 27 września.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Dramat psychologiczny w formie road movies. Vincent choruje na zespół Tourette'a - nieuleczalną chorobę, która objawia się zespołem tików nerwowych połączonych z wykrzykiwaniem wulgaryzmów, objawy psychosomatyczne nie do powstrzymania. 

Po śmierci matki - alkoholiczki, ojciec - lokalny polityk - postanawia oddać syna do ośrodka leczenia. Tam chłopak poznaje rówieśnika, Alexandra - nerwica natręctw połączona z admiracją do muzyki J.S. Bacha. A Marie, anorektyczka, wprowadza go w kulisy życia kliniki. Bohaterowie, nieprzystosowani do życia w społeczeństwie, nieoczekiwanie zbliżają się do siebie i postanawiają zrealizować marzenie życia Vincenta - wyjazd nad morze. Podróż zmienia ich diametralnie, lepiej niż dotychczasowe terapie z rozmaitych szkół psychologicznych. Każdy z nich sobie pomóc nie umie, ale nieoczekiwanie wpływa na rozwój duchowy współpodróżników. Latem 1986 r. siedziałem na Jeżycach w ogrodzie Wojtka, mojego intelektualnego druha, przeglądaliśmy właśnie po raz kolejny pierwsze wydanie Transgresji pod red. prof. Marii Janion Galernicy wrażliwości, gdy zjawiła się nasza przyjaciółka Zuza z Vadimem - studentem informatyki z Leningradu. Rozmowa potoczyła się wartko; Wojtek uwielbiał Dostojewskiego, szczególnie Idiotę, więc ze znalezieniem wspólnych tematów nie było problemu. Po kilku kieliszkach wódki, jak dżin z butelki wyskoczył leitmotive smutnych czasów połowy lat 80. - emigracja. Vadim stanowczo rozprawiał, że życia bez Newskiego Prospektu to on sobie nie wyobraża. Na tak twarde dictum postanowiliśmy z Wojtkiem godnie odpowiedzieć. Taksówką ruszyłem po litr wódki na melinę w barakach przy ul. Sowińskiego; akurat miałem trochę więcej grosza, bo wróciłem ze Stoczni Gdańskiej, gdzie czyściłem kadłuby statków. Wojtek w tym czasie odszukał kasetę z filmem Białe noce Taylora Hackforda. Zrazu Vadim z dużym dystansem oglądał kadry życia w ZSRR w wersji Hollywood, aż do sceny, gdy Michaił Barysznikow tańczy pieśń Konie narowiste Władimira Wysockiego. Kaseta się skończyła, wypiliśmy wódkę do dna w milczeniu. Vadim poprosił o pilota do odtwarzacza wideo, usiadł przed monitorem i kompulsywnie oglądał taniec Barysznikowa, kolejny raz, kolejny... Po kilku latach dowiedzieliśmy się od Zuzy, która wyemigrowała do St. Louis, że Vadim po studiach wyjechał z Leningradu budować Dolinę Krzemową. My zostaliśmy w Polsce.

Wojtek Juszczak umarł 31 lipca.

Przemysław Toboła