Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Chętnie kupię dmuchane baseniki

Rozmowa z Hugonem Kowalskim* z pracowni UGO Architecture, jednym z laureatów Nagrody im. prof. Władysława Czarneckiego z lat ubiegłych. 21 maja poznamy tegorocznych zwycięzców.

. - grafika artykułu
fot. archiwum prywatne

Zdobyłeś wiele nagród i wyróżnień: od Nagrody im. Czarneckiego po prestiżowe laury międzynarodowe, interesują się Tobą media, dostajesz propozycje pracy w znanych światowych biurach. Siedzimy jednak na chodniku ulicy Staszica, przed małą pracownią, którą niedawno tu otworzyłeś.

Bardzo fajna ulica. Nie podoba Ci się?

Spodziewałem się czegoś lepszego po ostatnim remoncie.

Zarząd Dróg Miejskich zrobił, co umiał. Kiedyś miałem ambitny plan, by pomóc mu koncepcyjnie, ale szybko dałem sobie spokój. A w Poznaniu zostaję, bo mimo że jest tak naprawdę małym miasteczkiem, to miewa swój urok i swobodnie mogę robić tu projekty dla miejsc na całym świecie. Zresztą po studiach zdecydowałem, że czas przestać naprawiać świat, a warto zacząć ulepszać Polskę. Tu można oddziaływać silnie na rzeczywistość. Zacząłem więc robić konkursy krajowe.

I nadal zbierasz nagrody. Dostałeś m.in. wyróżnienie za ciekawe rozwiązanie dla warszawskiego placu Narutowicza. A co naprawiłbyś w Poznaniu?

Sporo tego, ale z wiekiem łagodnieję i widzę, że trzeba raczej drobnych kroków. Bo na razie liczą się tylko inwestycje, bez spoglądania na jakość i estetykę tego, co powstaje. Miał być dworzec, no to jest. Odhaczone. Za 20 lat dojdziemy jakoś do tego, by go przearanżować. Podobnie jest z całym Poznaniem. Najpierw wypełnijmy dziury w tkance miasta, tak jak dziś potrafimy, choćby w rejonie Solnej. Potem zajmijmy się estetyką.

Stać nas? Nie można działać porządnie od razu?

Francuzi lub Brytyjczycy też popełniali błędy, zanim osiągnęli dzisiejszy poziom. Musimy przejść chyba podobną drogę. Niby można korzystać z doświadczeń innych, ale jakoś ciężko przeskoczyć nam ten niewdzięczny etap pomyłek. Jest grupa ludzi, która próbuje, ale z różnych powodów to nie wychodzi.

Brzmi to jak plan minimum. Twoją specjalnością są jednak konceptualne projekty, jak jednostka mieszkalna dla mieszkańców wyburzanych slumsów w Bombaju. Nie planowałeś, by podobnie przemyśleć np. przyszłość osiedla bieda-domów przy ul. Warszawskiej?

Zaskoczyłeś mnie. Nie znam tego miejsca zupełnie.

Jako "młody, zdolny i obiecujący", co chciałbyś zaprojektować w Poznaniu?

Cokolwiek. Na takim etapie kariery dziś jestem. Na koncie mam na razie dwie realizacje: domy w Chybach i Szczepankowie. Projektuję teraz także wnętrza w Krakowie czy Warszawie, choć niespecjalnie lubię ten typ projektów. Na większe zlecenia mogę jeszcze poczekać, mam pracę na uczelni, więc nie muszę gonić za czymkolwiek.

Rzadki luksus. Szuflada z konkursowymi koncepcjami może więc jeszcze spuchnąć.

Często powtarzam, że wielkie sławy światowej architektury miały swoje pierwsze realizacje po wielu latach. Coop Himmelb (l)au czekał 17 lat, Zaha Hadid - nieco mniej. Zresztą już teraz odzywają się ludzie, którym podobają się moje dokonania, pojawiają się pierwsze propozycje. Może nie trzeba będzie czekać tak długo. Nie marzę przy tym o jakichś wielkich projektach. Małą rzecz można zrobić równie świetnie. W Poznaniu kusi mnie na przykład miejsce po stacji benzynowej na styku Taylora i Taczaka - postawienie tam sezonowego pawilonu. W ogóle niewielkim kosztem można zagospodarować wiele leżących odłogiem skwerów, kolejny czeka przy ul. Nowowiejskiego. One mają niesamowity potencjał miastotwórczy. Urbanistyka jest bardzo ważna, choć spektakularnie niespektakularna: mało kto dostrzega wysiłek projektanta. Fajne zresztą zajęcie, bo bawisz się trochę w Boga, choć teraz takie zapędy ograniczone są nieco przez konsultacje społeczne. Według mnie przereklamowane, bo ludzie często nie wiedzą, czego chcą, lub wydaje się im, że tę wiedzę posiedli. Chcieli dworca, no to go mają; niestety.

