Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

FESTIWAL GRANDA. Zabiłem już około 30 osób

Polonistka w liceum radziła mu, żeby "opanował myśli i pióro". On jednak pisze kryminały już od 20 lat. Gościem drugiego dnia festiwalu Granda był Marek Krajewski.

. - grafika artykułu
fot. Philip Gmuer

Myśl o napisaniu pierwszego kryminału pojawiła się w Ossolineum, gdzie Krajewski pracował krótko po studiach. Skatalogował to, co miał i szukając zajęcia zaczął wymyślać historię. Zawsze interesował się przedwojennym Wrocławiem, więc praca nad odtworzeniem realiów ówczesnego miasta nie sprawiła mu problemu. Posiłkował się m.in. codzienną prasą z tamtych lat. Znał dobrze język niemiecki. "Śmierć w Breslau" trafiła w ręce czytelników w 1999 roku. - W sensie literackim zabiłem już około 30 osób - przyznał na spotkaniu autor. Żadna z opisanych przez Krajewskiego zbrodni nie była inspirowana jednak prawdziwymi wydarzeniami.

Jak powstaje taki kryminał w stylu retro? Zdaniem Krajewskiego najważniejsza jest dominanta, czyli odpowiedź na pytanie - kto, kogo i dlaczego zabił? - Dla autora kryminałów takie codzienne, powszednie zbrodnie są banalne - stwierdził. - Kogo interesuje to, że pijany mąż zabił swoją żonę albo zbrodnia w wyniku bójki kolegów po wódce - wyliczał.

Rzadziej natomiast swoją mroczną opowieść zaczyna od jej miejsca. Ale przykładem takiej historii jest przedostatni tytuł autora, czyli "Mock". Szwagier napomknął Krajewskiemu o książce Jerzego Ilkosza o wrocławskiej Hali Stulecia i mieszczącej się tam kiedyś maszynce, która mieliła kamienie na żwir. - Kiedy to usłyszałem, widziałem już oczyma wyobraźni tę okrutną zbrodnię. Człowieka wrzuconego do tej maszyny... - wspominał na spotkaniu pisarz. Zapewnił także, że nie lubuje się w okrucieństwie, tylko "detalicznym opisie". - Z jednakową dokładnością staram się otworzyć np. opisy kulinarne - opisuję to "con amore", bo sam jestem smakoszem.

Po wspomnianej lekturze Hala Stulecia wydała się Krajewskiemu tym bardziej świetnym pomysłem na miejsce zbrodni, bo ta przez lata obrosła w naprawdę wiele legend. - Ludzie doszukują się w niej jakiegoś ponadnaturalnego znaczenia... - mówił. Punktem zaczepienia w jego historii stał się jednak moment otwarcia słynnego budynku, na który nie dotarł cesarz Wilhelm II.

Pisanie o Hali Stulecia - gdzie sam Krajewski, w miejscu starej garderoby ma swoje biuro - nie było trudne. Jak jednak poradził sobie z opisem Afryki sprzed lat, do której nigdy nie dotarł, a z kolei w jego ostatniej, wydanej dokładnie miesiąc temu książce - "Mock. Ludzkie zoo", wydaje się być niezwykle autentyczna? - Wyjazdy, tłum ludzi, to dla mnie jeden wielki chaos. Nienawidzę wyjeżdżać. Żeby to wszystko udokumentować, żeby pokazać chociażby to, jak ludzie się tam pocą, korzystałem m.in. z opracowań etnografów - wyjaśniał Krajewski. Skutecznie odstraszył także od wizyty w Kamerunie, przywołując drastyczne sceny z filmów, które oglądał, pracując nad książką. Ataki pcheł piaskowych czy skorpionów, które zamieszkiwały w nienoszonych kilka dni butach.

Marek Krajewski wydaje jeden kryminał rocznie. I zapewnia, że będzie to robił do 60 urodzin, czyli jeszcze przez 9 lat. Następnie planuje napisać kilka powieści historyczno-batalistycznych. Myśli też o tych akademickich. Autor uznany za "ojca chrzestnego" i klasyka gatunku, jakim jest kryminał retro, sam jednak ucieka od takiego tytułowania. - Żeby nim być, potrzeba pewności, że nie spadnie się już z tej pozycji - mówił. - A polski rynek kryminałów coraz bardziej pęcznieje - dodał.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Poznański Festiwal Kryminału Granda: "Historyczne zbrodnie Marka Krajewskiego"
  • Pawilon Nowa Gazownia
  • 23.09