James Franco to bardzo ciekawa postać współczesnego show-biznesu. Szerokiej publiczności znany jest przede wszystkim jako aktor, i to występujący w wysokobudżetowych produkcjach typu "Oz: wielki i potężny" czy "Geneza planety małp".
Swą jedyną, jak na razie, nominację do Oscara dostał za rolę Arona Ralstona - alpinisty, który odciął sobie dłoń, by przeżyć - w filmie Danny'ego Boyle'a "127 godzin". Ale na aktorstwie aktywność Franco się nie kończy. Próbuje on także swoich sił w działalności naukowej, pisarstwie i w reżyserii. Trudno uwierzyć, ale zrobił już 23 filmy różnej długości! Franco jest też komikiem i performerem, choć może lepiej byłoby powiedzieć - lansiarzem. Nie przegapi żadnej okazji, by promować swoją osobę i swe przedsięwzięcia na Facebooku czy innych portalach społecznościowych. Trzeba jednak od razu powiedzieć, że popularność i wysoką pozycję w Hollywood wykorzystuje do tego, by wspierać wszelkiego rodzaju eksperymenty, angażować się w przedsięwzięcia niedochodowe i pomagać, np. mniejszościom seksualnym.
Do naszych kin trafia film "Kiedy umieram", który James Franco wyreżyserował i w którym zagrał jedną z głównych ról. Ambitna to próba przełożenia na język kina jednej z wczesnych powieści Williama Faulknera, rozgrywającej się w latach 20. XX wieku w stanie Missisipi. Drogami i bezdrożami ciągnie wóz, na którym rodzina Bundrenów wiezie trumnę z ciałem matki. Kobieta wyraziła bowiem przed śmiercią życzenie, że chce zostać pochowana w rodzinnej miejscowości.
Ta opowieść została przez pisarza zapisana w formie monologów 15 postaci (do głosu dopuszczona zostaje także leżąca w trumnie matka). Jak sobie z tą karkołomną narracją poradził Franco? "Kiedy umieram" zostało przyjęte z rezerwą - zarzucono reżyserowi zbytnią dosłowność zastosowanych środków wyrazu (np. postacie mówią wprost do kamery). Już jednak samo wzięcie się za bary z Faulknerem, którego wirtuozerską prozę kino rzadko ma odwagę tknąć, warte jest uwagi.
Bartosz Żurawiecki
- "Kiedy umieram"
- reż. Jamesa Franco
- premiera polska: 11.04