Jak przeprojektowałbyś więc Święty Marcin? Miasto zamierza urządzić warsztaty i konkurs dla architektów na koncepcję tej ulicy, którą zajmowali się dotąd głównie drogowcy.

Przyda się tam dodatkowa tkanka między pierzejami, by oswoić tę nadmierną szerokość: tymczasowe pawilony, niewielkie bryły. Od takich rzeczy może zacząć się ożywienie. Na myśl przychodzi mi ewolucja nowojorskiego Broadwayu. Stopniowo uspokajano tam ruch, a przestrzeń dogęszczono takimi pawilonami. Dobrze to działa! Ważne są też pasaże odchodzące od ulicy, w tkance między kamienicami. Nie wszystko jednak warto dogęszczać. Placów w zasadzie nie powinno się niczym zastawiać, bo ich charakter tworzyć powinni przebywający na nich ludzie.

Czasem to nie wystarczy. Wrocławski plac Nowy Targ po przebudowie odpycha pustką.

Bywa i tak. Podobnie jest z naszym placem Wolności. Wstawiłbym w tę martwotę na jakiś czas 50 dmuchanych chińskich baseników, napełnił wodą i zaprosił dzieci, którym miasto latem prawie niczego nie oferuje. Sam mogę kupić te baseniki! Dzieci i emeryci to zresztą potwornie niedoceniani użytkownicy miasta. A to przecież oni ożywiają je w godzinach, gdy inni są w pracy.

Z myślą o młodych projektowałeś przestrzeń pod mostem Chrobrego. Jest jakaś szansa na realizację?

Chyba nic z tego nie wyjdzie, ale tuż obok jest miejsce, które wymaga stanowczej decyzji: stare koryto Warty. Trzeba je odkopać! Nie mówmy, że to jest za drogie. Cała autostrada Wolności idzie w podobnym wykopie! Tu trzeba fachowej wizji. Ostatnio wielu mówi mi, że minie jedno pokolenie i będzie lepiej z architekturą i przestrzenią. Może, ale tylko jeśli władze zaczną konsultować się z fachowcami. Oni wiedzą, jak analizować przestrzeń, zwracają uwagę na szczegóły, kontekst, nieoczywiste uwarunkowania.

Z ust młodych architektów często padają słowa o potrzebie solidnej analizy, wpasowania się w przestrzeń. Starsze pokolenie często o tym zapomina, ulega modom lub inwestorom.

Bardzo lubię analizować, stawiać sobie pytanie "po co" i na nie odpowiadać. Zadaję je często studentom na uczelni i dostrzegam popłoch. Bo to nie jest już wykwintne pytanie "dlaczego". "Po co" to poziom pięcioletniego dziecka, ale wcale nie tak łatwo jest na nie odpowiedzieć. Coraz częściej studenci mają je jednak z tyłu głowy. To pomaga w poszukiwaniu swojej drogi, bo jeśli na studiach jej się nie odnajdzie, potem jest jeszcze ciężej.

Ty już na swoją wszedłeś. Co widzisz na jej końcu?

Na pewno chcę rozwijać własną pracownię. Taka droga rozwoju wydaje się dla mnie najlepsza. Nie zależy mi na dużych i prestiżowych projektach - choć miło byłoby je zrealizować - ale raczej na tym, bym zawsze był zadowolony z dokonań swojej pracowni. Liczy się uczciwość wobec siebie i klientów - muszę zawsze działać tak, jak umiem najlepiej. Wreszcie marzę, by za wiele lat praca dawała mi równie dużo satysfakcji jak dziś.

Rozmawiał Jakub Głaz

*Hugon Kowalski ukończył studia na Wydziale Architektury i Urbanistyki na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Za swój projekt dyplomowy "Porozmawiajmy o śmieciach" dotyczący problemu slumsów w Bombaju otrzymał jako pierwszy Polak prestiżową nagrodę Archiprix International Hunter Douglas Awards za najlepszy dyplom architektoniczny na świecie. Od 2010 roku pracuje na UAP i prowadzi własną pracownię - UGO Architecture.

*Wyniki XXXV Konkursu im. prof. Władysława Czarneckiego ogłoszone zostaną 21 maja. To konkurs dedykowany studentom Wydziału Architektury Politechniki Poznańskiej oraz Wydziału Architektury i Wzornictwa Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Jego celem jest wyłonienie najlepszej pracy semestralnej z dziedziny architektury, urbanistyki i projektowania wnętrz. Do 2 czerwca w CK Zamek będzie można oglądać wystawę prac konkursowych.