Autor dokumentu Szwedzka teoria miłości, Eric Gandini (sam mający, co może pozostawać nie bez znaczenia, włoskie korzenie), idzie w swojej krytyce jeszcze o krok dalej. Podaje w wątpliwość cały szwedzki model kulturowy, stawiający na indywidualność i rozwój jednostki, a jednocześnie degradujący tradycyjne więzi międzyludzkie. Jego efektem jest społeczeństwo ludzi samotnych i nieszczęśliwych, pozamykanych w wygodnych domach i nieutrzymujących ze sobą bliskich kontaktów. Nawet tak intymna czynność jak zapłodnienie coraz częściej odbywa się za pomocą banków spermy, gdzie nasienie składają anonimowi dawcy.
Gandini towarzyszy z kamerą między innymi ludziom pracującym w agencji zajmującej się szukaniem osób zaginionych. Widzimy, jak natykają się oni na samobójcę wiszącego od dwóch lat (!) w swym mieszkaniu. Przez tyle czasu nikt nie zainteresował się jego losem. Reżyser jedzie też do Afryki, by przyjrzeć się lekarzowi, którzy porzucił komfortowe życie w Szwecji i leczy teraz mieszkańców etiopskiej wioski. Panują tu ciężkie warunki, ale ludzie przynajmniej troszczą się o siebie nawzajem.
Na zakończenie na ekranie pojawia się zmarły niedawno słynny polski socjolog Zygmunt Bauman, mówiący o tym, że niezależność wcale nie daje szczęścia. Powinniśmy raczej pielęgnować współzależności, bo to one stanowią niezbędny warunek harmonijnego rozwoju społeczeństwa i człowieczeństwa zarazem. Ciekawe, jak Szwedzka teoria miłości zostanie odebrana w Polsce - kraju, gdzie tradycyjne więzy są wciąż bardzo silne i nierzadko opresyjne?
Bartosz Żurawiecki
- Szwedzka teoria miłości (The Swedish Theory of Love),
- reż. E. Gandini
- premiera 10 lutego